Dwa pierwsze weekendy Pucharu Świata zakończyły się brakiem punktowych zdobyczy w wykonaniu reprezentantek Polski. W norweskim Lillehammer kwalifikacje przebrnęły wprawdzie Kinga Rajda i Nicole Konderla, jednak w konkursowej rywalizacji żadnej z Biało-Czerwonych nie udało się wywalczyć awansu do serii finałowej. Czy trener Łukasz Kruczek wierzy w poprawę formy swoich podopiecznych? – Jakbym nie wierzył, to bym nie ruszał codziennie na trening – kwituje szkoleniowiec Polek.

Podczas inauguracji Pucharu Świata w rosyjskim Niżnym Tagile, awans do konkursu głównego wywalczyły Kinga Rajda oraz Kamila Karpiel. Żadnej z nich nie udało się jednak wskoczyć do finałowej trzydziestki. Ich los podzieliła przed tygodniem Nicole Konderla. Bardzo podobny przebieg miał pucharowy weekend w norweskim Lillehammer. Na normalnej skoczni (HS-98) w konkursie wystartowała tylko Rajda, a na dużej (HS-140) szansę stworzyła sobie Konderla. Obie jednak w najważniejszych momentach lądowały poza trzydziestką, pozbawiając się możliwości wystartowania w rundzie finałowej.
Jak weekendowe starty w Norwegii ocenia szkoleniowiec Polek? – Zawsze znajdą się jakieś pozytywne aspekty, ale na tę chwilę na pewną są przysłonięte przez te negatywne. Do kilku wniosków doszliśmy i już działamy, ale na efekty niestety trzeba chwilkę poczekać. Choć może już kolejny konkurs będzie inny. Kindze na dużej skoczni przydarzyła się duża wpadka w serii kwalifikacyjnej [78,5 metra i 57. miejsce – przyp.red.] Nic nie wskazywało na to, że coś takiego może się przydarzyć, ale niestety się wydarzyło. Odkreślamy to i kontynuujemy pracę. W przypadku konkursu Nicole, która wystartowała w konkursie głównym [102,0 m i 34. miejsce – przyp.red], 5,5 punktu do trzydziestki to z jednej strony dużo, a z drugiej coraz mniej. Niemniej jednak skoki nie były takie, jakie już potrafi skakać i jakie pokazywała przed rozpoczęciem sezonu – mówił o skokach swoich podopiecznych trener Kruczek.

Zdecydowanie poniżej oczekiwań spisuje się jak dotąd Kamila Karpiel, która mimo że jeszcze w październiku na Średniej Krokwi wywalczyła tytuł mistrzyni Polski, to jak dotąd nie jest liderką narodowej reprezentacji. Jak dużo zmieniło się w jej skokach i mentalnym nastawieniu w ostatnich tygodniach? – Myślę, że zmieniło się to i to. Technicznie na pewno ma problem z kierunkiem odbicia, nie ma wystarczającej rotacji, by dostać się nad narty i mniej hamować w locie – tłumaczy szkoleniowiec Polek. Dla Anny Twardosz, czyli liderki polskiej kadry z poprzedniej zimy, występ w Lillehammer był pierwszym startem tej zimy po letnich perypetiach zdrowotnych. Czy tylko w takiej kategorii powinniśmy rozpatrywać odpadnięcie 20-latki w obu kwalifikacjach? – W pewnym sensie tak, to pierwsze jej zawody w sezonie i na pewno nie były łatwe. O sportowych aspektach porozmawiamy po kolejnych konkursach – uciął Kruczek.
Póki co, podobnie jak w przypadku startów męskiej części reprezentacji Polski, tak też w przypadku żeńskiej trudno szukać wielu pozytywów. Jak dotąd Biało-Czerwone pięciokrotnie awansowały do konkursu głównego, jednak ani razu nie zdołały zameldować się w finałowej trzydziestce. Czy w związku z tym sztab szkoleniowy Polek szykuje radykalne zmiany w treningu? – Radykalnie, to można wymienić samochód, ale nie robić zmiany w skokach. Tutaj trzeba wprowadzać korekty i czekać cierpliwie na efekty. Jakbym nie wierzył w poprawę dziewczyn, to bym nie ruszał codziennie na trening. Wierzę i jestem pewien, że wszystko „zaskoczy” tak jak zakładam – zapewnił szkoleniowiec Polek.
Dodajmy, że przed kolejnymi zawodami Pucharu Świata kobiet, które odbędą się w dniach 9-11 grudnia na dużej skoczni (HS-140) w Klingenthal, skład żeńskiej reprezentacji Polski ulegnie zmianie. Szczegółów dowiemy się w najbliższych dniach.
Bartosz Leja,
informacja własna