Polska, Niemcy, Niemcy, Polska. Buuu – padło na Polskę. Zatem Niemcy skaczą, Polska ogląda. Taka anegdotka krąży o Januszu Wójciku, który w taki sposób postanowił dokonać wyboru bramkarza, pomiędzy Jerzym Dudkiem, a Adamem Matyskiem. Teraz kilkanaście lat po tym fakcie należy odświeżyć sytuację. Wydaje się wciąż na czasie.
Stało się to czego baliśmy się od początku tej zimy. Koronawirus postanowił nie szczędzić naszych zawodników, próbując ich wyeliminować z pierwszej części niemiecko-austriackiego turnieju. Szkoda. Nasza reprezentacja przyjechała tu walczyć o wielkie zdobycze. Wszak wiadomo, że Turniej Czterech Skoczni jest przez naszych Orłów już dobrze rozpracowany. Wielka szkoda, że zamieszanie dopadło naszą drużynę w tak ważnym momencie, na jednym z kluczowych przystanków tej zimy. Z dwojga złego – jeżeli mamy szukać pozytywów – dobrze, że nie stało się to przed mistrzostwami świata w lotach. Niestety ranga TCS też jest bardzo wysoka i zawsze w takich chwilach pozostaje duży niesmak.
Cyrk na kółkach
Od ogłoszenia tej niekorzystnej wiadomości upłynęło już kilka godzin i emocje już nieco opadły. W międzyczasie mogliśmy zaznajomić się z różnymi informacjami i opiniami. Nie brakowało teorii spiskowych, jak również słów, że decyzja o niedopuszczeniu naszej kadry została słusznie podjęta. Sytuacja jest bardzo trudna. Do oceny bardzo niewygodna. Nie ma chyba kibica, który cieszyłby się z tej wiadomości – to fakt. Jednakże należy też zrozumieć czyhające zagrożenie. W tym przypadku nie ma taryfy ulgowej, a mogliśmy się o tym przekonać już za sprawą weekendu w Ruce, Niżnym Tagile czy Planicy…
Z pewnością nieco więcej kontrowersji pozostawia fakt, że brakowało ze strony Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) jasnych komunikatów. Pojawiło się sporo niepotrzebnego zamieszania i co gorsza nadziei. Sam jej nie straciłem wierząc, że Biało-Czerwoni ostatecznie zostaną dopuszczeni do treningów, a później kwalifikacji otwierających 69. TCS. Nie rozumiem po co kolejne testy, skoro decyzja (wydawać się mogło) została podjęta jeszcze wczoraj. Niezadowoleni jesteśmy my, lecz to było wielce prawdopodobne, że wirus prędzej czy później dopadnie naszą kadrę. Tak jak to stało się wcześniej z Austriakami. Wówczas w niedzielnym konkursie w Niżnym Tagile nie wystąpił żaden reprezentant kraju Mozarta, a przecież dwóch pozostawało „negatywnych”.
Murańka jednak negatywny
Podczas pisania Punktu Krytycznego pojawiła się informacja o negatywnym wyniku testu PCR u Klemensa Murańki. Z jednej strony radość, z drugiej rozgoryczenie zaistniałą sytuacją. Takie rzeczy się zdarzają, wystarczy wziąć za przykład badanie u Filipa Sakali. Jednak to jest Turniej Czterech Skoczni i jednym zdaniem zaznaczę – na takim etapie imprezy pewne rzeczy nie powinny mieć miejsca.
Niemiecki sanepid zarządził kolejne testy sprawdzające po negatywnym wyniku Klimka Murańki, który przechodził dzisiaj rano. Wszyscy przetestowani zostali ponownie i jutro będą wyniki. Od tego zależy start w dalszej części T4S.
— Skaczemy.PL (@SkaczemyPL) December 28, 2020
Wielka niewiadoma
Szczególny niesmak się pojawił, gdy świat skoków obiegła informacja o zakażeniu koronawirusem niemieckiego fizjoterapeuty. Nie ma w tym nic dziwnego, bo przecież każdy wirusa złapać może. Groteskowe jest jednak to, że tutaj o niedopuszczeniu niemieckich zawodników nie ma mowy. Jak zaznaczył Kamil Wolnicki z Przeglądu Sportowego najwyraźniej Niemcy opatentowali nowy sposób współpracy. Nie dziwię się, aplikacje przecież stoją na wysokim poziomie zaawansowania. Swoją drogą co by było, gdyby jednak naszych zachodnich sąsiadów nie dopuszczono? Pytanie pozostawiam bez odpowiedzi.
Wygląda na to, że fizjoterapeuta niemieckiej kadry skoczków, który miał pozytywny wynik testu, pracował zdalnie, bo podczas konferencji prasowej mówią, że nie miał kontaktu z zawodnikami 🙃
— Kamil Wolnicki (@KamilWolnicki) December 28, 2020
Bramka kontaktowa
Jeżeli pojawił się w artykule wątek Janusza Wójcika, to należy napisać – wracamy do gry! Piłka pozostaje w grze i w dalszym ciągu walczymy. Jednak na chwilę obecną jeszcze nie wiemy co dalej. Pytań i odpowiedzi jest wiele, a właściwie każda godzina może przynieść kolejny zwrot i obrócić sytuację o sto osiemdziesiąt stopni. Pozostaje gorąco wierzyć, że pozytywne badania dopuszczą naszych skoczków do ponownych kwalifikacji oraz do tego, że w Garmisch-Partenkirchen wystartujemy. Mamy bramkę kontaktową!
W kontekście Ga-Pa nie wszystko stracone. Należy użyć techniki Janusza Wójcika i będzie dobrze.
– „Tu nie ma co badać, tu dzwonić trzeba!”#skijumpingfamily #skokoholicy #skokinarciarskie @SkokiPolska
— Michał Pasek (@mpasek97) December 28, 2020
Michał Pasek,
informacja własna, twitter