Po drastycznej różnicy zdań pomiędzy najlepszą obecnie skoczkinią na świecie, Norweżką Maren Lundby, a działaczami Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS), w kwestii zielonego światła dla lotów narciarskich pań, sprawa ta ma swój ciąg dalszy. Pojawia się coraz więcej głosów popierających rozwój skoków narciarskich kobiet. Nie brakuje jednak także głosów sprzeciwu.
„Mamut” w Vikersund nie dla kobiet

Po ukazaniu się propozycji kalendarzy na sezon 2020/2021, łatwo można było zauważyć, że nie ma w nich konkursu lotów narciarskich kobiet w Vikersund. A o taki lobbowali Norwegowie, na czele z Maren Lundby oraz dyrektorem sportowym tamtejszych kadr, Clasem Brede Bråthenem. Okazuje się, że propozycja norweskich działaczy, aby finał Pucharu Świata odbył się właśnie na „mamuciej” skoczni Vikersundbakken (HS-240), została odrzucona większością głosów. Oficjalnie decyzja była podyktowana tym, że na termin 19-21 marca 2021 roku są już zaplanowane zmagania w rosyjskim Niżnym Tagile. Nieoficjalnie, chodziło o obawę wobec konsekwencji rywalizacji kobiet na tak dużym obiekcie.
– To dyskryminacja. Słyszałam argumenty tak głupie, że nie można ich traktować poważnie. Oczywiście to nie jest dobra decyzja, ale nie jestem zaskoczona. Niektórzy ludzie tam po prostu siedzą i o wszystkim decydują, nie mając o niczym pojęcia. Często są nieobecni na naszych konkursach i w kwestii skoków narciarskich kobiet mają najmniejszą wiedzę – powiedziała Lundby norweskiemu portalowi Dagbladet.no. Norweżka jako niepoważne traktuje argumenty związane z obawami o upadki i kontuzje. – Bez względu na to, czy jest się mężczyzną, czy kobietą, zajmujemy się sportem mocno ryzykownym i jesteśmy świadomi ryzyka. Jeśli działacze uważają, że mogą się zdarzać niebezpieczne upadki, to przez lata nieodpowiedzialne było zezwalanie na loty mężczyzn – skwitowała.

Przypomnijmy, że pojedyncze próby na skoczniach do lotów narciarskich oddawały już takie zawodniczki, jak Austriaczka Daniela Iraschko-Stolz, czy Norweżki Anette Sagen i Line Jahr. Pierwsza z wymienionych skoczkiń już w 2003 roku na Kulm-Skiflugschanze (HS-200) poszybowała na odległość 200 metrów i do dzisiaj jest to nieoficjalny żeński rekord świata w długości lotu. Od tego czasu w kwestii rywalizacji kobiet na „mamutach” zmieniło się jednak niewiele, a praktycznie nic. Nie można jednak nie zauważyć, że coraz więcej konkursów kobiet w Pucharze Świata odbywa się nie na normalnych, 90-metrowych obiektach, a na dużych 120-metrowych skoczniach. Panie coraz bardziej oswajają się zatem z większymi prędkościami i dłuższymi skokami, w przypadku najlepszych przekraczającymi nawet 140 metrów.
Szerokie poparcie działaczy i norweskich władz
Dlatego też od kilku lat Maren Lundby jest jedną z zawodniczek najgłośniej kontestujących odmowne decyzje FIS w kwestii zezwolenia na loty narciarskie kobiet. – Mogłabym wymienić nazwiska przeciwników tego pomysłu, ale nie jestem pewna, czy chcę. Tę sprawę należy rozwiązać na najwyższych szczeblach – podkreśliła. Jej działania wsparł nie tylko wspomniany Clas Brede Bråthen, który o opiniach FIS powiedział, że są „z epoki kamienia łupanego”, ale też prezes Norweskiego Związku Narciarskiego, Erik Røste. Co więcej, w sprawę ma zaangażować się nawet norweski minister kultury i równouprawnienia Abid Raja, znany też jako ceniony prawnik broniący praw obywatelskich. Polityk już wcześniej wspierał Lundby w zakresie działań na rzecz poprawy sytuacji kobiet w skokach narciarskich.

Nie brakuje też słów wsparcia z trenerskiej strony. Szkoleniowiec męskiej kadry narodowej Norwegii, Alexander Stöckl, przyznał, że pomimo różnicy w skokach narciarskich kobiet i mężczyzn, panie mogą poradzić sobie na „mamutach”. – 15-20 skoczkiń radzi sobie na nartach naprawdę świetnie. Trzeba przyznać, że istnieje różnica w sile i odporności u mężczyzn i kobiet, panowie mają pewną przewagę ze względu na różnicę płci. Jednak jeśli chodzi o skoki narciarskie, umiejętności latania są ważniejsze od siły. Niektóre skoczkinie mają co najmniej tak dobre zdolności latania, jak skoczkowie – ocenia trener z Austrii. Zwraca jednak też uwagę na drugą stronę medalu. – Na skoczniach do lotów jest większa prędkość, która jeszcze wzrasta wraz z fazą lotu. To wyzwanie i większe ryzyko. Rozumiem jednak Maren Lundby. Szczególnie z jej punktu widzenia trudno zrozumieć, że nie ma zgody na loty w Vikersund. Maren jest siłą napędową skoków kobiet.
Póki co trudno jednak oczekiwać, że 18 maja, kiedy dopracowana zostanie kolejna wersja kalendarzy zawodów Letniego Grand Prix i Pucharu Świata w sezonie 2020/2021, Vikersund znajdzie się w żeńskim grafiku. Mimo tego warto wspomnieć, że skoczkinie przez lata musiały domagać się startów najpierw w Mistrzostwach Świata, później w Pucharze Świata, a następnie w Zimowych Igrzyskach Olimpijskich. Zapewne przyjdzie czas i na loty. Tylko czy doczeka się tego jedna z najwybitniejszych przedstawicielek tej dyscypliny, Maren Lundby?
źródło: Dagbladet.no