Rosyjscy skoczkowie w tym sezonie nie mają szczęścia, a największym pechowcem mijającej już zimy jest Dimitry Vassiliev, który wbrew wcześniejszym zapowiedziom jednak nie skorzysta z okazji do polatania na mamucim obiekcie w Planicy i tym samym nie pojawi się w żadnym z konkursów PŚ. Łatwo się jednak nie poddaje i zamierza kontynuować karierę.
Rosyjski weteran, Dimitry Vassiliev, jest jednym z tych skoczków, którzy aż zbyt często tracili okazję na wysokie lokaty z powodu powtarzających się kontuzji. Ze startu na igrzyskach w Vancouver Rosjanina wykluczył uraz więzadła krzyżowego w kolanie, którego nabawił się na treningu w Lillehammer tydzień przed olimpijskimi rozgrywkami. Cztery lata później, w Soczi, start skoczka z Ufy stał pod znakiem zapytania ze względu na kontuzję pleców, jednak fizjoterapeuci stanęli na wysokości zadania i umożliwili swojemu reprezentantowi zaprezentowanie się na ojczystej ziemi na dużej skoczni, gdzie zajął 26. miejsce, zaliczając w drugim skoku podpórkę po skoku na 144. metr. Pechowo zakończyły się dla lidera rosyjskiej ekipy krajowe mistrzostwa w Soczi, i to zarówno w 2014, jak i 2015 roku. W październiku 2014 po raz kolejny odnowiła się kontuzja pleców, a kilka miesięcy temu na jednym z treningów po raz kolejny pojawił się ból w kolanie, który ostatecznie wymusił operację i wykluczył reprezentanta naszych sąsiadów z walki o punkty. Pierwotnie mówiło się, że podopieczny Matjaza Zupana wróci na konkursy w Niżnym Tagilu, ale ze względu na przedłużającą się rehabilitację tak się jednak nie stało.
Jeszcze niedawno informowaliśmy, że Vassiliev być może wróci do Pucharu Świata na finałowe zawody w Planicy, jednak po kończących zmagania w Pucharze Kontynentalnym zawodach w Czajkowskim podjęto decyzję, że w tym sezonie Rosjanin nie pojawi się w żadnym z konkursów najwyższej rangi. Tym samym w Słowenii wystąpi tylko dwóch skoczków – Denis Kornilov i Roman Trofimov.
Powrót do zawodów niższej rangi rozgrywanych pod egidą FIS również nie poszedł do końca po myśli 36-letniego skoczka – w piątek w Czajkowskim w obecności grupy kibiców liczącej ok. 5 tysięcy zajął pechowe, 31. miejsce, by poprawić się dopiero w sobotę i po fenomenalnym, 142-metrowym skoku w finałowej kolejce przesunąć się z 26. na 13. lokatę. Nie był jednak do końca zadowolony ze swojego występu, a jak przyznał, startując po raz pierwszy po kilku miesiącach przerwy, odczuwał… stres. – W treningach skakałem całkiem dobrze, ale podczas konkursu pojawiło się napięcie i nie udało się uzyskać takich samych rezultatów. Drugiego dnia pokazałem już jednak sobie i publiczności na co mnie stać – tłumaczył reprezentant Sbornej, zdradzając swoje najbliższe sportowe plany, które będą skupiać się na udziale w krajowych mistrzostwach i przygotowaniach do kolejnego sezonu. Oby obfitującego w kolejne pucharowe punkty i liczne starty.
źródło: tramplin.perm.ru / informacja własna
