Już pierwsze tygodnie po zakończeniu zimy przyniosły odważne decyzje związane ze zmianami personalnymi w polskich skokach. Nowe nazwiska pojawiły się w sztabach szkoleniowych, jak i w gronie zawodników. Jak powiedział nam prezes Andrzej Wąsowicz, możemy się spodziewać kolejnych roszad. – Nie są one po to, aby się zemścić, tylko po to, aby coś poprawić – zaznacza.
Horngacher zaskoczył PZN
We wtorek pojawiła się informacja związana z nominacjami do kadry A na sezon 2017/2018. Miejsce w pierwszej grupie szkoleniowej utrzymali: Kamil Stoch, Maciej Kot, Piotr Żyła, Dawid Kubacki, Stefan Hula, a do zespołu dołączyli Jakub Wolny, a także niespodziewanie Krzysztof Miętus. – To pomysł trenera Horngachera. Jako prezes zaskoczony jestem jednym nazwiskiem – przyznał w rozmowie z nazym portalem Andrzej Wąsowicz. – Jeśli chodzi o brak Janka… Wypaliła się współpraca na linii Horngacher-Ziobro i dlatego ta zmiana. Tego nie chciałbym komentować, to jest decyzja trenera. Tak się umawialiśmy, kiedy przychodził do nas do pracy, że to on będzie miał decydujące zdanie. Często przebywam z Adamem Małyszem, ponieważ tak się to odbywa, że te konsultacje idą właśnie przez Adama. W ubiegły piątek referował nam sytuację na posiedzeniu prezydium Polskiego Związku Narciarskiego w Krakowie. Po prostu to akceptujemy – dodał.
Pilne zmiany w kadrze B
Wspomniany Ziobro, który większą część minionej zimy spędził w Pucharze Świata, ponownie będzie się zatem musiał pogodzić z obecnością w kadrze B, którą po Robercie Matei obejmie czeski szkoleniowiec, Radek Židek. Wiceprezes PZN wyraźnie zaznaczył, że zmiany na stanowisku trenera bezpośredniego pucharowego zaplecza, były konieczne.
– Jeśli chodzi o kadrę B. Martwimy się tym i musimy reagować na rok przed igrzyskami olimpijskimi. Gdyby Horngacher chciał dokonać jakichkolwiek zmian personalnych w kadrze A, to zimą nie było po kogo sięgnąć. Wszyscy się cofnęli. Nastąpiła dla mnie niewytłumaczalna rzecz. Przecież ci chłopcy umieją skakać, ja często obserwuję ich w Wiśle Malince. To byli mistrzowie świata juniorów, medaliści, punktowali w Pucharze Świata… i nagle coś stanęło. Stąd nasz pomysł, że musimy reagować. Nie rezygnujemy z Roberta Matei, ale osobiście byłem zwolennikiem dokonania tej zmiany. Myślę że Radek Židek, którego dobrze znam, podoła temu zadaniu i doprowadzi do tego, że coś się ruszy – wyraził nadzieję Wąsowicz.
Działacz nawiązał jednocześnie do kadry A, która pod wpływem personalnych zmian na stanowisku trenerskim, od początku sezonu 2016/2017 zaczęła powracać do wysokiej dyspozycji. – Proszę zauważyć, co stało się przed przyjściem Horngachera. Może w kadrze B też się coś wypaliło, jak w przypadku Łukasza Kruczka i kadry A. Później przyszedł Horngacher, nagle wszyscy zmienili podejście i są tego efekty. Tutaj też na to liczę. Muszę powiedzieć, że to nie są jeszcze wszystkie zmiany. Musimy podsumować co się stało i co jeszcze trzeba zrobić.
Wąsowicz wyraźnie podkreślił, że mimo regresu kadry B, pozytywnie ocenia pracę trenera Macieja Maciusiaka w kadrze C określanej mianej grupy juniorskiej. – Maciusiak robi z juniorami doskonałą robotę, a to jest zaplecze do kadry B. Myślę, że tu coś się ruszy i pójdziemy znowu do przodu. Trzeba myśleć perspektywicznie – zaznaczył.
Co z tymi kobietami?
Sporym dylematem dla Polskiego Związku Narciarskiego okazuje się jednak przyszłość młodzieżowej kadry kobiet prowadzonej przez trenera Sławomira Hankusa. Szkoleniowiec, który mocno wierzy w potencjał swoich podopiecznych nie miał niestety okazji wraz ze swoimi zawodniczkami na większą liczbę startów na międzynarodowej arenie. Jak całą sytuację komentuje wiceprezes PZN?
– Działamy metodą prób i błędów. Niepotrzebne było żalenie się trenera Hankusa. Nie pojechali na mistrzostwa świata, bo szanse były tylko wirtualne. Dopóki się nie jest na skoczni, to można mówić o wszystkim… Nie rozmawialiśmy jeszcze bardzo poważnie o problemie z kobietami. Na pewno trzeba to zrobić, bo w przyszłości szkoda nam punktów. Ta kadra jest i póki co nie widzę potrzeby zmian. Musimy natomiast usiąść i zastanowić się nad przyszłością, ponieważ na igrzyskach olimpijskich nie ma konkursu drużyn mieszanych, a indywidualnie te dziewczyny jeszcze nie reprezentują tego poziomu. Trzeba pomyśleć jak to wzmocnić i w jakim kierunku pójść. Nasze ruchy nie są po to, aby się na kimś zemścić, tylko po to, aby coś poprawić – podsumował.
informacja własna