Rzadko zdarza się, by trener w nieprzychylnych słowach publicznie wypowiadał się o swoich zawodnikach, a zwłaszcza Alexander Stoeckl, jednak teraz, gdy kontakt między nim a Phillipem Sjoeenem urwał się na początku Letniej Grand Prix, Austriak nie szczędzi gorzkich słów. - Brakuje mu pokory - mówi Stoeckl, który w narodowych kadrach nie widzi miejsca dla 20-latka.
Phillip Sjoeen, który z powodu psychicznego obciążenia i sportowego wypalenia na jakiś czas wycofał się ze świata skoków, w czasie trudnych chwil otrzymał sporo wsparcia nie tylko od swoich przyjaciół, ale także krajowego środowiska, które starało się pomóc mu w powrocie do startów w zawodach. I choć 20-latek na skoczni pojawił się ponownie, to z pewnością rzeczywistość nie wyglądała tak, jak sam by tego oczekiwał. Mimo to poczucie spełnionej misji ma sam Alexander Stoeckl.
- Przykro mi, ale czuję, że my, czyli Norweski Związek Narciarski, nasi sympatycy, a także ośrodek Olympiatoppen, zrobiliśmy wszystko, by umożliwić mu dalszy rozwój. Można mówić, że Sjoeen to talent, ale niestety nie jest w pełni świadomym i ukształtowanym zawodnikiem, jest ukierunkowany jedynie w niektórych dziedzinach, a to nie wystarcza - skomentował, nie bez nuty żalu, 42-letni szkoleniowiec.
Widać, że przez Austriaka przemawia nie tylko żal, ale też złość, bowiem bez ogródek przyznał, co myśli o podejściu swojego, jak widać byłego już podopiecznego, do sportu. - Nie znam go tak dobrze, by powiedzieć, co zostało przeoczone, ale myślę, że to zawodnik, któremu brakuje pokory - wyraził swoje zdanie Stoeckl, argumentując tym samym, dlaczego nie znajdzie miejsca w narodowych kadrach dla skoczka z Oslo. Zapytany, czy w karierze Sjoeena było zbyt dużo słów, a zbyt mało treści, odparł stanowczo: - Dokładnie, to klucz problemu.

Faktycznie, gdy urodzony wigilię Bożego Narodzenia Phillip Sjoeen zaczął osiągać coraz to lepsze wyniki, media ogłosiły go ogromnym talentem mającym w przyszłości kolekcjonować medale największych światowych imprez, w tym igrzysk olimpijskich, a sam zainteresowany wielokrotnie twierdził, że ma takie ambicje. Teraz nie ukrywa zdziwienia publicznymi wypowiedziami Stoeckla. - Ostatni raz rozmawiałem z nim, gdy trenowałem w kadrze B. To dziwne uczucie - czytać gazety i widzieć w nich osobiste opinie trenera o zawodnikach - skomentował brązowy medalista mistrzostw świata juniorów z 2015 roku, pytając retorycznie, dlaczego trener nie wyraził swoich wątpliwości wprost, w bezpośredniej rozmowie. Jak podaje strona telewizji NRK, Stoeckl miał jednak wysłać do Sjoeena maila z przeprosinami, w których przyznał, że okazał więcej gniewu i emocji, niż powinien.

Po wypowiedziach Stoeckla Sjoeen nie ukrywał, że wciąż zastanawia się nad swoimi możliwościami, a w jego głowie pojawiają się też myśli o zakończeniu kariery. - To przykre, bo mówi, że kocha skoki, ale nie znajduje motywacji do ich trenowania. Jeśli zrezygnuje, będziemy za nim tęsknić, ale mam nadzieję, że podejmie decyzję, która zadowoli jego samego - odpowiedział Stoeckl, zapytany o refleksje związane z wątpliwościami 20-latka.
Obecnie jednak Sjoeenowi skoki utrudniają nie tylko problemy z psychiką, ale i z przygotowaniem fizycznym, bowiem ból pleców spowodował, że dwukrotny drużynowy MŚJ nie oddał żadnego skoku od kilku miesięcy. - Nie myślę o tym, że opuszczę zimą konkursy. Celowo dystansuję się od środowiska, by poczekać, czy motywacja i żyłka do sportu wrócą - zakończył Sjoeen, który na motywacyjne zmiany w swoim życiu czeka już bardzo długo. Czy doczeka się w trakcie nadchodzącej zimy?
źródło: NRK / Dagbladet