Za oknami ciemno, a w oknach przeciwnie – wszystkie lampy, zwłaszcza te za telewizorami, rozbłyskają pełnym światłem. Wszelkie znaki na niebie i Ziemi podpowiadają jedno – to już! Puchar Świata, niczym święty z brodą przed Bożym Narodzeniem, po raz 37. pędzi na złamanie karku, targając na plecach worek z prezentami, w którym same niewiadome.
Długo i na temat

10 państw, 21 skoczni budzących przestrach w oczach każdego normalnego człowieka stojącego na ich szczycie. 37 bitew o laur, splendor, sławę i pieniądze przedzielonych mistrzowską batalią o tytuł tego, który przełamie bariery i czterokrotnie zaleci tam, gdzie inni będą tylko sięgać tęsknym wzrokiem. 121 dni ku kryształowej chwale rodem z greckiego Olimpu bądź sportowej banicji prosto z podziemi Tartaru. 2480 skoków w indywidualnych konkursach i kolejne (trudno stwierdzić, ile dokładnie) w walce o punkty w kwartetach. Z wiatrem w twarz czy w plecy, w mrozie, śniegu, deszczu, huraganie, bez szczęścia lub w jego miłym towarzystwie. Oni – skoczkowie – na skoczni, belce, progu i w powietrzu, my – kibice – przed telewizorami albo na trybunach.
Krótko i na temat – 37. sezon Pucharu Świata czas zacząć! Wbrew pozorom nie będzie wpychał się przez komin; co tydzień (w przybliżeniu) wpuścimy go do salonu, zapraszając na kubek gorącej herbaty. Niech się ogrzeje, zmarznięty wędrowiec, brutalnie i regularnie wystawiany na kaprysy zmiennej aury.
Karta choroby
My, kibice, choć pewnie w znamienitej większości nie tkwimy właśnie w szpitalach, cierpimy na specyficzną przypadłość. Na naszej karcie choroby w rubryce „Objawy” widnieje mniej więcej taki opis: „Nadmiernie wrażliwy na podmuchy wiatru uniemożliwiające jego faworytowi dalekie loty; podatny na częste skoki ciśnienia i gorączkę – spowodowane zbyt wybujałymi emocjami związanymi z przeżywaniem sukcesów i porażek ulubieńców; nawracające zapalenie gardła – od krzyków wynikających z pomstowania na niewidomych sędziów; niecierpliwość – czeka na ten Puchar Świata i czeka jak na zbawienie.” Zalecenia? Dajcie im już ten Puchar, niech mają, bo zaraz dostaną zawału, a to szkoda dla narodu byłaby niebywała.
Pytam, nie odpowiadam

Czy ten, który jeszcze prawie nic nie wygrał, a na czole przykleił sobie naklejkę z napisem „wiecznie drugi”, w końcu dotrze na szczyt podium w którejś z medalowo-pucharowych batalii? Czy ci, którzy są „bojowo nastawieni i dobrze przygotowani” (jak co roku zresztą), udowodnią, że się nie mylą? Czy ci, którzy latem grali pierwsze skrzypce, potwierdzą, że smyczek działa także zimą? Czy ci trzej, którzy zgarnęli (prawie) wszystko, znów z uporem maniaka będą deptać sobie po piętach? Czy ten, który zdobył trofeum w polskim sporcie mityczne, zdoła wspiąć się na wyżyny swoich możliwości i doścignąć sportowo niedoścignionego Mattiego Nykaenena?

Czy człowiek, który nie wie, co to emocje, w końcu wróci na miejsce, w którym widywano go nierzadko w czasach, zanim rozstał się ze skocznią, by po kilku latach ją przeprosić i zawitać znowu? Czy zawodnik, który w pucharowej rozgrywce zdystansował wszystkich pozostałych i w zasadzie już dziś mógłby szczycić się mianem „skoczka wszech czasów”, po raz kolejny zmiażdży konkurencję? Czy na szczycie podium Wielkiego Szlema w końcu pojawią się inne barwy niż te, które mamy przyjemność oglądać tam od siedmiu lat (czyli stanowczo za długo)?

Czy ci, na których liczymy najbardziej, spełnią pokładane w nich oczekiwania, a z kluczowych imprez wywiozą worek medali? Czy skoczkowie z kraju św. Mikołaja wyjdą z kryzysu? Czy ci, którzy w pucharowych drużynówkach brylują, a w medalowych niemal zawsze lądują poza podium, przełamią złą passę? Czy reprezentanci z Kraju Wikingów poradzą sobie bez wielkich gwiazd? Czy weteran znów, z błyskiem w oku, zakpi ze skocznej młodzieży i wyrwie im sprzed nosa któryś z łakomych kąsków?

Który z debiutantów wyskoczy niczym diabeł z pudełka? Kto padnie ofiarą technologicznej wojny? Czy niedokładny przy lądowaniu Szwajcar przełamie złą passę? Czy Niemiec, który dzięki niebywałemu szczęściu zabrał w zeszłym roku do domu kryształowy tort, powtórzy ów wyczyn? Ile razy Polacy zgarną drewniane czwarte miejsce i będą musieli obejść się smakiem sukcesu? Ile razy o losach zawodów będzie decydowała pogoda, a nie umiejętności zawodników? Ile czeka nas radości, wzruszeń i rozczarowań, które, jak co roku, będą próbowały nauczyć nas trudnej lekcji człowieczeństwa?
Na te i inne kłębiące się w Waszych głowach pytania znajdziecie odpowiedź w nowym serialu pt. „Puchar Świata 2015/16”. Pierwszy odcinek, oryginalny, a nie wykupiony na zagranicznej licencji, już 21 listopada w Klingenthal i przed telewizorami. Kulisy, rzecz jasna, czekać będą na Was na łamach SkokiPolska.pl. Już tradycyjnie – z felietonami w tle, pisanymi okiem, uchem, ale przede wszystkim… sercem.
Kasia Nowak