You are currently viewing Kamil Stoch: „Jestem skołowany, bo nie mam pojęcia co poszło nie tak”
Kamil Stoch (fot. Julia Piątkowska)

Kamil Stoch: „Jestem skołowany, bo nie mam pojęcia co poszło nie tak”

Podia w Willingen i Klingenthal, a także lokaty poza czołową dziesiątką i piętnastką – tak wyglądają ostatnie tygodnie w wykonaniu Kamila Stocha. Doświadczony reprezentant Polski przeplata znakomite występy tymi nieco słabszymi i niestety ten drugi przytrafił mu się w sobotę w Zakopanem. – Nie mam pojęcia co nie grało. Jestem skołowany, bo nie mam pojęcia co poszło nie tak – mówił zrezygnowany.

 

Skoki dobre, ale wynik nie. O co chodzi?

Kamil Stoch jeszcze w Klingenthal zajął drugie i szóste miejsce i wydawało się, że powrót do Zakopanego może zwiastować kolejną narciarską batalię o czołowe lokaty. Już w piątkowych treningach nasz reprezentant nie mógł jednak nawiązać walki ze ścisłą czołówką. Po pierwszej serii dzisiejszego konkursu, w której skoczył 127,5 metra, zawodnik z Zębu zajmował dopiero 26. miejsce. W finale uzyskał 132 metry, co dało mu ostatecznie 20. lokatę, trzecią najsłabszą tej zimy.

Nie mam pojęcia co nie grało. W moim odczuciu było naprawdę dobrze, lepiej niż wczoraj. Czułem tę energię na progu i że te narty bardziej pracują. Tak naprawdę jestem skołowany, bo nie mam pojęcia co poszło nie tak. Czasami tak jest, czujesz że wszystko zrobiłeś dobrze, a nie ma w ogóle efektów. Dosyć często się to zdarza. Generalnie co weekend. Szczerze mówiąc, czując co dzisiaj zrobiłem, nie dałby sobie takich wyników, odległości i końcowego rezultatu – komentował na gorąco tuż po konkursie na Wielkiej Krokwi, po czym dodał w stronę sektora prasowego: – Nie wiem jak to się przekłada na waszą robotę, u mnie to widać gołym okiem i jeszcze cię oceniają od razu.

Jeszcze wczoraj Stoch przyznawał, że w ostatnich dniach czuł się znacznie pewniej, jednak podczas piątkowych skoków miał problem z odpowiednim prowadzeniem nart w powietrzu. – Cały czas czułem, że te narty opadają, że nie mogę się złapać, zawiesić nad tymi nartami – tłumaczył jeszcze wczoraj. Mimo, że dziś ten detal nie odgrywał już znaczącej roli, lokaty zajmowane przez Polaka z pewnością nie były satysfakcjonujące. – Zawsze trzeba wdrażać poprawki, kiedy coś nie działa. Dzisiaj nie było tak, że chciałem coś więcej, że chciałem przedobrzyć… Chciałem skoczyć normalnie. W moim odczuciu to funkcjonowało, tylko totalnie się nie przełożyło na efekty – podkreślił.

 

Stoch: „To kwestia dla trenerów. Powinni to rozwiązać”

Tej zimy nie da się nie zauważyć, że dyspozycja polskich skoczków, a w dużej mierze i Kamila Stocha mocno faluje. Nie brakuje spektakularnych występów na miarę zwycięstw i podiów, zdarzają się jednak również weekendy wyraźnie słabsze, na miarę głębokiej drugiej, lub trzeciej dziesiątki co może niepokoić. Czy temat niestabilności formy pojawia się w rozmowach zawodników ze sztabem szkoleniowym?

Nie rozmawiamy o tym. To jest kwestia dla trenerów i oni to powinni rozwiązać. Myślę, że wiedzą, a jak nie wiedza, to na pewno o tym rozmawiają i starają się to rozwiązać. Poza tym bez przesady, to nie jest brak stabilności, jestem trzeci, Piotrek czwarty, Dawid siódmy w generalnej klasyfikacji – zauważył Stoch, po czym dodał: – To nie jest kwestia tylko naszej reprezentacji, ale całego Pucharu Świata. Po prostu stawka jest bardzo wyrównana, w czołówce jest bardzo ciasno i bardzo łatwo z niej wypaść. Wydaje mi się, że ta dyscyplina pnie się do góry. Coraz więcej zawodników osiąga większy poziom, dochodzą młodsi… każdy chce wygrywać.

Niedziela na Wielkiej Krokwi po raz kolejny przyniesie jednak kolejną szansę na odwrócenie szali na swoją stronę. – Najważniejsze, że cały czas mogę robić to, co robię, że jestem zdrowy. Jutro jest kolejny dzień i otwierają się kolejne możliwości. Zrobię wszystko, żeby było jak najlepiej. Na nic jednak nie liczę. Po prostu robię i zobaczę co mi to da. Mam pewne problemy, które widać gołym okiem. Coś nie funkcjonuje, dlatego postaram się z trenerami znaleźć jak najszybciej co nie działa, żeby jutro zaczęło działać – podsumował 33-letni podopieczny trenera Doležala.

 

Bartosz Leja, Anna Trybuś,
informacja własna

 

Dodaj komentarz