Nadchodzący sezon zimowy będzie najważniejszym w przeciągu ostatniego czterolecia. Wszystko w związku ze zbliżającymi się Zimowymi Igrzyskami Olimpijskimi, które w lutym 2022 roku odbędą się w Pekinie. Już od czasu wyboru Państwa Środka na miejsce rozgrywania olimpijskich zmagań, nie brakowało kontrowersji. Pojawiły się nawet opinie nawołujące do bojkotu imprezy. Do głosów wyrażających umiarkowaną wątpliwość dołączył się Markus Eisenbichler.
Niemiecki skoczek, który minionej zimy zajął drugie miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, mimo nie najlepszego lata wciąż jest wymieniany w gronie kandydatów do olimpijskich medali. Jak się okazuje, 30-latek nie jest jednak entuzjastą rozgrywania wielkich sportowych imprez w krajach, które mają problem z przestrzeganiem praw człowieka. Eisenbichler przyznał jednocześnie, że wątpi w dalszy sportowy rozwój Chin w wielu zimowych dyscyplinach, nawet mimo inwestycji w olimpijskie areny. – Miejsce rozgrywania igrzysk olimpijskich w 2022 roku nie jest oczywiście idealne. Mam nadzieję, że w pewnym momencie sytuacja się zmieni. Myślę, że wybór Włoch na gospodarza igrzysk w 2026 roku był zdecydowanie bardziej szczęśliwszy – przyznaje w wywiadzie z portalem Sport1.de.
Doświadczony zawodnik z Siegsdorfu nie wróży jednocześnie skoczniom w chińskim Zhangjiakou wielkiej przyszłości. – Centra sportowe są budowane w miejscach, gdzie później raczej nie będzie konkursów skoków narciarskich. Myślę, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski powinien organizować to w inny sposób. Igrzyska powinny odbywać się tam, gdzie ma to sens i gdzie sporty zimowe mogą przynosić korzyści. Zdecydowanie powinno się wybierać lokalizacje, które są bardziej zrównoważone – podkreśla niemiecki skoczek.
Mimo, że wielu zawodników w sezonie olimpijskim 2021/2022 nastawia się najbardziej na olimpijską rywalizację, Eisenbichler nie ukrywa, że bardziej będzie cenić sukcesy w innych zawodach. – Chcę prezentować się stabilnie w Pucharze Świata. Oczywiście chciałbym wygrać Kryształową Kulę, ale to wymaga dużej konsekwencji. Kiedy jako dziecko oglądałem skoki narciarskie, zawsze byłem zachwycony skoczkami, którzy wygrywali loty narciarskie lub klasyfikację generalną Pucharu Świata. Chciałem być taki, jak oni. Żeby zostać mistrzem olimpijskim lub mistrzem świata, trzeba skakać dobrze jednego konkretnego dnia, a to ma dużo wspólnego ze szczęściem. Dlatego nigdy nie pociągało mnie to tak bardzo, jak inne możliwe sukcesy – przyznał, zaznaczając, że mimo takiego podejścia nie pogardziłby olimpijską zdobyczą. – Koniec końców wezmę udział w tych zawodach, aby jak najlepiej reprezentować Niemcy i zdobywać medale. Gdybym nie wystartował, lub gdyby niemieccy sportowcy zbojkotowali igrzyska, medale nadal byłyby tam przyznawane – dodał.
Póki co jednak, Markusa Eisenbichlera trudno nazwać faworytem do olimpijskiego złota. Mimo iż zeszłej zimy przez pewien czas był nawet liderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata i w końcowym rozrachunku był drugi, to tegoroczny letni sezon nie stawia formy Niemca w dobrym świetle. O ile jeszcze podczas pierwszych konkursów Letniego Grand Prix w Wiśle był piaty i siódmy, to późniejsze starty w Hinzenbach i Klingenthal okazały się klapą. W Austrii był dopiero 37., a w Niemczech po bardzo niepewnych skokach i upadku w serii próbnej, zrezygnował z udziału w konkursie. Ponadto w rozgrywanych niedawno mistrzostwach kraju, 30-latek zajął dopiero szóste miejsce.
Oczywiście najważniejsza forma ma przyjść zimą i na to liczy podopieczny trenera Stefana Horngachera. Jak zapewnia, jeśli forma dopisze mu podczas kulminacyjnych momentów sezonu, w odniesieniu sukcesu nie przeszkodzi mu nawet nieznajomość skoczni olimpijskich. – Będziemy mieli wystarczająco dużo czasu, aby poznać te skocznie już na miejscu podczas treningów. Ja potrzebuję zwykle dwóch, trzech skoków aby poradzić sobie z nową skocznia. Muszę tylko zadbać o to, aby złapać odpowiedni rytm, bo właściwie wszystkie skocznie są do siebie podobne. Trzeba tylko dowiedzieć się trochę o charakterystyce danego obiektu. Wtedy szybko można zauważyć, na co zwrócić uwagę – tłumacze Niemiec.
Bartosz Leja, Ewa Skrzypiec,
źródło: Sport1.de