Niedawno informowaliśmy o tym, że najtrudniejszym zimowym sportem została uznana kombinacja norweska. O różnicach w przygotowaniu skoczka i dwuboisty opowiedział nam trener Paolo Bernardi. Szkoleniowiec ocenił też szanse na progres włoskiej kadry pod okiem Łukasza Kruczka, a także wspomniał o byłej podopiecznej, Amerykance Sarze Hendrickson.
Większość fanów skoków narciarskich może kojarzyć Paolo Bernardiego szczególnie z roli trenera amerykańskich skoczkiń za czasów sukcesów Sary Hendrickson. Wraz ze szkoleniowcem z Italii zawodniczka ze Stanów Zjednoczonych sięgnęła po Kryształową Kulę w sezonie 2011/2012, mistrzostwo świata w Val di Fiemme w 2013 roku, a także wywalczyła łącznie 13 zwycięstw i 22 pucharowe podia. Aktualnie 43-latek pełni funkcję trenera włoskiej kadry narodowej dwuboistów.

Bartosz Leja: Jaka jest różnica w treningu i przygotowaniu kombinatora norweskiego i skoczka narciarskiego?
Paolo Bernardi: Odpowiedź mogłaby być bardzo długa. Trening „na ziemi” jest o wiele bardziej intensywny dla kombinatora norweskiego, który musi być przygotowany biegowo, ale także zachować dobry poziom mocy podczas skoków. Jeśli chodzi o sposób przygotowania dwuboisty do samego skoku, jest on całkiem podobny do tego wykonywanego przez skoczka. Oczywiście różnica w wadze zawodnika i jego prędkości wymaga nieco innych rzeczy, jednak techniczne podstawy są te same.
Czy wciąż śledzisz skoki narciarskie kobiet?
Tak, wciąż śledzę żeńskie skoki i kiedy tylko mogę, oglądam konkursy i treningi dziewczyn. Poziom u pań wciąż idzie w górę, ale w moim przekonaniu wyłącznie w czołowej dziesiątce, może piętnastce. Pozostałe zawodniczki wciąż muszą walczyć, prawdopodobnie dlatego, że najlepsze skoczkinie są jeszcze zbyt mocne.

Czy wciąż masz kontakt z Sarą Hendrickson? I czy Twoim zdaniem po kontuzji jest ona w stanie powrócić na szczyt?
Sarah jest bardzo ważną częścią mojego trenerskiego życia i wciąż utrzymujemy kontakt, jednak nieco rzadziej niż kiedyś. Sarah musi pozostać skoncentrowana na rehabilitacji i wykonywać teraz właściwe kroki. Jeśli jej kolano odzyska sprawność, będzie ponownie tak mocna jak niegdyś. Według mnie z pewnością będzie jeszcze zwyciężać.
We włoskich skokach doszło do sporych zmian w skokach narciarskich. Co o nich sądzisz?
Naprawdę bardzo się cieszę, że mamy teraz we Włoszech Łukasza Kruczka, który z pewnością będzie dla skoczków sporym impulsem. Wszyscy włoscy zawodnicy potrzebują być z powrotem na swoim poziomie. Dla młodszych skoczków może on odegrać kluczową rolę jeśli chodzi o przyszłość ich kariery. Spotkałem Łukasza w minionym miesiącu i przekazałem mu informacje o wszystkich moich byłych podopiecznych, wraz z ich mocnymi i słabszymi punktami. Porozmawialiśmy o naszym pomyśle na skoki i jestem szczęśliwy, że mogę powiedzieć iż mamy pod tym względem sporo wspólnego.

Andrea Morassi zakończył karierę, Alex Insam jest po kontuzji, młodzi nie spełniają jeszcze pokładanych w nich nadziei. Jak widzisz przyszłość włoskich skoków narciarskich?
Na chwilę obecną przyszłość mogłaby się wydawać niejasna, jednak wciąż wiążę nadzieję z niektórymi zawodnikami. Naszą największą nadzieją jest zdecydowanie Alex Insam, David Bresadola powinien powrócić do swojego solidnego poziomu, podobnie jak Sebastian Colloredo, który musi zaufać pracy trenerów.
A jakie są Twoje plany na przyszłość? Czy możliwy jest Twój powrót do trenowania wyłącznie skoczków?
Uwielbiam być trenerem, jednak nie wiem, kiedy i czy w ogóle wrócę do skoków narciarskich. Sam byłem kombinatorem norweskim i aktualnie w 100 procentach jestem zaangażowany w życie mojej drużyny, chcę im dać od siebie wszystko, co najlepsze, aby osiągać nasze cele. Przyszłość jest jednak wciąż otwarta.
rozmawiał Bartosz Leja