You are currently viewing Lider Żyła, debiutant Wąsek i Kubacki z sercem zostawionym w walce, czyli drużynówka w Bischofshofen
Dawid Kubacki (fot. Julia Piątkowska)

Lider Żyła, debiutant Wąsek i Kubacki z sercem zostawionym w walce, czyli drużynówka w Bischofshofen

Długie pucharowe zmagania w Bischofshofen zostały zakończone konkursem drużynowym, w którym Biało-Czerwoni zajęli piąte miejsce, choć jeszcze na półmetku konkursu wydawało się, że mogą nawiązać z najlepszymi walkę o podium. – Mam nadzieję, że oglądało się to dużo lepiej niż ostatnio. Uważam, że zostawiliśmy serce w walce. Wiadomo, że zawsze chciałoby się, żeby było lepiej, żeby było podium… – mówił Dawid Kubacki na antenie Eurosportu.

 

Po pierwszej serii polscy skoczkowie mieli realną szansę na zakończenie drugiego konkursu drużynowego w tym sezonie w czołowej trójce. Biało-Czerwoni zajmowali czwarte miejsce, ze startą zaledwie 1,6 punktu do będącej na trzecim miejscu reprezentacji Japonii i 2,9 punktu do drugich Norwegów. Liderami byli Austriacy, którzy nad podopiecznymi Michala Doležala mieli niemal 13 punktowy zapas. Po drugiej rundzie Polacy spadli jednak o jedną pozycję i ostatecznie zajęli piąte miejsce. Strata do trzecich Norwegów wyniosła ostatecznie ponad trzydzieści, a do zwycięskich Austriaków ponad czterdzieści punktów.

Już seria próbna przed niedzielnym konkursem drużynowym mogła zapowiadać dosyć optymistyczny scenariusz, lepszy niż przypisywane Polakom szóste miejsce. W skokach treningowych bezpośrednio poprzedzających zawody, nasi reprezentanci uzyskali czwartą notę, za reprezentacjami Słowenii, Austrii i Norwegii. Na 31 startujących zawodników, w serii próbnej najlepiej z Biało-Czerwonych spisał się wtedy dość niespodziewanie 11. Paweł Wąsek. Dalej uplasowali się 13. Andrzej Stękała, 15. Piotr Żyła i 21. Dawid Kubacki.

W samym konkursie najlepiej z Polaków spisał się Piotr Żyła, który skoczył 129,5 oraz 135,5 metra. W pierwszej kolejce przy odepchnięciu się z belki, zalegający w torach śnieg zablokował na chwilę 34-latkowi nartę, podobnie jak to miało miejsce podczas sobotnich kwalifikacji u Pawła Wąska oraz w 2015 roku u Aleksandra Zniszczoła. – W pierwszym skoku miałem trochę problem z belki, bo „50 groszy” tam mnie złapało (…). W porządku ten skok, ale ten drugi też był bardzo fajny – ocenił ze śmiechem Żyła.

Także Dawid Kubacki na przestrzeni ostatnich konkursów spisuje się coraz lepiej. Od austriackiej części Turnieju Czterech Skoczni 31-latek kończył zawody w trzeciej dziesiątce, co jest krokiem naprzód w porównaniu z wcześniejszą częścią sezonu, kiedy tylko dwukrotnie wskakiwał do rundy finałowej. W niedzielnym konkursie drużynowym skoczek z Szaflar indywidualnie uzyskał dwunasty wynik. – Mam nadzieję, że oglądało się to dużo lepiej niż ostatnio. Uważam, że zostawiliśmy serce w walce. Wiadomo, że zawsze chciałoby się, żeby było lepiej, żeby było podium… Myślę, że i tak każdy z nas kroczek do przodu w pracy nad sobą zrobił – stwierdził Kubacki w rozmowie z Kacprem Merkiem z Eurosportu. – Praca nad samym sobą jest najtrudniejsza. To, że ktoś czegoś od nas oczekuje… To są oczekiwania kogoś. Ja mogę mieć oczekiwania sam wobec siebie. Praca nad sobą to trudniejszy element, niż radzenie sobie z presją – dodał 31-latek.

Debiutancki występ w konkursie drużynowym Pucharu Świata zaliczył dziś Paweł Wąsek. W pierwszej serii po jego próbie (127,5 m) Polacy zajmowali drugie miejsce, tuż za reprezentacją Austrii. W drugiej rundzie mimo solidnego skoku na odległość 130 metrów, Polacy spadli na piąte miejsce, które zachowali już do końca konkursu. – Nawet jestem zadowolony ze skoków. Pierwszy był troszkę spóźniony, drugi poszedł „full gaz” i trochę mi to przeleciało do przodu, bo prawa narta mi nie wyszła… Dzień na plus, fajnie było wystąpić w drużynie – mówił Paweł Wąsek po konkursie. Obecny sezon zupełnie nie przypomina jednak wcześniejszych, pod względem zajmowanych miejsc przez reprezentantów Polski. Spoglądając więc na obniżkę formy liderów, Paweł Wąsek jest jednym z nielicznych skoczków, który tej zimy zrobił zdecydowany krok do przodu, będąc jednym z równiej skaczących podopiecznych Michala Doležala. – Jeżeli debiutowałbym w drużynie w zeszłym roku, gdzie Polacy w każdym konkursie bili się o pierwsze miejsce, to presja byłaby większa. Dziś można było spokojniej podejść do zawodów – ocenił 22-latek.

Dodajmy, że czteroosobowy skład reprezentacji Polski uzupełnił Andrzej Stękała, który skacząc 128,5 i 125 metrów okazał się najsłabszym ogniwem Biało-Czerwonych (z 22. indywidualną notą). I sam zainteresowany wyraźnie nie był zadowolony ze swojego występu, nie zauważając w swoich próbach oczekiwanego postępu.

Zawody drużynowe w Bischofshofen były już czwartym konkursem na skoczni im. Paula Ausserleitnera. Między ostatnim konkursem Turnieju Czterech Skoczni, a kolejnymi zawodami skoczkowie mieli zaledwie jeden dzień przerwy od skoków. Jak się okazuje, aktualnemu liderowi polskiej kadry, Piotrowi Żyle, nie przeszkadzał zbytnio napięty grafik. W grę weszła rutyna. – Umiejętność kumulowania energii. Trochę było czuć zmęczenie, ale na zawody umiem się jeszcze nakręcić – skwitował.

Po dzisiejszych konkursie nowymi liderami Pucharu Narodów zostali Austriacy, którzy zgromadzili 2646 punktów. Na drugie miejsce awansowali Norwegowie, którzy mają na swoim koncie 2530 punktów. Z żółtymi plastronami liderów pożegnali się Niemcy (2507 pkt), którzy spadli na trzecią lokatę. W dalszym ciągu szóste miejsce zajmują Polacy (917 pkt).

 

źródło: eurosport.tvn24.pl

 

Dodaj komentarz