Anders Fannemel podczas weekendu w Lillehammer początkowo wyrastał na faworyta zmagań, na pewno w oczach norweskich kibiców. 23-letni skoczek wygrywał po kolei serie próbne, jednak w konkursach najpierw musiał zadowolić się drugim stopniem podium, a w niedzielę w bardzo loteryjnych warunkach uplasował się za czołową trójką. – Walczyłem o podium – przyznał wczoraj.
W pierwszym dniu zmagań na olimpijskiej Lysgaardsbakken utalentowany norweski zawodnik musiał uznać wyższość Gregora Schlierenzauera. Drugie miejsce było dla Fannemela powtórzeniem największego pucharowego sukcesu sprzed dwóch lat, jednak cała Norwegia liczyła na triumf. Szansa na to miała się powtórzyć w niedzielę.
W drugim dniu zmagań w Lillehammer ponownie karty rozdawał wiatr. Na pokerową zagrywkę zdecydował się trener Alexander Stoeckl, który obniżył Fannemelowi belkę o jeden rozbieg w porównaniu do tego, z któego skakali pozostali najlepsi skoczkowie. W czasie gdy zjeżdżał on po rozbiegu, warunki się jednak zmieniły. – Czułem się dobrze, ale z ósmej belki przy prawie zerowym wietrze było mi bardzo trudno. Zgodziliśmy się, że mogę skakać z mniejszą prędkością na progu, jednak w tym czasie wiatr za bardzo osłabł – przyznał norweski bohater weekendu, który ostatecznie po skoku na 131 metrów uplasował się na szóstej pozycji.
Jak przyznaje Anders Fannemel, chciał przed własną publicznością walczyć o najwyższe cele. – Byłem przygotowany na to, że muszę skoczyć nawet 145 metrów. Walczyłem o podium – powiedział. Szansa na pierwszy pucharowy triumf powtórzy się już za kilka dni, podczas zawodów PŚ w Niżnym Tagilu. Uda się tam sześciu Norwegów – Anders Bardal, Anders Fannemel, Andreas Stjernen, Rune Velta, Daniel-Andre Tande i Joachim Hauer.
Źródło: vg.no / informacja własna
