Zakończony cykl FIS Grand Prix oznacza, że zima zbliża się wielkimi krokami. Fani przyzwyczaili się, że nowy sezon niesie ze sobą zmiany w przepisach dotyczących sprzętu, czy poszczególnych przeliczników. Tym razem jednak zmiany ekwipunku są kosmetyczne. Międzynarodowy Związek Narciarski zamierza jednak karać zawodników często naginających przepisy.
W ostatnim sezonie byliśmy świadkami częstych dyskwalifikacji szczególnie z powodu niewymiarowych kombinezonów. Rokrocznie FIS zaostrza przepisy, by zawodnicy nie wspomagali się lepszym sprzętem wbrew zasadzie fair play. W tym roku nie było radykalnych zmian, które mogłyby spowodować zamieszanie. Zanim jednak o zmianach, przyjrzyjmy się jakie są obecnie obowiązujące reguły dotyczące sprzętu skoczka narciarskiego.

Na początek narty. Ich długość nie może stanowić więcej niż 146% wzrostu zawodnika, szerokość natomiast nie może przekraczać 11,5 cm na przodzie w odległości 30 cm od czubków nart, maksymalna szerokość przy wiązaniach to 10,5 cm. Całość musi układać się w idealnie prostą linię, co oczywiście powoduje, że narty są bardziej „lotne”. Zaraz po „deskach” bardzo ważną rolę pełnią wiązania. Obecnie tworzone są tak, żeby podczas upadku szybko się wypięły, nie zagrażając zawodnikowi kontuzją. Buty narciarskie również są specjalnie dostosowane do dyscypliny sportu - są one elastyczne, nie blokują ruchów stopy. Ich tyły są specjalnie usztywnione, co umożliwia charakterystyczne wychylenie w locie. Dodatkowo oczywiście do obowiązkowego wyposażenia „lotników” należy kask i gogle. Ochrona głowy jest bardzo istotna przy prędkościach osiąganych na skoczni.

Na sam koniec sprzętowy „crème de la crème”, czyli kombinezon. To w jego przypadku w ostatnich latach wprowadzano najwięcej zmian. Regulamin FIS zaznacza, że kombinezon musi być wykonany ze specjalnej pianki o grubości 5 mm, może być dodatkowo pokryty metalicznym połyskiem. Aby zawodnik nie pomagał sobie podczas skoku poprzez zwiększenie powierzchni aerodynamicznej kostiumu, przepisy ograniczają jego wymiary góra do 10% powyżej wymiarów rzeczywistych zawodnika. Podczas tegorocznych pomiarów, które dotyczyły każdego zawodnika startującego w zawodach FIS, kombinezon był dokładnie sprawdzony w 6 różnych punktach na ciele skoczka. Wzięto pod uwagę: obwód klatki piersiowej, obwód w pasie, obwód uda, obwód od kroku przez ramię, oraz obwód barku i obwód ramienia. Przed każdym skokiem dodatkowo kontrolerzy sprawdzają wymiary kombinezonu w kroku skoczka.

Nowy punkt w regulaminie to zgoda na wprowadzenie nieelastycznej opaski (taśmy) wszytej w kombinezon od strony wewnętrznej. Element był testowany podczas letnich zawodów i zdał egzamin. Jego położenie jest również szczegółowo opisane: może on się znajdować maksymalnie jeden centymetr nad kością biodrową, jego dopuszczalna szerokość to 2–4 centymetry, a grubość 2 milimetry. Pasek musi być nierozciągliwy. Tutaj też pojawia się różnica w porównaniu z latem, wtedy pasek mógł odstawać od ciała na 3 cm, kiedy zimą dopuszczalne są tylko 2 cm. Celem tej innowacji jest zapobieganie manipulacjom przy wysokości kroku kombinezonu.

O sprzętowych zmianach w rozmowie z Tomaszem Kalembą z portalu eurosport.onet.pl wspomniała Agnieszka Baczkowska pełniąca funkcję asystenta dyrektora Pucharu Świata kobiet FIS. - Uznaliśmy, że trzycentymetrowa tolerancja wciąż mogłaby doprowadzać do nadużyć i obniżania kroku w kombinezonie. Zadaniem paska jest to, by zatrzymał on kombinezon nad biodrem. W momencie, kiedy ta tolerancja jest większa, mogłoby się okazać przy pewnej budowie ciała, że nie spełniałby on jednak swojej roli. U kobiet sprawa jest o wiele prostsza, bo zazwyczaj mają te biodra jednak mocniej wykształcone. Problemy pojawiają się u młodszych zawodniczek i u mężczyzn, których budowa ciała jest jednak inna. Zmniejszenie tej tolerancji ma być korzystne dla jury i kontrolerów - powiedziała przedstawicielka FIS.
Na deser - innowacja najciekawsza. Zawodnicy, którzy często są na bakier z przepisami i często przy ich nazwiskach pojawiają się literki DSQ, już zimą będą surowo karani. - Jury otrzymało dodatkową możliwość. Przy notorycznym bądź bardzo rażącym naruszaniu przepisów przez konkretnego zawodnika, jury będzie miało możliwość zdyskwalifikowania skoczka nie tylko w danym konkursie, ale też na cały weekend zawodów albo - co gorsza - na całą imprezę - mistrzostwa świata czy igrzyska olimpijskie - zaznaczyła Baczkowska. Dodajmy, że biorąc pod uwagę okres od sezonu 2005/2006 do sezonu 2015/2016, najczęściej dyskwalifikowaną nacją w zawodach rangi mistrzowskiej i PŚ byli Słoweńcy (21 dyskwalifikacji), a zawodnikiem, który uzbierał najwięcej indywidualnych wykluczeń był Bułgar Vladimir Zografski (7 dyskwalifikacji).
Pełna lista dyskwalifikacji od sezonu 2005/2006 >>>
Restrykcyjny pomysł bardzo spodobał się triumfatorowi tegorocznego Letniego Grand Prix, Maciejowi Kotowi: - To krok w dobrą stronę. Często było tak, że zawodnicy ryzykowali i liczyli na to, że albo nie będzie kontroli, albo na to, że im się upiecze. Bywało tak, że zawodnicy byli dyskwalifikowani, a potem na drugi dzień nie zmieniali nic w sprzęcie i trafiali akurat na konkurs, w czasie którego nie było kontroli - mówi Zakopiańczyk.
źródło: eurosport.onet.pl / informacja własna