You are currently viewing Paweł Wąsek po dyskwalifikacji: „Przymierzałem ten kombinezon cztery razy”
Paweł Wąsek (fot. Julia Piątkowska)

Paweł Wąsek po dyskwalifikacji: „Przymierzałem ten kombinezon cztery razy”

Sporo zamieszania wzbudziła dzisiejsza dyskwalifikacja Pawła Wąska podczas konkursu Pucharu Świata w Klingenthal. Polski skoczek awansowałby do serii finałowej po solidnym skoku, jednak nowy kontroler FIS Mika Jukkara, dopatrzył się w kombinezonie Polaka nieprzepisowych mankamentów. – Osobiście przymierzałem ten kombinezon cztery razy podczas tego weekendu. Nie wiem skąd się wzięły te dwa dodatkowe centymetry – mówi polski skoczek.

 

Już sama obecność Pawła Wąska w czteroosobowym składzie na zawody PŚ w Klingenthal mogła nieco zaskakiwać. 22-latek przed rywalizacją w Niemczech wystartował tylko podczas indywidualnego konkursu w Wiśle, w którym zajął odległą 40. pozycję. To jednak właśnie on, obok Kamila Stocha, Piotra Żyły i Aleksandra Zniszczoła, dostał szansę, aby poskakać na Vogtland Arenie (HS-140). I jeśli spoglądać na same skoki, to z szansy tej skorzystał. W sobotnim konkursie Wąsek awansował do rundy finałowej skacząc 128 metrów. W finale nie było już tak dobrze i 118 metrowa próba spowodowała spadek z 25. na 30. lokatę. Wciąż oznaczało to jednak jeden pucharowy punkcik i nadzieję na niedzielę.

Dziś w kwalifikacjach reprezentant klubu WSS Wisła był co prawda dopiero 41., jednak w pierwszej serii konkursowej uzyskał w trudnych warunkach 121 metrów, co z pewnością dałoby mu awans do finału. Stało się jednak inaczej. Kontrola sprzętu, na którą Wąsek został zaproszony przez Mikę Jukkarę, zakończyła się dyskwalifikacją. – 38 centymetrów poniżej paska w kombinezonie, na udzie, okazało się, że mam 2 centymetry za dużą nogawkę. Osobiście przymierzałem ten sam kombinezon trzy, cztery razy podczas tego weekendu. Był przeszywany, dopasowywany, nie wiem skąd się wzięły te dwa centymetry. Na pewno to jeszcze sprawdzimy i dopracujemy na następne zawody, żeby było dobrze – tłumaczył nam Wąsek po niedzielnych, pechowych zmaganiach.

Dodajmy, że o bardzo częstych kontrolach polskich zawodników wspominał nawet dyrektor sportowy polskiej kadry, Adam Małysz. – Jesteśmy trochę w szoku, tak jakby była na nas nagonka. Piotrek Żyła był wczoraj kontrolowany po każdym skoku, co się nie zdarza (…). Sztab mierzy te kombinezony, dzisiaj nawet dwa razy i wszystko było okej – mówił w rozmowie z Eurosportem, sugerując wcześniej, że zagraniczne ekipy mogły życzeniowo chcieć zauważyć u Polaków nietypowe rozwiązania sprzętowe.

Paweł Wąsek przyznał jednak, że poza dyskwalifikacją, z weekendu w Klingenthal można wyciągnąć kilka pozytywów. Najważniejszym jest sobotnie podium Kamila Stocha, które jak się okazało, podbudowało także jego kolegów z drużyny. – Kamil pokazał, że jednak jesteśmy dobrze przygotowani i że da się osiągać sukcesy. Wszystkich to podbudowało. Mnie podbudowało także to, że pokazywałem tutaj dobre skoki i byłem w stanie walczyć o punkty. Myślę, że zaczyna się tworzyć w naszej grupie dobra atmosfera, bo w tym sezonie bywało z tym różnie po pierwszych konkursach. Teraz myślę, że idzie to do przodu i że będzie dobrze – skwitował.

Podczas gdy bardziej doświadczeni koledzy Wąska, w tym Dawid Kubacki, Klemens Murańka, Andrzej Stękała i Jakub Wolny, szukają zagubionej formy na indywidualnych treningach, on sam znalazł się w składzie reprezentacji Polski obok filarów kadry, Kamila Stocha i Piotra Żyły. Taka sytuacja z pewnością może w głowie 22-latka rodzić myśli o najważniejszych imprezach sezonu, w tym o igrzyskach olimpijskich w Pekinie. – To jest mój cel i najważniejsza impreza tego sezonu. Myślę, że każdy sportowiec chce na nią jechać. Ja staram się robić wszystko najlepiej jak mogę, skakać jak najdalej i jak najładniej, żeby wywalczyć sobie to miejsce. Do igrzysk jest jednak jeszcze dużo czasu i nie myślę stricte o nich, tylko o tym, co mnie czeka w najbliższych tygodniach – skwitował.

 

korespondencja z Klingenthal, Julia Piątkowska / Bartosz Leja

 

Dodaj komentarz