Peter Prevc z wiecznie drugiego zamienia się w wiecznie pierwszego, a Severin Freund irytuje co bardziej spostrzegawczych kibiców swoim kombinezonem, którego krok wydaje się znacznie przekraczać dopuszczalną, 3-centymentrową normę. W związku z licznymi kontrowersjami temat ten poruszyli dziennikarze w rozmowie z Wernerem Schusterem.
Niemiecki szkoleniowiec dość oględnie wypowiedział się na temat zarzutów stawianych jego najlepszemu podopiecznemu. – Nie korzystam z Facebooka i nie widziałem materiałów filmowych w Internecie, dlatego niewiele mogę powiedzieć. Od lat wiadomo, że trzeba mieć dobry sprzęt – przyznał, dodając jednocześnie, że całym sercem popiera kontrolę kombinezonów dokonywaną od tego sezonu na szczycie skoczni. – To ruch w dobrą stronę – zaznacza.
Wiele do myślenia dał kibicom weekend w Lillehammer, kiedy to reprezentanci gospodarzy byli na potęgę dyskwalifikowani za nieprzepisowy strój. Werner Schuster ma jednak w ręku swoją przetargową kartę – żaden z jego podopiecznych nie został z tego powodu wykluczony z rywalizacji, choć telewizyjne przekazy mogą sugerować przekraczanie przez naszych zachodnicy sąsiadów dozwolonych parametrów stroju. – To nic nowego, że w zawodach na najwyższym poziomie każdy chce mieć jak najlepszy materiał i każdy szuka niespotykanych dotąd rozwiązań. To samo robią Słoweńcy, Austriacy i Norwegowie, a kombinezon musi być dopasowany indywidualnie do zawodnika – podkreśla Austriak, który z Niemcami pracuje od 2008 roku. Jednocześnie nie uważa, by silniejsze i bogatsze kraje miały jakąś przewagę z tytułu lepiej rozwiniętej technologii. – W Innsbrucku po pierwszej serii na 8. miejscu znajdował się skoczek z Francji, co dowodzi, że nawet reprezentanci mniej znaczących państw mogą walczyć o wysokie lokaty – zauważa. Dodaje też, że ważniejsza od kombinezonu jest prędkość na progu. – Norweg Kenneh Gangnes zawsze ma wysokie prędkości, tak samo Freund czy Prevc znajdują się w czołówce, jeśli chodzi o ten element – kończy Schuster.
Austriak narzekał też na niewystarczające przygotowanie skoczni jak na konkurs Pucharu Świata. W serii próbnej przed zawodami na Bergisel Severin Freund upadł po skoku na 129. metr. Jak uważa jego szkoleniowiec, nie była to wina zawodnika, ale niedopatrzenia organizatorów. – Skocznia nie była przygotowana tak, jak powinna, i to w zawodach najwyższej rangi. Trzeba o tym mówić, bo to nie pierwszy raz w tym sezonie – pamiętamy przecież Lillehammer (w którym seria treningowa została zakłócona przez opady śniegu, a organizatorzy nie byli na to przygotowani – przyp. red.). Severin w serii próbnej skoczył dokładnie w dziurę, którą można było usunąć jednym ruchem łopaty… – krytykował organizatorów Schuster, chwaląc jednocześnie swojego podopiecznego. – Trzeba być naprawdę odważnym, żeby w kolejnej próbie po upadku choćby próbować wykonać telemark, a Severin to zrobił i po raz pierwszy w karierze stanął na podium w Innsbrucku, jestem z niego dumny – nie krył podziwu Austriak.
Materiał wideo, który wywołał liczne kontrowersje, możecie zobaczyć TUTAJ >>>
źródło: skispringen.com / sport1.de / krone.at
Pozostałe materiały dotyczące kontrowersji związanych z kombinezonami:
- Maciej Kot dla SkokiPolska: „Rywale naginają przepisy”
- Manuel Fettner dla SkokiPolska: „Każdy skoczek ma inny kombinezon”
- Kto kombinuje z kombinezonami? Norwegowie, Freund i Prevc pod lupą
- Bartlomiej Kłusek: „Każdy czegoś szuka, w kombinezonach jest pole manewru”