You are currently viewing Udany powrót Michaela Hayböcka. „Muszę być cierpliwy i słuchać swojego organizmu”
Michael Hayböck (fot. Julia Piątkowska)

Udany powrót Michaela Hayböcka. „Muszę być cierpliwy i słuchać swojego organizmu”

Podczas 70. Turnieju Czterech Skoczni byliśmy świadkami nie tylko zaciętej rywalizacji na szczycie. Widzieliśmy także długo oczekiwane powroty do rywalizacji na najwyższym poziomie. Jednym ze skoczków po przejściach, który wziął udział w austriackiej części imprezy był Michael Hayböck, który ma za sobą uraz i operację przepukliny kręgosłupa. – Muszę przede wszystkim cierpliwy i słuchać swojego organizmu – mówił na spokojnie po wywalczeniu lokaty w pierwszej dziesiątce stawki.

 

O sytuacji 30-letniego austriackiego skoczka informowaliśmy w poprzednich tygodniach kilkukrotnie. Hayböck na początku października przeszedł operację mającą na celu usunięcie przepukliny międzykręgowej, która mocno utrudniała jego codzienne funkcjonowanie, nie mówiąc o treningach. – Ból nasilił się tak bardzo, że ledwo mogłem stać czy nawet leżeć – mówił wówczas rodzimym mediom. Doświadczony zawodnik chciał jak najszybciej rozpocząć rehabilitację, aby móc powrócić na skocznię jeszcze w pierwszej części zimowego sezonu i nie stracić szansy na olimpijską kwalifikację. Biorąc pod uwagę zaciętą wewnętrzną rywalizację w Austrii, obawy 30-latka z tym związane były mocno uzasadnione.

Swoje pierwsze treningowe skoki po operacji Hayböck oddał w pierwszym tygodniu grudnia, a powrót do międzynarodowej stawki zanotował pomiędzy świętami Bożego Narodzenia, a Nowym Rokiem. W rozgrywanym w szwajcarskim Engelbergu Pucharze Kontynentalnym zajął dziewiętnaste i trzecie miejsce, co zyskało uznanie trenera Andreasa Widhölzla na tyle, że skoczek znalazł się w składzie austriackiej grupy narodowej na „domową” część Turnieju Czterech Skoczni. 51. miejsce zajęte w kwalifikacjach i brak awansu do konkursu na Bergisel nie zwiastowało niczego dobrego, jednak… po odwołaniu konkursu w Innsbrucku, Hayböck dostał w Bischofshofen kolejną szansę. I skorzystał z niej w znakomity sposób.

W środowym konkursie na skoczni im. Paula Ausserleitnera przegrał co prawda pojedynek z Mariusem Lindvikiem (który zresztą na półmetku prowadził), jednak skok na 130,5 metra dawał Austriakowi awans do finału w gronie „szczęśliwych przegranych”. W finale awansował on jeszcze o jedną pozycję i finalnie skończył zmagania na bardzo dobrej dziewiątej lokacie. – To był dla mnie oczywiście świetny dzień. Po operacji i powrocie czułem wielką ochotę wystartować w Turnieju Czterech Skoczni, szczególnie w Bischofshofen. Miałem dużo szczęścia, że zawody w Innsbrucku zostały anulowane i że wczoraj dostałem kolejną szansę. To, że już udało mi się wskoczyć do czołowej dziesiątki jest niesamowite. To świetny powrót. Nigdy nie myślałem, że spiszę się tak dobrze. Poczułem dzięki temu dużo pewności siebie – podkreślał.

Podczas czwartkowego konkursu w Bischofshofen, wieńczącego Turniej Czterech Skoczni, Hayböck pewnie pokonał swojego fińskiego konkurenta, Niko Kytösaho i awansował do finału. Ostatecznie skacząc 126,5 i 127,5 metra zajął dziewiętnaste miejsce. Jak przyznał w rozmowie ze SkokiPolska.pl, wciąż nie zapomniał jeszcze o poważnym urazie kręgosłupa. – Odczuwam jeszcze pozostałości tej kontuzji. Nie czuję bólu, co jest najważniejsze, ale moja codzienna rutyna jest nieco inna niż zazwyczaj. Rano na przykład muszę odpoczywać nieco dłużej niż koledzy z drużyny. Kiedy oni idą na siłownię i skupiają się na przygotowaniu fizycznym na sali gimnastycznej, ja się regeneruję. Mam przygotowany specjalny rodzaj treningu, który pozwala mi zachować stabilizację. Dopiero wtedy zaczynam łapać dobre czucie. Muszę być przede wszystkim cierpliwy i słuchać swojego organizmu. To jest w tej chwili najważniejsze – wyjaśnił.

Warto podkreślić, że nie tylko Michael Hayböck zanotował w Bischofshofen bardzo satysfakcjonujące rezultaty. Mimo, że w nienajlepszej formie jest Stefan Kraft, ambitnie zastępują go m.in. Jan Hörl czy Daniel Huber, który dzisiaj wygrał swój pierwszy pucharowy konkurs w karierze. I to właśnie gospodarze zgromadzili na Paul-Ausserleitner-Schanze najwięcej drużynowych punktów, dzięki czemu wyprzedzili w Pucharze Narodów drugich do tej pory Norwegów. Polska drużyna traci obecnie do Austriaków aż 1615 punktów. Co powiedział Hayböck, zapytany o tajemnicę zespołowej mocy? I jakich rad udzielił polskim skoczkom? – Ciężko mi doradzić coś chłopakom z Polski, ponieważ ja sam też musiałem w ostatnich trzech miesiącach poradzić sobie z własnymi problemami i walczyć o powrót na skocznię. Myślę jednak, że najważniejszą rzeczą jest to, żeby ponownie uświadomić sobie czym są skoki narciarskie. Jeśli zawodnik traci pewność siebie, a szczególnie jeśli traci ją cała drużyna, wtedy małe problemy powodują ogromne różnice. Chciałbym jednak przekazać polskim zawodnikom, że w skokach narciarskich sytuacja potrafi się zmienić w zaledwie kilka dni.

 

korespondencja z Bischofshofen,
Julia Piątkowska

 

Dodaj komentarz