Z każdym kolejnym dniem tuż przed inauguracją sezonu w Wiśle wzrastają emocje zarówno wśród kibiców, jak i w samym środowisku związanym ze skokami. O przewidywania związane z zimą zapytaliśmy Tadeusza Kołdera, byłego trenera reprezentacji Polski, który na przełomie lat 70. i 80. doprowadził do sukcesów Piotra Fijasa i Stanisława Bobaka.

Zapytany o to, czy w drugim sezonie pod wodzą trenera Horngachera polscy kadrowicze nawiążą do sukcesów z ostatniej zimy, Kołder wyraził optymizm związany z formą Polaków, jednocześnie przestrzegając przed nadmierną euforią. – W zeszłym sezonie Polacy osiągnęli wysoki poziom i wyróżniali się na tle innych skoczków z innych państw. Należy jednak pamiętać, że był to jednak sezon przedolimpijski. Teraz pora na igrzyska, dlatego możemy oczekiwać pewnych niespodzianek ze strony pozostałych drużyn. Przede wszystkim są świetni Niemcy na czele z Wellingerem, choć osłabieni brakiem Freunda. Zawsze trzeba uważać na Norwegów, bo to drużyna, która w każdym momencie potrafi totalnie zaskoczyć. Nie powinniśmy się jednak szczególnie zamartwiać o dyspozycję naszych – wygląda to dobrze – przekonywał.

Były szkoleniowiec kadry, którą prowadził m.in. na igrzyskach w Lake Placid, nie szczędził ciepłych słów na temat zwycięzcy klasyfikacji LGP, Dawida Kubackiego. – W końcu wyraźnie zmienił swoją parabolę lotu. Wcześniej znany był z tego, że wychodził z progu na dużą wysokość i rotacja następowała u niego troszkę później. O ile mogło to się sprawdzać na mniejszych skoczniach, to na większych zawsze mu brakowało odległości. Teraz to poprawił i spodziewam się, że tym razem utrzyma swoją formę z lata – stwierdził 79-letni trener.

Według Kołdera, w nadchodzącym sezonie nie należy lekceważyć Kamila Stocha. – Na igelicie Kamil wydawał się troszeczkę słabszy, ale tylko na tle świetnie dysponowanych pozostałych naszych skoczków. Po cichu na pewno marzy o tym, żeby powtórzyć sukces z Soczi. Być może troszkę się oszczędzał latem, żeby nie złapać jakiejś kontuzji, która mogłaby go wyeliminować, tak jak niektórych czołowych zawodników z zagranicy. To bardzo inteligentny zawodnik, troszkę skryty, ale zawsze gotowy do uzyskiwania wielkich osiągnięć – powiedział, dodając, że większą niewiadomą jest dla niego forma Macieja Kota i Piotra Żyły.

Współpracującego ze Szkołą Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku szkoleniowca zapytaliśmy o to, czy zamieszanie z decyzjami personalnymi w kadrze B może negatywnie wpłynąć na funkcjonowanie reprezentacji. – Czasami jest więcej mowy, niż faktów, a z drobnostek robi się problemy, które w zasadzie nie istnieją. Pewne przesunięcia były spodziewane. Cieszę się, że teraz w Wiśle szansę na sprawdzenie się dostaną młodsi zawodnicy – Wolny, Wąsek, Kantyka, Czyż. Dobrze by było, żeby stanowili mocne zaplecze, może nie od razu z myślą o tych igrzyskach, ale o przyszłości. Obecny trzon kadry nie będzie przecież skakać w nieskończoność. Jestem jednak optymistą – przyznał.

Na koniec Tadeusz Kołder przyznał, że nie obawia się odwołania zawodów na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle-Malince. Taka groźba pojawiła się, ponieważ sztucznie wyprodukowany śnieg ponoć nie chce utrzymywać się na zeskoku. – W okolicy są już minusowe temperatury, a drogi oblodzone. Mogło być naprawdę dużo gorzej z pogodą. Największym zagrożeniem będzie ewentualny deszcz, ale wierzę że wszystko się uda – zakończył.
rozmawiał Mikołaj Szuszkiewicz