Wymiana zdań Maren Lundby z Sandro Pertile wzbudziła sporo emocji w kwestii lotów narciarskich kobiet. Norweżka wraz z rodzimymi działaczami apelowała o to, aby konkurs na „mamucie” w Vikersund znalazł się w kalendarzu już w 2021 roku. Włoski dyrektor Pucharu Świata był temu przeciwny. Okazuje się, że jest więcej sceptycznych głosów w kwestii rywalizacji kobiet na tak dużych skoczniach.
Lundby vs Pertile

Według Maren Lundby, która od trzech sezonów rządzi na światowych skoczniach, nadszedł czas, aby dać kobietom szansę na loty. Panie, które najpierw w Pucharze Świata rywalizowały na „normalnych” dziewięćdziesiątkach, później wskoczyły na „duże” sto dwudziestki, teraz coraz częściej domagają się konkursów na „mamucich” dwusetkach. 25-letnia norweska zawodniczka uważa, że najbezpieczniejsza byłaby do tego właśnie Vikersundbakken (HS-240), na której prędkość na progu nie jest tak duża jak na pozostałych „mamutach”, ponadto tor lotu nie jest tam aż tak wysoki.
Pomimo norweskich propozycji, lobbowania ze strony tamtejszych działaczy i trenerów, Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS), nie była przekonana do tego pomysłu i dość szybko odrzuciła go podczas obrad komisji kalendarzowej. Wśród argumentów przeciwników pojawiały się przede wszystkim obawy przed poważnymi upadkami i kontuzjami oraz wciąż zbyt małe doświadczenie wystarczająco dużej grupy skoczkiń. Nowy dyrektor PŚ Sandro Pertile stwierdził, że jeszcze nie nadszedł czas na tak odważny krok w skokach narciarskich kobiet. Przeciwnicy norweskiej propozycji zaznaczali jednocześnie dość asekuracyjnie, że loty narciarskie kobiet to przyszłość, na którą będzie trzeba poczekać jeszcze kilka lat.
Bez ryzyka w Vikersund, ale skoki to „produkt”

W tym gronie jest także trener polskiej kadry skoczkiń, Łukasz Kruczek, który wymienia inne mankamenty pomysłu rodem z Kraju Wikingów. – Myślę, że to temat przyszłości, do którego na pewno jako dyscyplina, skoki kobiet dojdą. Maren apeluje i doskonale ją rozumiem, bo w obecnej dyspozycji na pewno byłaby jedną z faworytek. Nie widzę przeszkód do samego skakania na takiej skoczni i jeśli chodzi o obiekt w Vikersund, to w ogóle nie ma zagrożenia – ocenił w rozmowie z naszym portalem. Wcześniej rozmawiając z Mateuszem Leleniem z TVP Sport stwierdził, że nawet cztery polskie skoczkinie poradziłyby sobie bezpiecznie na tak dużym obiekcie.
– Jedyną przeszkodą jest przedstawienie skoków kobiet, jako produktu telewizyjnego. Zawody są skomercjalizowane i aby wszystko miało szanse powodzenia, musi być dobrym produktem. Myślę, że na ten moment, mówimy o stanie na koniec minionego sezonu, nie ma tak dużej liczby zawodniczek by pokazać rywalizację na wysokim poziomie, szczególnie na skoczni w Vikersund. Poziom jednak tak szybko się zmienia, że niebawem zobaczymy zawodniczki również na skoczniach do lotów – skwitował Kruczek.
Za mało „lotniczek”?

Podobne zdanie na ten temat ma dyrektor sportowy Niemieckiego Związku Narciarskiego, Horst Hüttel, który twierdzi, że około 15-20 zawodniczek byłoby już w stanie poważnie rywalizować na „mamucich” skoczniach. Działacz dodaje jednak, że trudno byłoby rozegrać w pełni konkurencyjne zawody z udziałem 40 skoczkiń. – Dla niektórych dziewczyn jest jeszcze za wcześnie – ocenił w rozmowie z portalem Sport1.de mimo tego, że znakomita niemiecka zawodniczka, Katharina Althaus wsparła propozycję Maren Lundby.
Zgodnie z takimi opiniami, przy obecnym poziomie doświadczenia pucharowego ogółu, konkurs lotów byłby nie faktycznym przeglądem poziomu poszczególnych nacji, a rywalizacją nielicznej czołówki. Możliwe, że nieco mniej znaczące ekipy nie miałyby w takich zmaganiach szans na występ. To mogłoby jeszcze powiększyć dysproporcje.
– To byłaby rywalizacja najlepszej 10-15 pań, a przecież inne zawodniczki też są istotne. Konkursy zorganizowane dla tak małej liczby skoczkiń, byłyby dyskryminujące dla reszty. Warto oddać głos nie tylko najlepszym, ale wysłuchać opinii większości kobiet startujących w Pucharze Świata. Może się mylę, ale wątpię czy jest choćby 20 skoczkiń, które są gotowe latać choćby powyżej 150 metrów – ocenił włoski szkoleniowiec, Claudio Gabrielli. Przyznał jednak, że jego rodaczka Lara Malsiner, dwukrotna medalistka mistrzostw świata juniorów, zapytana o to czy odważyłaby się oddać skok na „mamucie”, bez wahania potwierdziła.
Bartosz Leja,
źródło: informacja własna / Sport1.de