W piątkowych zawodach Letniego Pucharu Kontynentalnego w Wiśle na podium zabrakło miejsca dla reprezentanta Polski, jednak pozytywnie można ocenić występ Aleksandra Zniszczoła. 26-letni wiślanin zajął czwarte miejsce, ocierając się o czołową trójkę stawki. Mimo tego trener Maciej Maciusiak wspomniał o niedosycie. - Po to trenujemy, aby wygrywać. Po zgrupowaniu w Ga-Pa chłopaki nie byli jednak w Wiśle "na świeżości" - ocenił.
Zniszczoł: "To był dla mnie udany dzień"
Zniszczoł już podczas rund poprzedzających konkurs zasygnalizował, że to może być jego dzień. W oficjalnym treningu skok na 132,5 metra dał mu szóste miejsce, a w serii próbnej 129 metrowa odległość pozwoliła mu zająć trzecią lokatę. Czołową trójkę polski skoczek zajmował też na półmetku zawodów, które otworzył skokiem na 131 metrów. W rundzie finałowej uzyskał 129,5 metra, co ostatecznie wystarczyło do zajęcia czwartego miejsca. Wyżej od niego uplasowali się Niemiec Martin Hamann, Norweg Sander Vossan Eriksen oraz Słoweniec Anže Lanišek. Do tego ostatniego Polak stracił 4,3 punktu. Biorąc pod uwagę wszystkie próby Zniszczoła, w każdej z rund nasz reprezentant meldował się w czołowej szóstce stawki.
- Jestem zadowolony z tego wyniku, bo skoki były fajne i ogólnie był to udany dzień dla mnie. Od samego początku wykonywałem dobrą pracę, dlatego szkoda troszkę tego ostatniego skoku, bo był on jednak jednym z gorszych, ale takie rzeczy się zdarzają. Najwięcej radości dał mi skok z pierwszej serii. Czułem, że wszystko fajnie zapracowało na progu. Troszeczkę może w powietrzu było gorzej, ale całościowo wydaje mi się, że to właśnie ten pierwszy skok konkursowy był najlepszy Uważam, że trzy fajne skoki na cztery to dobry wynik - podkreślił podopieczny trenerów Doležala i Maciusiaka.
Warto podkreślić, że to właśnie Aleksander Zniszczoł jest jednym z sześciu polskich skoczków, którzy w swoim dorobku mają triumf w klasyfikacji generalnej Letniego Pucharu Kontynentalnego (w tym gronie są jeszcze Klemens Murańka, Jakub Wolny, Kamil Stoch, Marcin Bachleda i Robert Mateja). Ponadto w tym cyklu wiślanin ma na swoim koncie osiem konkursowych podiów. Czego zabrakło tym razem? - Niekoniecznie było to zmęczenie, po prostu tak wyszło. Najlepsi też popełniają błędy. Akurat mieliśmy taką porę zawodów, podczas której w Wiśle wiatr lubi mieszać, ale ja osobiście nie mogłem narzekać na warunki, bo złe one nie były - podsumował.
Maciusiak: "Czujemy niedosyt. Trenujemy, aby wygrywać"

Po pucharowe punkty do klasyfikacji generalnej sięgnęli także: 10. Paweł Wąsek, 14. Tomasz Pilch, 17. Stefan Hula, 18. Klemens Murańka, 19. Maciej Kot, 22. Andrzej Stękała oraz 26. Jakub Wolny. Poza czołową trzydziestką wylądowali: 33. Jarosław Krzak, 41. Kacper Juroszek, 41. Mateusz Gruszka i 46. Adam Niżnik.
Pierwsze tego lata drugoligowe zawody na skoczni im. Adama Małysza podsumował trener Maciej Maciusiak. - Na pewno czujemy niedosyt po tym konkursie, bo u niektórych zawodników te skoki powinny być zdecydowanie lepsze. Oczywiście byli też zawodnicy, którzy przenieśli te skoki z treningu na zawody, niemniej jednak ten niedosyt pozostaje, bo po to trenujemy, aby wygrywać - podkreślił jeden ze szkoleniowców polskiej kadry narodowej.
- Nie przygotowywaliśmy się szczególnie pod te zawody tylko realizowaliśmy wcześniej założony plan treningowy. Można powiedzieć, że praktycznie z marszu przyjechaliśmy tutaj do Wisły ze zgrupowania w Garmisch-Partenkirchen, więc na pewno chłopaki nie byli "na świeżości". Ale nie ma to znaczenia, bo dobrze trzeba skakać zawsze i wszędzie. Myślę, że nie mieliśmy poważniejszy problemów tutaj, ale wiemy, że co niektórych zawodników stać na zdecydowanie lepsze skoki. Olek cały dzień miał dobry, bo wszystkie skoki były na dobrym poziomie. Te ostatni skok oczywiście trochę spóźnił i minimalnie go urwało na progu, ale ładnie popracował w locie i jeszcze udało mu się wyciągnąć z tego dobre metry. Myślimy, że jutro będą zdecydowanie stabilniejsze warunki i powalczymy o lepsze miejsca - podsumował Maciusiak.
Anna Karczewska / PZN