You are currently viewing Polskie sukcesy na Wielkiej Krokwi… Zakopiański obiekt talizmanem Biało-Czerwonych?
Polscy zwycięzcy w Zakopanem (od lewej: Kot, Stoch, Kubacki, Hula), fot. Julia Piątkowska

Polskie sukcesy na Wielkiej Krokwi… Zakopiański obiekt talizmanem Biało-Czerwonych?

Konkursy Pucharu Świata powracają do Zakopanego. Przed laty sukcesy odnosił tu Małysz. Obecnie na Wielkiej Krokwi znakomicie spisuje się polska drużyna z Kamilem Stochem na czele. Kibice nie wyobrażają sobie innego scenariusza, niż sukces Biało-Czerwonych także w tym roku. Jak na przestrzeni lat polscy skoczkowie radzili sobie w stolicy polskich Tatr?

 

Fijas, Bobak, Małysz i Stoch

Trudno sobie wyobrazić kalendarz Pucharu Świata bez konkursów na Wielkiej Krokwi im. Stanisława Marusarza (K-125 / HS-140). Magia tego miejsca jest tworzona przez polskich kibiców od lat, skutecznie dodając skrzydeł naszym orłom. Jest to obiekt wyjątkowy, na którym sukcesy osiągane przez Biało-Czerwonych nabierały przez lata wyjątkowego znaczenia, a wyniki niejednokrotnie przechodziły do historii tej dyscypliny.

Zakopane już od pierwszego sezonu Pucharu Świata, znalazło się w gronie osiemnastu obiektów goszczących zawody najwyższej rangi. Ostatni weekend stycznia 1980 roku, zwiastował wówczas nie lada gratkę dla kibiców skoków narciarskich. Pierwszy konkurs został rozegrany na Średniej Krokwi (26 stycznia), natomiast już dzień później zawody przeniosły się na większy obiekt. W zawodach ku uciesze kibiców zwyciężył Piotr Fijas, a drugie miejsce zajął Stanisław Bobak. Był to ogromny sukces naszych skoczków, a zarówno konkurs, jak i pierwszy debiutancki sezon, okazał się bardzo udany.

Trudno sobie wyobrazić, że na kolejne polskie podium w Zakopanem, kibice musieli czekać aż 22 lata. W międzyczasie zawody rozgrywano, natomiast żaden z Biało-Czerwonych nie zdołał wskoczyć do czołowej trójki. W latach 90. przed własną publicznością dobrze prezentował się Adam Małysz, lecz oddawane przez niego skoki, nie pozwalały wskoczyć na przysłowiowe pudło. Wszystko się zmieniło już w XXI wieku, gdy w Polsce wybuchła „Małyszomania”.

W sezonie 2001/2002 konkursy Pucharu Świata powróciły do Polski, a głównym faworytem do wygrania przed własną publicznością był naturalnie Małysz. Pomimo niepowodzenia w pierwszym konkursie, już dzień później „Orzeł z Wisły” ucieszył dziesiątki tysięcy polskich fanów. Wiślanin wyprzedził najgroźniejszego wówczas rywala, Niemca Svena Hannawalda i Fina Mattiego Hautamaekiego, zwyciężając po raz pierwszy na zakopiańskim obiekcie.

Już rok później w sezonie 2002/2003 znów świętować mogli kibice zgromadzeni pod Wielką Krokwią. Małysz dwukrotnie był trzeci, potwierdzając wysoką dyspozycję. W kolejnym sezonie pomimo obniżki formy, Małysz kolejny raz prezentował się tam wybitnie, mobilizując się na polskie konkursy. Dwa drugie miejsca świadczyły o wielkim sportowym charakterze naszego mistrza, jak i również o magii zakopiańskiego obiektu, która dodawała mu skrzydeł.

Przed kolejnymi startami w Zakopanem, wielu fanów mogło się zastanawiać, jak długo potrwa wspaniała seria wiślanina. W 2005 roku znów Polska była gospodarzem dwóch konkursów Pucharu Świata. W dniach 29-30 stycznia kibice zgromadzeni przed skocznią przeżyli euforię radości. „Orzeł z Wisły” dwukrotnie okazał się najlepszy, utwierdzając wszystkich w przekonaniu, że Wielka Krokiew jest talizmanem naszego mistrza. Przez cztery sezony Małysz nie schodził z podium – trzy razy wygrał, a siedmiokrotnie kończył zawody w pierwszej trójce.

Po kilku latach nieco słabszych występów, blask sukcesów nieco osłabł. Lokaty zajmowane przez Małysza były w pewnym stopniu wciąż zadowalające, lecz brakowało błysku z poprzednich sezonów. Wszystko zmieniło się w sezonie 2010/2011, czyli ostatnim w karierze naszego mistrza. W dniach 21-23 stycznia zaplanowano nie lada gratkę dla kibiców skoków w Polsce. Długi weekend ze skokami narciarskimi zwiastował wiele emocji i ekscytacji. Już w kwalifikacjach „Orzeł z Wisły” prezentował bardzo dobrą dyspozycję, skacząc najdalej. Nic więc dziwnego, że przed konkursem apetyty kibiców były duże. Pierwsza seria konkursowa potwierdziła wysoką formę wiślanina – 138,5 metra. Stało się jasne, że czwarty triumf był na wyciągnięcie ręki. W drugiej serii pomimo błędu w pierwszej fazie lotu, udało się – 128,5 metra wystarczyło, aby Małysz po raz czwarty w Zakopanem i 39. w karierze wygrał zawody rangi Pucharu Świata.

Uskrzydlony sukcesami starszego kolegi niewątpliwie był Kamil Stoch. Skoczek z Zębu podczas niedzielnego konkursu wygrał, pokazując sportową klasę i odnosząc pierwsze zwycięstwo w karierze. Skoki na odległość 123 i 128 metrów okazały się symboliczne dla dwóch skokowych pokoleń. Właśnie w tym samym konkursie Małysz zaliczył upadek, a Stoch w trudnych warunkach okazał się najlepszy. Magia tego miejsca wydawała się ponownie żywa.

W kolejnych sezonach tatrzańska skocznia okazała się po raz kolejny szczęśliwa. Najlepszy wówczas polski zawodnik, udowodnił, że triumf odniesiony rok temu, nie był dziełem przypadku. Skoczek z Zębu sezon później wygrał, wyprzedzając Niemca Richarda Freitaga i Austriaka Andreasa Koflera.

W kolejnych sezonach ku uciesze wielu tysięcy fanów, znakomita passa została podtrzymana. W 2013 roku Stoch był trzeci, a dwa lata później po raz kolejny nie miał sobie równych, odnosząc trzecie zwycięstwo na tym obiekcie, goniąc legendę skoków – Małysza. W sezonie 2016/2017 na Wielkiej Krokwi po raz czwarty zwyciężył Stoch, nadrabiając straty z pierwszej serii i ostatecznie kończąc zawody przed dwójką Niemców – Andreasem Wellingerem i Richardem Freitagiem. Mistrz olimpijski zwyciężając w zawodach, wyrównał wynik swojego mentora i zarazem byłego kolegi z drużyny. Niespełna 30-letni zawodnik potwierdził sportową klasę i wyjątkowość tego miejsca, która unosiła i dodawała skrzydeł naszym reprezentantom przez wiele lat.

 

Drużynowe sukcesy Polaków na Wielkiej Krokwi

Pomimo braku tak spektakularnych sukcesów drużynowo, nasi skoczkowie niejednokrotnie dawali sporo radości polskim kibicom zgromadzonym przed skocznią. Na pierwsze Biało-Czerwone podium kibice musieli poczekać do sezonu 2012/2013, kiedy w składzie: Piotr Żyła, Maciej Kot, Krzysztof Miętus i Kamil Stoch, pod wodzą trenera Łukasza Kruczka nasza drużyna spisała się bardzo dobrze, zajmując historyczne drugie miejsce. Było to szóste w historii podium naszego zespołu, lecz pierwsze odniesione na polskiej ziemi. Aby fani mogli zobaczyć kolejne drużynowe sukcesy w Zakopanem, musieli poczekać trzy lata.

W sezonie 2015/2016, czyli stosunkowo najsłabszym od wielu lat, nasi reprezentanci stanęli na podium, zajmując trzecie miejsce w składzie: Stękała, Kot, Hula i Stoch. Trzecie miejsce mogło cieszyć, lecz również budzić apetyt na nieco więcej, na pierwszą historyczną wygraną. Bardzo blisko było rok później. Polska znów otarła się o zwycięstwo, tym razem ustępując tylko Niemcom. Z dobrej strony zaprezentowali się: Żyła, Kot, Kubacki, Stoch.

To co nie udawało się dotychczas, udało się już w sezonie olimpijskim 2017/2018. Polacy zwyciężyli, wyprzedzając Niemców i Norwegów. Pierwszy historyczny triumf stał się faktem, a zwycięzcy przeszli do historii (Kot, Hula, Kubacki, Stoch). W kolejnym sezonie apetyty kibiców były wielkie i wszystko wskazywało na to, że sukces z ubiegłego sezonu zostanie powtórzony, bo przecież nasza drużyna w Pucharze Świata spisywała się świetnie. Tak kolorowo jednak nie było. Trzecie miejsce co prawda było sukcesem, natomiast w opinii wielu, wynik nieco rozczarował. Drużyna w składzie: Żyła, Kot, Stoch, Kubacki zameldowała się po raz kolejny w gronie najlepszych drużyn, ustawiając tym samym licznik na pięciu podiach. Na szczególną uwagę zasługuje jednak także rekordowy skok Dawida Kubackiego na odległość 143,5 metra.

Historia pisze się sama, a jej ciąg dalszy w dniach 24-26 stycznia 2020 roku.

 

Michał Pasek,
informacja własna

 

Dodaj komentarz