Od początku trudnej sytuacji międzynarodowej związanej z pandemią koronawirusa trwały spekulacje dotyczące możliwości rozegrania letniego cyklu FIS Grand Prix. Podsycił je jeszcze nowy dyrektor Pucharu Świata, Sandro Pertile, który nie wykluczył, że ten w ogóle się nie odbędzie. Teraz szef komitetu organizacyjnego inauguracyjnych zmagań w Wiśle, Andrzej Wąsowicz, poinformował, że zawody na skoczni im. Adama Małysza mogą się odbyć na przełomie sierpnia i września.
Andrzej Wąsowicz potwierdził w rozmowie z naszą redakcją, że lipcowy termin LGP w Wiśle (17-19 lipca), który był uwzględniony we wstępnym terminarzu sezonu 2020/2021, jest mało prawdopodobny. Nie jest jednak wykluczone, że zmagania na igelicie w Beskidach odbędą się nieco ponad miesiąc później. Podkreślił jednak, że nic nie jest jeszcze pewne a nowy dyrektor Pucharu Świata cały czas trzyma rękę na pulsie.
Sandro Pertile poinformował przewodniczących komitetów organizujących zawody Letniego Grand Prix, że propozycja nowego terminarza ma pojawić się nie później niż w pierwszej dekadzie maja. Wtedy włodarze będą mieli możliwość podjęcia decyzji o ewentualnym podjęciu się przygotowania i przeprowadzenia zawodów, bądź też rezygnacji.
Komitet organizacyjny zawodów w Wiśle chce zorganizować inaugurację LGP 2020, jest jednak jeden warunek – „nie” dla pustych trybun. – Podejmiemy się organizacji imprezy inauguracyjnej, jedynie jeśli będą mogli w niej wziąć udział kibice. Chcemy promować narciarstwo, chcemy promować skoki, a zawody bez kibiców kłócą się z tą ideą – mówi Andrzej Wąsowicz. Wykluczył także możliwość przeprowadzenia konkursów w październiku wtedy bowiem rozpoczyna się produkcja śniegu na inaugurację zimowego sezonu.
Wybiegając w przyszłość, pojawiają się pytania o rywalizację w Pucharze Świata. Wraz z przesunięciem letniego cyklu, istnieje ryzyko, że zmianie uległby także kalendarz zimowych zmagań narciarskiej elity. Jak mówi szef komitetu organizacyjnego konkursów w Wiśle, istnieje możliwość przesunięcia inauguracji sezonu zimowego o tydzień lub dwa. Pewne jest jednak że rywalizacja „pierwszej ligi” na pewno rozpocznie się w Wiśle, tak po zakończeniu listopadowych zawodów przed rokiem powiedział Sandro Pertile. Zawody te nie są zagrożone także pod względem finansowym, co w dobie informacji napływających ze związków narciarskich innych krajów, jest dobrą wiadomością. Umowy ze sponsorami obowiązują bowiem do końca przyszłego sezonu.
Jak przyznaje jednak Andrzej Wąsowicz, przychody mogą być w tym roku nieco niższe. Chociażby wyciąg krzesełkowy, który normalnie wwozi zawodników na górę skoczni, a poza sezonem służy także zwiedzającym skocznię turystom, aktualnie jest nieczynny. Duży przychód notowany jest także z biletów na zawody. – Dochód wejściówki na Letnie Grand Prix są w stanie pokryć jedną trzecią kosztów organizacji imprezy – zdradził szef komitetu organizacyjnego. Organizatorzy wiedzą jednak, że kondycja finansowa podmiotów w Polsce może ulec zmianie, dlatego będą musieli rozważyć zmiany cen biletów.
Inną ważną informacją jest ewentualne otwarcie obiektów sportowych i udostępnienie ich do użytku zawodnikom. Włodarz skoczni im. Adama Małysza (HS-134) zapytany o możliwy termin powrotu skoczków do treningów w Wiśle, powiedział, że skocznia jest w pełni gotowa na nadejście letniego sezonu i jeśli sytuacja na to pozwoli polska kadra mogłaby rozpocząć treningi w Malince już na początku maja. Wszystko jest jednak uzależnione od rozwoju pandemii i decyzji władz państwowych. Najważniejsze jest bowiem dobro i zdrowie nie tylko zawodników i członków drużyn, ale także obsługi obiektów.
Wszystko jednak wyjaśni się dopiero w kolejnych tygodniach. Szef komitetu organizacyjnego zawodów w Wiśle jest pewien, że podejmowane decyzje będą miały na względzie przede wszystkim bezpieczeństwo. Póki co pozostaje nam czekać na oficjalne wieści zarówno ze strony Polskiego Związku Narciarskiego, jak i Międzynarodowej Federacji Narciarskiej.
Zofia Sosnowska,
informacja własna