Dzięki srebrnemu medalowi Kamila Stocha w Oberstdorfie, swój bogaty trenerski dorobek powiększył także szkoleniowiec reprezentacji Polski, Stefan Horngacher. Austriak po konkursie Mistrzostw Świata w lotach narciarskich opowiedział o swoich wrażeniach z rywalizacji, decyzji o odwołaniu serii finałowej oraz o „norweskim patencie” na skocznie mamucie.
Stoch vs. Tande: "Kamil był gotowy"
Kamil Stoch w czasie jedynej sobotniej serii, dzięki lotowi na 211,5 metra zdołał wyprzedzić Niemca Richarda Freitaga i zająć pozycję wicelidera konkursu o MŚ w lotach. Niestety finałowa seria na skutek mocno wiejącego wiatru została odwołana, reprezentant Polski zdobył tytuł wicemistrzowski (skacząc w piątek 230 i 219 metrów) ustępując tylko Norwegowi Danielowi Andre Tande (212,0 / 227,0 / 200,0 m).

- Pogoda nie była wystarczająco dobra i musimy to uszanować. Kamil pokazał tu bardzo dobre próby, szczególnie po zawodach w Kulm, gdzie w jego wykonaniu obejrzeliśmy skoki, a nie loty narciarskie. Jestem bardzo szczęśliwy z tego srebrnego medalu - powiedział po zawodach trener polskiej kadry, Stefan Horngacher. Zapytany o to, czy nie żałuje odwołania finałowej rundy, odparł: - Szansa wciąż była. Nikt nie wie co mogłoby się wydarzyć w tych ostatnich skokach. Kamil z pewnością był gotowy na oddanie dobrej próby. Nie wiem co czuł Tande. Jest jak jest, srebro jest bardzo dobre. Jesteśmy zadowoleni.
Szkoleniowiec biało-czerwonych zdradził także, co spowodowało diametralnie różne skoki Stocha na "mamucie" w Tauplitz, w porównaniu do prób w Oberstdorfie. - Skocznia w Oberstdorfie jest inna od tej w Tauplitz. Kulm-Skiflugschanze jest naprawdę bardzo trudna. Ta w Oberstdorfie pozwala na bardziej stabilne loty w pierwszej fazie. To sprawia, że Kamil woli ją zdecydowanie bardziej - stwierdził. Warto podkreślić, że Kamil Stoch w ostatnich latach świetnie spisywał się także na skoczniach do lotów narciarskich w słoweńskiej Planicy oraz norweskim Vikersund. W czym tkwi tajemnica sukcesu Polaka? - Zmienił trochę pozycję najazdową, przystosował także swoją pozycję w locie bardziej do lotów narciarskich. Kamil w fazie lotu poprawił się najbardziej, szybuje bardziej symetrycznie, nie wykonuje w powietrzu niepotrzebnych ruchów - wytłumaczył Horngacher.
Austriacki szkoleniowiec przyznał też, że ceremonia medalowa, która odbyła się nie na skoczni, a wieczorną porą w deszczowym centrum Oberstdorfu, może w pewnym sensie wpłynąć na jutrzejszą formę lidera polskiej kadry. - Z pewnością nie jest to optymalne dla przygotowania do jutrzejszych zawodów, ale Kamil zdobył medal i musiał udać się na ceremonię. Myślę jednak, że on się z tego cieszy. Robi to co lubi.
Skład Polaków na drużynówkę

Stefan Horngacher po zawodach podjął także decyzję związaną ze składem polskiej kadry na niedzielne drużynowe zawody Mistrzostw Świata w lotach narciarskich. Biało-czerwone barwy reprezentować będą zgodnie z oczekiwaniami - Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Stefan Hula i Piotr Żyła. Szansy nie dostanie zatem Maciej Kot, który większość światowego czempionatu w lotach spędził w roli przedskoczka. - Wszyscy nasi podopieczni spisywali się dzisiaj znacznie lepiej. Jutro zaczniemy od Piotrka, który powinien zaprezentować dobry występ w drużynówce. Zarówno Piotrek, Stefan jak i Dawid pokazali dziś naprawdę dobre skoki. Na jutro postaramy się znaleźć jeszcze jakieś rezerwy, wtedy możemy powalczyć o medal nawet z Norwegami - zapewnił Austriak.
Horngacher zauważył jednak, że "Wikingowie" będą głównymi faworytami do złotego medalu. - Norwegowie mają dobre prędkości na progu, a także bardzo dobrą pozycję w locie i czucie powietrza. Można powiedzieć, że loty narciarskie to sport narodowy w Norwegii. Norwegowie zawsze byli nieprawdopodobnie świetni w lotach.
korespondencja z Oberstdorfu,
Bartosz Leja, Adrian Kyć