Marita Kramer po rekordowej próbie na odległość 131 metrów wskoczyła na podium niedzielnych zmagań na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle. Austriaczka zdradziła, że podczas zawodów zmagała się z problemami technicznymi na rozbiegu. – To był trochę trudny weekend. Nie mogłam znaleźć pozycji dojazdowej – mówiła po konkursie.
Marita Kramer, podobnie jak inne skoczkinie, po raz pierwszy miała okazję zmierzyć się w pierwszoligowych zawodach na wiślańskim obiekcie. Od początku weekendu prezentowała wysoką dyspozycję, jednak jak sama przyznaję mierzyła się z pewnymi trudnościami, które utrudniały jej oddawanie prób na najwyższym możliwym poziomie. Jak młoda Austriaczka ocenia swój występ w inaugurujących sezon letni zawodach? – To był trochę trudny weekend. Nie mogłam znaleźć pozycji dojazdowej, która dawałaby mi dobrą pozycję w locie i umożliwiła oddawanie dalekich skoków. To był problem z techniką na dojeździe, z którym się borykałam. Niedziela znowu nie należała do najłatwiejszych, ale znalazłam lepszą pozycję w pierwszej i drugiej serii konkursowej. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogę zakończyć ten weekend w taki sposób, ponieważ daje mi to dużo pewności siebie. Zakończyć z podium, a nie jechać do domu bez niego – zdradziła po zawodach Kramer.
Przypomnijmy, że podczas zawodów inaugurujących letni cykl pań, Kramer zajęła odpowiednio trzecią pozycję w kwalifikacjach, ósmą lokatę podczas pierwszych zawodów i ponownie trzecie miejsce w drugim konkursie. Mimo, że reprezentantka Austrii nie jest w pełni zadowolona ze swojego występu na Malince, to wyjeżdża z Polski z kolejnym podium. Jak drużynowa mistrzyni świata z Oberstdorfu ocenia skocznię im. Adama Małysza? – Skocznia jest fantastyczna, ale dla mnie jest też trudna, jeśli o chodzi o pozycję dojazdową. Nie wiem czy dotyczy to wszystkich, ale ja miałam trochę kłopotów. Brakowało pewnego luzu – mówi 19-latka.
Problemy na dojeździe, o których mówiła Kramer nie dawały o sobie znać w takim stopniu w niedzielę. Austriaczka w pierwszej serii konkursowej dała jasny znak rywalkom, że cały czas jest mocna. Zawodniczka poszybowała na 131. metr i znacznie poprawiła rekordu rekord Urša Bogataj. Słowenka zresztą, chwilę później ponownie wywindowała najlepsze osiągnięcie, lądując na 133. metrze. – Nawet nie wiedziałam, że miałam rekord skoczni. Po prostu byłam szczęśliwa, że w końcu oddałam skok, który dał mi poczucie, że mam to „coś” i w końcu mi wychodzi. Szukałam tego w każdym skoku przez cały weekend i to wielka ulga, że udało mi się to znaleźć. To udowadnia, że zawsze mogę nadążyć za czołówką, nawet jeśli od początku nie wszystko idzie idealnie – stwierdza Marita Kramer.
Weronika Brodowska,
źródło: informacja własna / oesv.at