Mistrzostwa świata rozgrywane są w fińskim mieście już po raz siódmy. Choć w przeciągu ponad 90 lat skoki narciarskie bardzo się zmieniły, to jedno pozostaje nietknięte: trudne do przewidzenia warunki pogodowe. Mimo że tegoroczna edycja zmagań zaczęła się niefortunnie od odwołania treningu panów, to wielokrotny triumfator z Lahti, Adam Małysz, jest dobrej myśli.
Przypomnijmy, że MŚ w narciarstwie klasycznym oficjalnie zainaugurowano we wtorek wieczorem. Na środowy ranek zaplanowano oficjalne treningi pań i panów na skoczni normalnej (HS100). Silny wiatr już od rana zapowiadał, że doprowadzenie serii treningowej do końca będzie stało pod dużym znakiem zapytania. Skoczkinie rozpoczęły swoje próby o godzinie 11:00, jednak niekorzystne warunki pogodowe pozwoliły na oddanie skoku tylko 21 zawodniczkom.
Dla panów wiatr okazał się jeszcze mniej łaskawy – żaden ze skoczków nie zasiadł na belce startowej. Nie pomogło nawet przesunięcie o treningu o pół godziny (pierwotnie zaplanowany był na 14:00). Kolejne zaplanowane są na czwartek: o 11:00 na belce skoczni Salpausselkä zasiądą panie, zaś o 15:30 – panowie. Prognozy pogody zapowiadają zmniejszenie siły wiatru, co daje nadzieję na przeprowadzenie wszystkich serii treningowych do końca.
Świadomy losowości warunków, które stanowią swego rodzaju znak rozpoznawczy fińskich obiektów, jest dyrektor-koordynator PZN ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej, Adam Małysz. Podczas wtorkowej konferencji prasowej „Orzeł z Wisły” wspomniał też o roli, jaką Lahti odegrało w polskich skokach. – To miejsce, w którym wiele osiągnęliśmy i którym wiele możemy jeszcze osiągnąć. Lahti jest dla nas w pewnym stopniu magiczne, ale wiemy doskonale, że bywa i trudne – wiatr powoduje często wypaczenie wyników. Miejmy nadzieję, że nas to nie będzie dotyczyć – powiedział.
Dla Małysza Lahti to miejsce wyjątkowe – podczas zmagań światowego czempionatu w 2001 r. wywalczył tam złoty (na skoczni normalnej) i srebrny medal (na skoczni dużej), natomiast w ramach Turnieju Nordyckiego aż sześciokrotnie stawał na podium tamtejszych zawodów. Tam też w 2011 r. po raz ostatni wraz kolegami z reprezentacji dostał się do najlepszej trójki konkursu drużynowego.
Podwójny srebrny medalista olimpijski z Vancouver wierzy, że umiejętności „biało-czerwonych” okażą się najlepszą kontrą w walce z niekorzystnymi warunkami pogodowymi. – Nasi skoczkowie to prawdziwi profesjonaliści. Robią wszystko żeby odnosić sukcesy i nie tylko siebie, ale wszystkich nas w Polsce, zadowalać – dodał były reprezentant naszego kraju.
Najbardziej utytułowany polski skoczek odniósł się również do pokładanych w podopiecznych Stefana Horngachera sporych nadziei na medale tej prestiżowej imprezy. – Wiem, co chciałoby się usłyszeć – że będą same złote medale. To nie jest takie proste i przestrzegam wszystkich, żeby nie wywierali presji na chłopakach. Jedziemy walczyć, ale skoczkowie nie powinni być zbyt nerwowi, bo to może zgubić. Mają swoją pracę do wykonania i dołożą wszelkich starań, żeby odnieść sukces, a nam sprawić zadowolenie – podsumował czterokrotny zdobywca Kryształowej Kuli.
Okazało się, że Adam Małysz, jak na mistrza przystało, ma w zanadrzu gotową receptę na zmienne warunki. – Porozmawiam z Hannu Lepistoe, który jest teraz w Lahti – może coś z tym wiatrem pomoże, żeby nam warunki sprzyjały – zdradził. Naszym skoczkom życzymy optymalnych warunków pogodowych i sukcesów bez konieczności interwencji siły wyższej.
korespondencja z Warszawy, Magdalena Janeczko