You are currently viewing Była skoczkini trenerką w Chochołowie. „Uczę się cierpliwości. Jako zawodnik nie miałam jej aż tyle” [WIDEO]
Joanna Kil (fot. Bartosz Leja)

Była skoczkini trenerką w Chochołowie. „Uczę się cierpliwości. Jako zawodnik nie miałam jej aż tyle” [WIDEO]

Od czasu, kiedy Joanna Kil zdecydowała się zakończyć czynną przygodę ze skokami narciarskimi, minęły już prawie dwa lata. Była skoczkini i kombinatorka norweska nie rozstała się jednak ze sportem na długo. Obecnie trenuje młode talenty z okolic Chochołowa. – … – powiedziała nam była zawodniczka. 

 

Była skoczkini i dwuboistka trenuje młodych biegaczy

Reprezentantka AZS-u Zakopane swoje pierwsze poważne starty na arenie międzynarodowej zaliczyła w 2014 roku podczas zawodów FIS Cup w Lahti, podczas których dwukrotnie zameldowała się na 12. miejscu. W latach 2017-2019 była w składzie polskiej kadry kobiet. 21-latka ma na swoim koncie także starty w Pucharze Kontynentalnym oraz Mistrzostwach Świata Juniorów. W 2018 roku podczas czempionatu w szwajcarskim Kanderstegu, uplasowała się na 28. miejscu i jako jedyna z reprezentantek Polski zmieściła się w czołowej trzydziestce. Kolejnego roku wystartowała już w dwóch dyscyplinach. Podczas konkursu skoków narciarskich zajęła 48. miejsce, natomiast w dwuboju klasycznym zameldowała się na 27. miejscu. W marcu tego samego roku podczas Mistrzostwach Polski na Małej Krokwi w Zakopanem zdobyła brązowy medal. Ostatni raz wystartowała w zawodach Pucharu Kontynentalnego w Szczyrku, w sierpniu 2019 roku, zajmując tam 43. miejsce. 

Po decyzji związanej z zakończeniem sportowej kariery Joanna Kil, nie rozstała się ze sportem na długo. Jak się okazuje rozpoczęła swoją przygodę w roli trenerki, mimo że wcześniej nie miała tego w planach. - Stało się to całkiem przypadkowo. Natknęłam się pod sklepem na dyrektora klubu w Chochołowie, Igora Kurkowskiego. Mówił mi, że rozrasta się grupa w "Projekcie na medal" i potrzebują trenerów. Ja, jak skończyłam karierę nie robiłam tak naprawdę nic związanego ze sportem, także była to dla mnie naprawdę super propozycja i skorzystałam z niej - powiedziała nam. Aktualnie 21-latka trenuje młodych zawodników w biegach narciarskich. - Miały być z początku skoki, ale jednak skończyło się na biegach i powiem szczerze, że widać ten postęp. Tutaj właśnie dzieci się rozwijają, z każdym treningiem widać, że idą do przodu i naprawdę robią duże postępy, co później widać w wynikach na zawodach. - skwitowała.

Zaznaczyła jednocześnie, że po zakończeniu zawodniczej przygody, już jako szkoleniowiec, zupełnie inaczej podchodzi do współpracy na linii zawodnik-trener. - Pomału uczę się cierpliwości, bo jako zawodnik nie miałam jej aż tyle. Jest całkiem inaczej, zmieniłam swoje podejście do sportu. Myślę, że jeśli byłabym w wieku tych dzieci, z rozumem i doświadczeniem, które mam teraz, to podchodziłabym do tego inaczej. Życzę tej wytrwałości i sobie i dzieciom.

 

Jeśli skoki, to tylko hobbystycznie

Joannę Kil spotkaliśmy właśnie w jej miejscu pracy, czyli w Klubie Sportowym w Chochołowie. W miniony weekend odbyła się druga runda Pucharu Wakacji na tamtejszych skoczniach, a była zawodniczka pełniła na niej role organizatorskie. Jak przyznała, wzniesione w 2018 roku obiekty zwiększają szanse na rozwój młodych sportowców z tego regionu. - Te dzieci są z okolic Chochołowa, z gminy Czarny Dunajec. To duże udogodnienie, bo mamy obiekty na miejscu i możemy trenować u siebie. Są to też nowe obiekty, więc dzieci śmiało mogą się rozwijać i mają duże perspektywy na to, żeby gdzieś w przyszłości się wybić - podsumowała. 

W ostatniej rozmowie z naszym portalem (w maju 2020 roku), Joanna Kil przyznała, że nie wyklucza jeszcze powrotu do skoków narciarskich. Wspominała jednak wówczas o trudnej sytuacji zawodników spoza kadr narodowych. - Nie mogę powiedzieć, że skończyłam całkowicie, bo taka decyzja oficjalnie nie padła. Liczyłam na wsparcie i na to, że ktoś jednak wyciągnie rękę, coś zaproponuje, tak jak mi obiecywano. Tak się niestety nie stało. Z końcem sezonu zimowego straciłam już status juniora i myślę ze tego wsparcia już nie dostanę, bo tak jak wiemy, największe inwestycje idą w młodych - mówiła wówczas.

Tym razem przyznała, że jeżeli założy jeszcze narty skokowe, to zrobi to czysto hobbystycznie. - Mój trener klubowy, Krystian Długopolski, jeszcze mnie namawia jeśli chodzi o skoki narciarskie i obiecaliśmy sobie, że jak otworzą nowe obiekty w Zakopanem to pójdziemy skoczyć... Jako pasja, myślę, że się uda, ale jeśli chodzi o karierę sportową to już raczej nie - poinformowała. 21-latka dodała, że była już na świeżo zmodernizowanej Średniej Krokwi i uważa, że tamte obiekty bardzo pomogą w treningach nie tylko dzieciom, ale też juniorom i seniorom.

 

Więcej dziewczyn chce skakać na nartach

Jak wiemy, skoki narciarskie kobiet od samego początku, znajdują się w cieniu męskiej odsłony tej dyscypliny sportu. Ostatnie lata pokazują jednak, że w świecie robi się o skoczkiniach coraz głośniej, a i w Polsce zaczyna się traktować je bardziej poważnie. Mimo tego, do ideału wciąż jest bardzo daleko. Jak szanse dziewczynek na rozwój w tym sporcie ocenia Kil? - Na pewno jest ich więcej, na pewno rozrastają się konkurencje, do skoków narciarskich dołożyli też kombinację norweską... Dziewczyny mają perspektywy i ten rozwój idzie bardziej do przodu. Wspierają się nawzajem, bo nie jest to już jedna dziewczynka w klubie, tylko jest ich grupa. Czy jest łatwiej, nie wiem, ale to że jest ich więcej, to jest jakieś ułatwienie - podkreśliła. 

W tym roku skoczkinie po raz pierwszy w historii mogły spróbować swoich sił także na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle, podczas zawodów Letniego Grand Prix. Młoda trenerka przyznała, że śledziła damskie zmagania na Malince, a największe wrażenie zrobiła na niej utytułowana Japonka Sara Takanashi, która skokiem na 133,5 metra ustanowiła nowy, żeński rekord skoczni. - Utrzymuje formę i cały czas pokazuje, że jest mocna - skwitowała. Zapytana o absencję czołowych reprezentantek Polski, czyli Kingi Rajdy oraz Kamili Karpiel, odparła krótko: - Myślę że to jest indywidualna kwestia i dziewczyn i trenerów. Jak tak zadecydowali, to na pewno postąpili dobrze.

W ostatnim czasie coraz więcej działaczy oraz skoczkiń walczy o możliwość rywalizacji kobiet na skoczniach mamucich. 21-latka zapytana o opinię  w tej sprawie, podkreśliła bardzo istotną rolę szkoleniowców przy ostatecznej decyzji. - Jakbym skakała, na pewno bym się bała, bo z większymi skoczniami zawsze miałam problem i opór. Podtrzymuję swoje zdanie, to powinna być decyzja trenera. Jeśli trener uważa, że taka zawodniczka może iść na skocznię mamucią, to myślę, że nie ma przeciwwskazań - podsumowała.

 

 

Emilia Kryzel, Bartosz Leja
informacja własna

 

Dodaj komentarz