You are currently viewing Wielka narciarska nadzieja zakończona tragedią. Mija dziesięć lat od śmierci Pawła Karelina
Paweł Karelin (fot. Julia Piątkowska)

Wielka narciarska nadzieja zakończona tragedią. Mija dziesięć lat od śmierci Pawła Karelina

Kiedy większość skoczków szlifowała już formę przed zbliżającym się sezonem 2011/2012, narciarski świat obiegła tragiczna informacja. W Niżnym Nowogrodzie zginął utalentowany rosyjski zawodnik, Paweł Karelin. To był ogromny cios i strata dla reprezentacji naszych wschodnich sąsiadów, dla których wtedy czas się zatrzymał. Dziś mija dziesięć lat od tego tragicznego wydarzenia.

 

Rosjanom ewidentnie nie szło w sezonie zimowym 2010/2011. Słabo spisywali się zarówno w konkursach indywidualnych, jak i drużynowych. Paweł mimo młodego wieku (w dniu wypadku miał zaledwie 21 lat) był zdecydowanym liderem rosyjskiej ekipy i to właśnie on „ciągnął” rosyjski wózek, a jego dobra postawa inspirowała nie tylko reprezentacyjnych kolegów. Młodzież także baczniej zaczynała się przyglądać jego wyczynom i sama zaczynała częściej pojawiać się na skoczniach i próbować swoich sił, stając się zapleczem kadry. Rosjanie upatrywali w Pawle szansy na medal igrzysk olimpijskich w Soczi…

 

Początki…

Paweł Władimirowicz Karelin urodził się 27 kwietnia 1990 roku w Niżnym Nowogrodzie. W wieku dwóch lat stracił w wypadku samochodowym ojca i od tamtej pory wychowywała go babcia. Młody chłopiec zaczął skakać na nartach w wieku 9 lat, idąc za namowami kolegi. Już w 2003 roku w wieku zaledwie 13 lat Karelin zadebiutował w zawodach Pucharu Kontynentalnego, wówczas jeszcze bez większych sukcesów. Wtedy nikt nie przypuszczał, że już cztery lata później, jako junior, zostanie on włączony do rosyjskiej kadry. 30 listopada 2007 roku Paweł zadebiutował w zawodach drużynowych Pucharu Świata w fińskiej Ruce, zajmując wraz z kolegami ósme miejsce. Dzień później w konkursie indywidualnym zajął sensacyjnie piętnaste miejsce.

 

Osiągnięcia…

Zanim Paweł Karelin zaczął na dobre skakać wśród seniorów, wziął udział w kilku odsłonach Mistrzostw Świata Juniorów. Najniżej sklasyfikowany został w swoim pierwszym występie w 2005 roku w Rovaniemi, gdzie zajął 46. miejsce. Potem było już tylko lepiej. Najlepiej spisał się w 2008 roku w Zakopanem, gdzie zajął siódmą lokatę. Karelin równocześnie ze startami w imprezach juniorskich brał udział w zawodach rangi seniorskiej. W 2008 roku wystartował w Mistrzostwach Świata w lotach narciarskich, zajmując w Oberstdorfie 22. miejsce. Nie zabrakło go również na Mistrzostwach Świata w narciarstwie klasycznym w Libercu w 2009 roku, gdzie na dużej skoczni wylądował na 32. pozycji. Dwa lata później, w Oslo wywalczył już 23. pozycję na normalnym obiekcie i 17. lokatę na dużej skoczni.

W swoim debiutanckim sezonie w Pucharze Świata, Karelin po raz pierwszy zameldował się w czołowej dziesiątce (był dziewiąty w Bischofshofen) i ostatecznie w klasyfikacji generalnej zajął solidne 32. miejsce. Następne sezony (2008/2009 i 2009/2010) nie były w wykonaniu Rosjanina najlepsze. W „generalce” lądował odpowiednio na 42. i 57. miejscu. Wielkiej formy nie udało mu się przygotować także na Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Vancouver. Wprawdzie na skoczniach w Whistler kwalifikował się do konkursów, jednak konkursy na obu skoczniach kończył poza czołową trzydziestką (33. i 38. miejsce).

Kolejny sezon 2010/2011 okazał się jednak w jego karierze przełomowy. Rosjanin prezentował dość równy i wysoki poziom sportowy. Mimo, że zaczął od „falstartu” w Ruce, to już w Engelbergu otarł się o podium lądując na czwartej pozycji. Jak się później okazało, punktem kulminacyjnym tamtej zimy okazała się dla niego druga pozycja wywalczona w noworocznym konkursie Turnieju Czterech Skoczni w niemieckim Garmisch-Partenkirchen. Klasyfikację generalną ukończył na 28. miejscu z 282 punktami na koncie. Rosjanin spuentował sezon 208 metrowym lotem w Planicy.

Karelin już wcześniej udowadniał, że dobrze potrafi skakać także na igelicie. Po raz pierwszy wystartował w Letnim Grand Prix w 2007 roku zajmując 24. miejsce w Zakopanem. W tej samej edycji cyklu, w swoim trzecim starcie wskoczył też na pierwsze podium, zajmując drugie miejsce w Klingenthal. Letnią „generalkę” zakończył na 23. miejscu. Podobnie jak zimą, następne letnie sezony były zdecydowanie gorsze. Paweł nie startował we wszystkich zawodach, nie zajmował też wyższych niż wcześniej lokat. Dopiero rok 2011 pokazał na co rzeczywiście stać młodego Rosjanina. Forma przyszła dla niego w bardzo dobrym momencie, a właściwie utrzymała się z „życiowego” sezonu zimowego. Najwyższą lokatę zajął na inaugurację LGP w Wiśle, będąc drugim skoczkiem konkursu. Ostatecznie zakończył cykl na wysokim, ósmym miejscu z 256 punktami na koncie.

Wysoka letnia forma dawała Rosjanom nadzieję, że kolejnej zimy Karelin uczyni kolejny krok w drodze do światowej czołówki. Eksperci i fani coraz częściej mówili o wielkim talencie i przewidywali jego dalsze sukcesy. Niestety…

 

Wypadek…

Dynamicznie rozwijającą się karierę sportową przerwał śmiertelny wypadek samochodowy do którego doszło 9 października 2011 roku na drodze pod Niżnym Nowogrodem w okolicach godziny 4:00 nad ranem.

Samochód osobowy prowadzony przez Karelina, zderzył się z stojącym na poboczu samochodem ciężarowym. Według późniejszych ustaleń policyjnych, w pojeździe pękła prawa przednia opona, nie zadziałały też poduszki powietrzne. Auto zostało całkowicie zmiażdżone. 21-latek odniósł wiele obrażeń wewnętrznych i zmarł tuż po wypadku. Wraz z nim jechały dwie osoby, które zostały ciężko ranne i odtransportowane do szpitala. Wśród czynników które doprowadziły do tragedii znalazł się też niestety alkohol. Sekcja zwłok wykonana po wypadku wykazała w organizmie skoczka 1,6 promila. Wiadomo też, że skoczek jechał z nadmierną prędkością…

Gdyby nie doszło do tego tragicznego zdarzenia, Rosjanie mogliby mieć kolejnego, po wielu latach przerwy, narciarskiego bohatera. Wielką ironią losu jest to, że w 1992 roku na tej samej drodze doszło do wypadku w którym uczestniczył mały Paweł wraz ze swoim ojcem. Chłopczyk przeżył, a jego ojciec wraz z czterem innymi osobami zginął. Karelin został pochowany 11 października 2011 roku na cmentarzu w Niżnym Nowogrodzie. Żegnały go tłumy, rodzina, przyjaciele, zawodnicy, trenerzy oraz kibice. A jego losy stały się niestety kolejną wielką przestrogą dla skrajnie nierozsądnych, którzy po spożyciu alkoholu decydują się wsiadać za kierownicę…

 

Życie po śmierci…

Skoczek zostawił babcię Marię Wiktorownę i narzeczoną Nadieżdę. W sobotę przed wypadkiem, Paweł miał zdradzić swojemu trenerowi, że wraz z Nadią zdecydowali się wziąć ślub. Nie ustalili jeszcze tylko daty…

Strata Pawła jest dla nas wielkim ciosem. Był liderem naszej drużyny i naszą największą nadzieją. Brak takiego zawodnika na pewno odciśnie piętno na rosyjskim sporcie” – można było przeczytać w oświadczeniu wydanym przez Rosyjski Związek Narciarski.

Paszę wspominali wszyscy, którzy go znali. I trudno było wśród wspominających znaleźć kogoś, kto miał o nim złe zdanie. Tak mówił Dmitrij Wasiljew, czyli jedna z najważniejszych postaci rosyjskich skoków narciarskich: „Paszka to bardzo bliski mi człowiek. Proszę wybaczyć, ale trudno mi teraz mówić… Przyszedł do nas do drużyny jako młody chłopak, bardzo wcześnie zaczął jeździć na wszystkie zgrupowania. Zawsze mieszkaliśmy w jednym pokoju. Zawsze był obok. Mój młodszy brat… Łatwo nawiązywaliśmy kontakt. To był dobry chłopak! Był… Przez gardło nie przechodzi, żeby mówić o Paszce w czasie przeszłym. Dla mnie to ogromna osobista strata. Nie tylko się ze sobą kontaktowaliśmy, przyjaźniliśmy się. Pomiędzy zgrupowaniami przyjeżdżał do mnie do Ufy. Nie mogę uwierzyć, że go już z nami nie ma. Lepiej byłoby, gdyby był teraz z nami na zgrupowaniu„.

Dwa miesiące po śmierci skoczka pojawił się pomysł założenia fundacji. Z propozycją wyszła jego babcia. Inicjatywa miała nosić nazwę „Fundacja dobroczynna imienia Pawła Karelina”. Celem jej działań miało być propagowanie skoków narciarskich i kombinacji norweskiej wśród młodzieży oraz organizacja zawodów imienia zmarłego zawodnika. Te jak wiemy, odbywają się do teraz. Dodatkowo przedsięwzięciu sprzyjać miała przebudowa kompleksu skoczni w Niżnym Nowogrodzie, która jednak nie została jeszcze w pełni zrealizowana.

Niewątpliwie śmierć tak uzdolnionego skoczka była ogromną stratą dla rosyjskiego sportu. W 2014 roku Rosjanie już wiedzieli, że nadzieja na medal w Soczi się nie spełni. Teraz można się tylko zastanawiać jak wyglądałyby skoki narciarskie, gdyby Rosjanin mógł w kolejnych latach rywalizować ze światową czołówką.

 

Paulina Jarmolik

 

Dodaj komentarz