Jeszcze w skokach treningowych i serii próbnej wydawało się, że liderem polskiej kadry będzie Kamil Stoch. Wicemistrz świata w lotach sprzed dwóch lat przyjechał do Planicy, czyli miejsca które uwielbia, w solidnej formie. Pierwszy mniej udany skok sprawił jednak, że już na starcie jego strata do ścisłej czołówki jest dość spora. – W dalszym ciągu pracuję nad pozycją najazdową – wyznał.
W czwartek Stoch zajmował w treningach szóste i piąte miejsce po lotach na 229,5 i 232,5 metra. W kwalifikacjach również było bardzo solidnie – 226 metrów i ponownie szósta pozycja. Piątkowa seria próbna jeszcze bardziej zaostrzyła apetyty kibiców, jak i samego zawodnika – 239 metrów i czwarta lokata. W pierwszej rundzie konkursowej niestety nie było już tak dobrze – 213 metrów przy stosunkowo płaskim torze lotu jak na Letalnicę, przy minimalnym wietrze pod narty, pozwoliło Polakowi osiągnąć 213 metrów. To dawało trzynaste miejsce i już na starcie sporą stratę punktową do najlepszy. Finałowa próba na 229 metrów pozwoliła przesunąć się Stochowi na ósmą lokatę i choć trochę zmniejszyć dystans do najgroźniejszych zagranicznych rywali.
– Pierwsza seria była taka, jak to już bywało tej zimy, czyli kiepska. Za dużo błędów. W drugim skoku już było okej, dużo lepiej. Natomiast zdecydowanie najlepszym skokiem był ten próbny i szkoda, że nie udało się tego powtórzyć w zawodach – powiedział reprezentant Polski w rozmowie z Sebastianem Parfjanowiczem z TVP Sport. 33-letni skoczek z Zębu zapytany o to, czy trudno było mu się zmobilizować po słabszej pierwszej próbie, odparł: – Wystarczyło ochłonąć, oczyścić głowę i iść na drugą serię jakbym otwierał nowy rozdział.
Wielu obserwatorów zwracało uwagę na słabą prędkość na progu, którą w pierwszej rundzie zanotował Kamil Stoch. Podczas gdy Polak wyskakiwał do lotu ze 103 km/h „na liczniku”, liderujący na półmetku zmagań Karl Geiger osięgnął aż 105 km/h. Mimo, że reprezentant Polski jest znany z niższych prędkości na progu, 1,5 km/h różnicy może zapewniać w powietrzu lepszą prędkość przelotową, a co za tym idzie dodatkowe metry i finalnie lepsze odległości. Stoch zwracał jednak uwagę na inne mankamenty w swojej technice.
– Metry są najważniejsze, nie prędkość – uciął temat z uśmiechem, po czym dodał: – W dalszym ciągu pracuję nad pozycją najazdową i tam jest wiele do poprawy. Przy takiej niestabilnej jeździe wystarczy, że wjadę za aktywnie, albo za mało aktywnie do progu i później są problemy.
Szansa na poprawę ósmej lokaty już jutro. Przypomnijmy, że złoty medal mistrzostw świata w lotach, to ostatnie najważniejsze trofeum, którego Stochowi brakuje jeszcze w imponującym sportowym dorobku. Polak ma już na swoim koncie mistrzostwo olimpijskie, mistrzostwo świata, Kryształową Kulę za Puchar Świata, a także zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni. Najbliżej triumfu w czempionacie w lotach był przed dwoma laty w Oberstdorfie, kiedy to wywalczył srebrny medal. Złoto zdobył wówczas Norweg Daniel Andre Tande. Wcześniej Stoch zajmował 5. (Harrachov 2014), 10. (Vikersund 2012), 16. (Planica 2010), 34. (Oberstdorf 2008) i 35. (Tauplizt 2006) miejsce. Jedynie w 2016 roku nie przebrnął kwalifikacji w Tauplitz.
źródło: TVP Sport