Jeszcze przed sezonem 2020/2021 wydawało się, że już kolejnej zimy zawody Pucharu Świata powrócą do Stanów Zjednoczonych. We wstępnym kalendarzu znalazły się konkursy w Iron Mountain, jednak niestety okazuje się, że plany związane z rywalizacją za Oceanem, w dużej mierze pokrzyżowała pandemia. Amerykańskich działaczy pytamy o to, dlaczego skocznia Pine Mountain zniknęła z terminarza.
Loty w Niemczech, zamiast powrotu Stanów Zjednocznych
Dwa indywidualne konkursy Pucharu Świata w Iron Mountain, były zaplanowane na 19 i 20 marca 2022 roku. Tym samym amerykańscy działacze wraz z Międzynarodową Federacją Narciarską (FIS), planowali powrót narciarskiej elity do Stanów Zjednoczonych po ponad 18 latach przerwy. Poprzednie zawody za Oceanem, odbyły się 28 lutego 2004 roku, na dużej skoczni K-120 w Park City w stanie Utah. Iron Mountain w stanie Michigan również gościło zawody Pucharu Świata, w 1996 oraz 2000 roku.
Chęć zorganizowania zmagań najwyższej rangi w Iron Mountain, wpisuje się w coraz większe zainteresowanie kierownictwa FIS krajami spoza Europy i chęcią rozwoju tej dyscypliny sportu w większej liczbie państw. Niestety, w zaktualizowanym kilka dni temu kalendarzu PŚ mężczyzn, zabrakło Ameryki Północnej. Zamiast tego, na tydzień przed finałowymi lotami w słoweńskiej Planicy, odbędą się… loty na Heini-Klopfer-Skiflugschanze (HS-235) w niemieckim Oberstdorfie.
Skąd wynikła ta zmiana? Mówią nam o tym przedstawiciele lokalnego Kiwanis Ski Club, który zajmuje się organizacją zawodów w Iron Mountain. – W 2020 roku uzyskaliśmy nowy rozbieg, zbudowany przez firmę TopSpeed ze Słowenii. Nie możemy jednak zorganizować Pucharu Świata, bez przeprowadzenia na nim wcześniej Pucharu Kontynentalnego. Po prostu nie byłoby dobrze, gdyby coś zawiodło na nowej konstrukcji już podczas Pucharu Świata. Trzeba wszystko przetestować.
Najważniejszym testem nowego rozbiegu i torów najazdowych miały być „drugoligowe” konkursy, zaplanowane na 13 i 14 lutego tego roku. Niestety jak wiemy, tak się nie stało. – Pojawił się koronawirus, przez co w 2021 roku nie przeprowadziliśmy zawodów Pucharu Kontynentalnego. Teraz poprosiliśmy więc o organizację zawodów tej rangi w 2022 roku i oczekujemy możliwego powrotu Pucharu Świata do Iron Mountain już w 2023 roku. Nie jesteśmy jednak w stu procentach pewni tego, czy tak się stanie – dowiadujemy się.
W oczekiwaniu na zielone światło
Przypomnijmy, że obiekt Pine Mountain (K-120 / HS-133) przeszedł w latach 2017-2020 stopniową modernizację. Finalnie w minionym roku postawiono tam całkiem nową wieżę i rozbieg, który zastąpił starą, wyburzoną konstrukcję. Dokonano też wyprofilowania zeskoku, dostosowując całą skocznię do współczesnych standardów.
– Nie jesteśmy jeszcze pewni, jaki będzie nowy rozmiar (Hill Size) skoczni. Pod koniec maja będą u nas przedstawiciele Międzynarodowej Federacji Narciarskiej i poinformują nas, co jeszcze powinniśmy zrobić, aby znaleźć się w kalendarzu Pucharu Świata w sezonie 2022/2023 – tłumaczą działacze.
Od wielu sezonów dość znaczącym problemem w Iron Mountain bywają mocne podmuchy wiatru, które mają spory wpływ na końcowe wyniki. Normą jest to, że podczas zawodów na wystawionym na warunki atmosferyczne obiekcie, prędkość wiatru przekracza 4 m/s. Działacze przyznają, że nie podjęli jeszcze działać związanych z zainstalowaniem siatek wiatrochronnych, czego wymagać może FIS.
Dodajmy, że w kalendarzach na sezon 2021/2022 znalazły się trzy weekendy w Stanach Zjednoczonych. Skoczkowie powalczą w Pucharze Kontynentalnym w Iron Mountain w dniach 5-6 lutego 2022 roku i prawdopodobnie właśnie te zawody będą przepustką do późniejszej organizacji Pucharu Świata. Ponadto w „drugoligowych” zawodach w Park City (12-13 marca 2022 r.) i Lake Placid (25-26 marca 2022 r.) zmierzą się panie. – FIS chce, aby Stany Zjednoczone były bardziej zaangażowane w skoki narciarskie – słyszymy.
Bartosz Leja,
informacja własna