You are currently viewing Problemy Romana Koudelki. Czech nie wystartuje w Wiśle. „Musiałem trzy razy zaczynać od zera”
Roman Koudelka (fot. Julia Piątkowska)

Problemy Romana Koudelki. Czech nie wystartuje w Wiśle. „Musiałem trzy razy zaczynać od zera”

Nadchodzi piętnasty pucharowy sezon w jego karierze, ale Roman Koudelka nie będzie miał możliwości wystartować w jego pierwszych zawodach. Czeski skoczek boryka się z kontuzjami, które przytrafiły mu się w lecie. Pierwszy upadek zaowocował urazami kostki i ramienia, a przy drugim nie wytrzymało kolano. Koudelka planuje jednak wrócić do gry przed tuż Bożym Narodzeniem, w Engelbergu, aby złapać odpowiednie nastawienie przed swoim ulubionym Turniejem Czterech Skoczni.

 

Sporo już przeżyłem – przyznaje 31-letni skoczek w wywiadzie dla czeskich mediów. Zabraknie go w konkursach w Wiśle, nie pojedzie też do fińskiej Ruki ani do Niżnego Tagiłu. Jego udział w przełożonych Mistrzostwach Świata w Narciarstwie w Planicy z 10 na 13 grudnia również jest niepewny. – Nie ma na to za bardzo szans – twierdzi Koudelka. Celem jest dopiero szwajcarski Engelberg 18-20 grudnia. – Tam chciałbym skoczyć, aby mieć przed Turniejem chociaż jedne zaliczone zawody.

Mimo komplikacji zdrowotnych odwieszenie nart na kołek zdecydowanie nie wchodzi w grę. – Szkoda by było zamykać karierę kontuzją. Kiedy kontuzjowałem kolano, cały dzień byłem zły i myślałem o tym, że to niemożliwe, co się dzieje w tym roku. Ale następnego dnia wiedziałem, że bardzo chcę wrócić. Mam ochotę skakać, sprawia mi to przyjemność. Nawet kiedy pojawiają się przeszkody, mam siłę, by je przełamać i dalej walczyć.

Po dłuższych przygotowaniach polegających na treningu siłowym Koudelka zaczął skakać w lipcu. Na małej skoczni w Villach testował nowe buty. – Zupełnie mi nie siadły, nie czułem się z nimi dobrze – opisał swoje odczucia. Przy ostatnim skoku dnia po odbiciu jeszcze dobrze wyleciał, ale za chwilę nastąpiła nieprzyjemna niespodzianka. – Nie wiem, co się stało, czy to były te buty, czy mój błąd. Wiatr nie odegrał żadnej roli, ponieważ nie wiało. Ale moje narty opadły i upadłem na brzuch i na głowę.

Ostatni raz przeżył podobnie groźny upadek dziewięć lat temu. Na treningu przed zawodami w grudniu 2011 roku pękł mu kask i trafił do szpitala na obserwację. Tym razem oznaczało to naciągnięte więzadła w kostce i obolałe ramię. Przede wszystkim jednak ucierpiała psychika. – Dla głowy skoczka jest to bardzo nieprzyjemne – przyznał.

Po miesiącu rekonwalescencji odzyskiwał dobre samopoczucie w Lomnicy nad Popelkou, gdzie dorastał i do dzisiaj mieszka. Od nowego trenera reprezentacji, Františka Vaculíka, dostał pozwolenie na indywidualne przygotowania. – Cieszę się, że wyszedł mi naprzeciw i pozwolił, żebym się ponownie oswoił ze skakaniem na małej skoczni. Dobrze, że tę skocznię tutaj mam, dodało mi to pewności siebie – powiedział Koudelka.

Niestety, ten entuzjazm nie trwał długo. Dobrze skakało mu się jeszcze na małej skoczni w Szczyrku, następnie dołączył do kadry narodowej w Zakopanem. A w drugim treningu przydarzył się kolejny upadek. – Skoczyłem daleko, a przy lądowaniu podgięło się pode mną kolano. Zwichnąłem je, a więzadła krzyżowe zostały na szczęście tylko naderwane.

Nastąpił kolejny okres odpoczynku, a po nim już po raz trzeci – trening kondycyjny. – Musiałem za każdym razem zacząć od zera i doświadczyć największej udręki. W zeszłym tygodniu łzy napływały mi do oczu, ponieważ nogi nigdy w życiu tak mnie nie bolały, ale później już poszło szybko. Kolano mnie nie boli i cieszę się, że mogę zacząć trenować, a to dodało mi energii – zapewniał Koudelka.

Ponownie wykorzysta do pierwszych skoków gościnność łomnickiego ośrodka. Tym razem musiał jednak poprosić kierownictwo klubu, aby jeszcze nie przygotowywano skoczni do użytku w zimie. – Poprosiłem, aby nie zakładali siatek na igelit, abym mógł zrobić dwa lub trzy treningi. Zgodzili się, ze co im dziękuję.

Koudelka rozpoczyna sezon z minimalną liczbą „wyskakanych” dni. ­- Dlatego jestem ciekaw, jak mi pójdzie. Celem są Mistrzostwa Świata w Oberstdorfie i tradycyjnie, Turniej. To dla mnie zawsze jeden z najważniejszych punktów sezonu. Bez publiczności pewnie będzie trochę smutniejszy, ale ma wielki prestiż i zawsze sprawiał mi niesamowitą radość. Nadal skaczemy, podróżujemy, a jeśli coś pójdzie nie tak, to trzeba to rzucić za siebie i iść dalej. To mi pasuje.

Anna Libera,
źródło: iDNES.cz

 

Dodaj komentarz