Stefan Hula podobnie jak minionej zimy utrzymuje równą dyspozycję w Pucharze Świata. Regularnie zdobywa punkty, a tym razem stoi przed szansą na najlepszy w karierze wynik w Turnieju Czterech Skoczni. Jan Ziobro z kolei liczy z pewnością na przełożenie skoków treningowych na zawody. O faworycie mówi jasno: – Jaki Tande? Oczywiście, że Kamil!
Hula: „Nogi są w porządku”
Po nieco rozpoznawczych próbach w treningach (123,5 i 133,0 m / miejsca: 37. i 29.), solidne punktowane skoki kontynuuje Stefan Hula. 134,5-metrowa odległość pozwoliła mu na zajęcie 17. lokaty.
– Pogoda jest trochę kapryśna, ale robimy swoje. Jak na te obfite opady śniegu, to skocznia jest przygotowana bardzo dobrze. Mój skok w kwalifikacjach był bardzo dobry i solidny – przyznał 30-letni reprezentant Polski, jednak zaznaczył, że musiał dostosować się do rozbiegu Paul-Ausserleitner-Schanze: – Z tym miałem trochę w dwóch pierwszych skokach problemów. Nie mogłem znaleźć optymalnej pozycji. W kwalifikacjach było lepiej, lepsza pozycja i lepszy skok.
W klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni, Hula zajmuje aktualnie 20. lokatę (był 18. w Oberstdorfie, 16. w Garmisch-Partenkirchen i 42. w Innsbrucku). Ma zatem sporą szansę, aby poprawić dotychczasowy najlepszy rezultat – w poprzedniej edycji zajął 25. lokatę. – W Innsbrucku bardzo dużo nie straciłem – ocenił sam zainteresowany wspominając loteryjny jednoseryjny konkurs. – Zawsze jest o co walczyć, zawsze będę dawał z siebie wszystko. Oby wszystko sprawnie przebiegało i nic złego się nie stało. Nogi są w porządku, psychicznie i fizycznie czuję się całkiem nieźle – dodał.
Ziobro: „Jaki Tande? Kamil!”
Jan Ziobro był ostatnim z polskich zawodników, który uzyskał nominację na 65. Turniej Czterech Skoczni. W Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen co prawda pokazywał udane próby w treningach, awansował też do konkursowych zmagań, jednak finałowa trzydziestka była zbyt dużym wyzwaniem (zajmował 42. i 44. miejsce). Udało się dopiero w Innsbrucku, gdzie podopieczny trenera Matei zajął 23. lokatę. W Bischofshofen podobnie również uzyskał kwalifikację do konkursu głównego – skoczył 116,5 metra przy bardzo niesprzyjającym wietrze (0,54 m/s w plecy) i zajął 34. pozycję.
– Tutaj jest wszystko w porządku. Bergisel było wczoraj, dzisiaj jest Bischofshofen, było minęło. Odległość w kwalifikacjach była słaba, ale dostałem tam plus sześć punktów, zatem ten mój skok nabiera na mocy – ocenił sam zainteresowany, a o skokach treningowych (127,5 / 132,5 m, miejsca: 24. i 21.) powiedział ze śmiechem: – Zasnąłem, ale przed samym progiem się obudziłem.
Zapytany o faworyta całego Turnieju, odparł z humorem: – Oczywiście, że Kamil, jaki tam Tande. Kibicuję mu, bo mam do niego już za dużą stratę i już z nim nie wygram.
korespondencja z Bischofshofen, Julia Piątkowska