You are currently viewing Echa wyznania Ahonena. Nie ma skoków bez alkoholu? „Zdałem sobie sprawę, że jestem bezsilny”
Janne Ahonen (fot. Julia Piątkowska)

Echa wyznania Ahonena. Nie ma skoków bez alkoholu? „Zdałem sobie sprawę, że jestem bezsilny”

Nie ma futbolu, bez alkoholu” – głosi słynne piłkarskie porzekadło, które niejednokrotnie jest powtarzane pół żartem, pół serio podczas rozgrywek nie tylko niższych lig. Nie jest jednak tajemnicą, że nałóg jest problemem także w innych dyscyplinach sportu i niejednokrotnie zżera od środka nie tylko jednostki, ale i rodziny. Niedawno Janne Ahonen odważnie podzielił się opinią publiczną informacją, że jest „trzeźwiejącym alkoholikiem”. A przecież nie jest to jedyny przypadek takich problemów w świecie skoków narciarskich.

 

Legendą obrósł już prawie rekordowy (bo nieustany) lot Janne Ahonena w Planicy w 2005 roku. Wówczas fiński skoczek poszybował 240 metrów i gdyby udało mu się wylądować, ustanowiłby nowy rekord świata w długości lotu. Jak później wspominał w swojej biografii, skok oddał będąc po nocnej imprezie i na potężnym kacu. Szczęśliwie nic poważnego mu się nie stało, jednak sam przyznał, że wolał omijać dokładniejsze badania, aby nie wydało się, że jeszcze kilka godzin wcześniej spożywał alkohol. A wszak dla wielu kibiców, skoczkowie narciarscy wydają się być wzorem „sportowego” podejścia i odpowiedniego prowadzenia swoich karier. I tak jest w rzeczywistości w wielu przypadkach.

Większość roku spędzonego jednak poza domem, spory stres, częste podróże, a także nierzadko godziny, dni i tygodnie spędzone w mroźnych okolicach po zmroku, dla niektórych mogą otwierać zakazane drzwi. Zakazane tylko z nazwy i zakazane, biorąc pod uwagę oczywiście proporcje. Niczym zdrożnym nie wydaje się przecież spożycie lampki szampana podczas sylwestrowo-noworocznych zmagań w Garmisch-Partenkirchen, czy odprężające piwko, o którym wspominał niejednokrotnie choćby Piotr Żyła. Wszystko jednak w granicach umiaru, a że człowiek jest istotą podatną na zewnętrzne i wewnętrzne wpływy i podszepty, które niełatwo uciszyć… 

Janne Ahonen, który niedawno rekreacyjnie wziął udział w mistrzostwach Finlandii i zdobył nawet sensacyjnie brązowy medal, ujawnił rodzimym mediom, że od lata zmaga się z chorobą alkoholową. – Do zeszłego roku nie rozumiałem właściwie pojęcia, kim jest alkoholik. Dziś wiem, że to choroba, tak jak każdy inny nałóg. Kiedy to tylko było możliwe, uczestniczyłem w imprezach, a czasem nawet wtedy… jeśli to nie było możliwe. Zauważyłem, że moje życie nie mieści się w granicach rozsądku. To zaczęło wpływać na wiele ważnych rzeczy w moim codziennym funkcjonowaniu – przyznaje. I jak się okazuje, po ośmioletniej abstynencji, 44-latek ponownie ze zdwojoną siłą zauważył swój problem.

Myślałem, że dorosłem, że stałem się mądrzejszy, ale tak naprawdę nic się nie zmieniło. Stopniowo zacząłem sobie zdawać sprawę, że jestem bezsilny wobec alkoholu. Alkoholik potrzebuje oddolnego wsparcia. Bywa tak, że niektórzy tracą pieniądze, dom, rodzinę, firmy, a nawet życie, wszystko im przepadło. W innych sytuacjach da się z tego wygrzebać trochę wcześniej – podkreśla, podając swój przykład. Legendarny fiński skoczek mający na swoim koncie wiele medali najważniejszych narciarskich imprez, uczestniczy od pewnego czasu w spotkaniach grupy wsparcia. Bywa na nich raz w tygodniu.

Ahonen zaznaczył jednocześnie, że podczas swojej sportowej kariery zdarzały mu się przypadki, kiedy alkohol był… motywatorem. – W wielu przypadkach picie działało na mnie motywująco – zdradza, dodając jednocześnie, że cały pucharowy „cykl” opierał się na schemacie skoki – sukces – impreza – ciężka praca. Jak się jednak wielokrotnie okazywało, była to w rzeczywistości tykająca bomba. O sytuacji swojego podopiecznego, a także innych fińskich zawodników wypowiedział się także trener Tomi Nikkunen, który był szkoleniowcem kadry Suomi w latach 2002-2008. Nie chciał jednoznacznie określić skoczków jako grupy sportowców mających nadmierny problem z alkoholem, powiedział jednak: – Oczywiście, gdy jesteś poza domem dłużej niż 200 dni w roku, to naturalne, że czasami alkohol jest w to wliczany. Kiedy myślę o moim okresie trenerskim, powiedziałbym, że bywały sytuacje wymagające interwencji i rozmowy. 48-latek jako przykład podał właśnie zawody kończące sezon 2004/2005 w Planicy, a także pucharową rywalizację w Zakopanem w 2008 roku.

Aby nie poprzestawać jednak na przykładzie Ahonena, warto przytoczyć takich zawodników jak Harri Olli, który przez problemy alkoholowe zaprzepaścił szansę na wielką karierę i niejednokrotnie miewał problemy z prawem, a także Matti Nykänena, który po obfitej w sukcesy karierze również popadł w nałóg, który ostatecznie zakończył się tragicznie. Niestety nie brakuje podobnych przykładów także na polskim podwórku, gdzie mistrz świata juniorów z 2004 roku, Mateusz Rutkowski, określany wówczas następcą Adama Małysza, nie poradził sobie z pokusą i również musiał odwiesić w końcu narty na kołek. A to tylko przykłady, o których mówi się nieco szerzej. Poza tym trzeba podkreślić, że alkoholizm to choroba niezwykle demokratyczna i bezpośrednio lub pośrednio, styka się z nią każdy z nas. W narciarskim środowisku znają ją nie tylko skoczkowie, trenerzy, ale też dziennikarze i kibice. Kto nigdy nie miał z nią do czynienia choćby w ten pośredni sposób… Osobiście kamieniem rzucać nie zamierzam i wszystkim zmagającym się z nią życzę solidarnie siły i wytrwałości.

 

Bartosz Leja,
źródło: iltalehti.fi / informacja własna

 

Dodaj komentarz