You are currently viewing Wyrwa w kalendarzu, czyli jak FIS przegrał skoki kobiet w styczniu [KOMENTARZ]
Marita Kramer i dyrektor żeńskiego PŚ Chika Yoshida (fot. Julia Piątkowska)

Wyrwa w kalendarzu, czyli jak FIS przegrał skoki kobiet w styczniu [KOMENTARZ]

Blisko miesiąc przerwy od skakania w Pucharze Świata mają panie po odwołaniu japońskich konkursów w Sapporo i Zao. Choć FIS zapowiadał poszukanie lokalizacji zastępczej, to ostatecznie nie zorganizowano choćby jednej rywalizacji na najwyższym poziomie w środku stycznia. W kontekście rozwoju i popularyzacji skoków narciarskich kobiet, jest to kolejna porażka Międzynarodowej Federacji Narciarskiej i skokowego środowiska.

 

1 stycznia 2022 – dzień rozpoczynający nowy rok i kończący rywalizację pań w Turnieju Sylwestrowym w Ljubnie. Dzień, w którym niestety na kilka tygodni został przerwany Puchar Świata Pań. W dniach 8-15 stycznia miały się odbyć łącznie cztery konkursy najwyższej rangi w Sapporo i Zao. Ze względu na rosnące obostrzenia w Japonii, już w grudniu odwołano wszystkie konkursy międzynarodowych skoków narciarskich, jakie miały się tam odbyć. Międzynarodowa Federacja Narciarska zapowiedziała poszukiwania zastępcy zarówno w rywalizacji panów, jak i w zmaganiach pań.

Po początkowym słabym zainteresowaniu, w końcu pojawiły się kandydatury z Polski, Niemiec i Austrii. W naszym kraju pierwszym wyborem do zastępstwa został Szczyrk, jednakże po lokalnych konsultacjach zrezygnowano z pomysłu organizacji Pucharu Świata, które tłumaczono niewystarczającym zapasem czasu, brakiem wypracowanych schematów i niewystarczającą infrastrukturą panującą na miejscu. Do gry włączyła się Wisła, w której odbył się trzeci weekend zimowych zmagań o Kryształową Kulę. Kandydatura ta jednak miała nie być pierwszym wyborem FIS-u, gdyż krajowi organizatorzy mieli brać pod uwagę tylko konkursy mężczyzn. Tymczasem międzynarodowym działaczom zależało na ośrodku, który przejmie jednocześnie również rywalizację kobiet. I tu na pole position awansowało Titisee-Neustadt, które zadeklarowało, że panie i panowie dostaną po dwa konkursy

Wydawało się, że całe zamieszanie zostanie tym razem rozwiązane z korzyścią dla wszystkich zainteresowanych stron i nikogo nie będzie czekała luka w terminarzu. Po niedługim czasie pojawiła się informacja, że… w Titisee-Neustadt wystąpią tylko mężczyźni. Od tego momentu w kwestii Pucharu Świata kobiet pozostała zupełna cisza. Skoczkinie i ich kibice nie doczekali się żadnego zastępstwa za styczniowe konkursy w Japonii. Tym samym w kalendarzu powstała potężna wyrwa, której jeden skraj tworzy drugi konkurs w Ljubnie 1 stycznia, a po drugiej stronie znajduje się piątkowy mikst 28 stycznia w Willingen. Przez ten czas paniom pozostały jedynie dwa marne konkursy Pucharu Kontynentalnego w Innsbrucku, natomiast o żadnej rywalizacji na najwyższym poziomie nie było mowy. Jak to świadczy o Międzynarodowej Federacji Narciarskiej, a także o skokowej społeczności wraz z potencjalnymi organizatorami konkursów? Czy tak miała wyglądać promocja kobiecych skoków?

W wymowny sposób skomentowała to była amerykańska skoczkini, Jessica Jerome, która w swoim sportowym dorobku ma starty w igrzyskach olimpijskich, mistrzostwach świata, a także podia zawodów Pucharu Świata. Po przyznaniu organizatorom w Oberstdorfie męskich zawodów Pucharu Kontynentalnego (w zamian za odwołane w Titisee-Neustadt), 34-latka często punktująca nierówne traktowanie skoczkiń przez FIS, retorycznie zapytała: „Świetnie, że te zawody zostały przełożone. A co z Pucharem Świata kobiet?

Chwała Słoweńcom z Ljubna za zorganizowanie Turnieju Sylwestrowego z systemem K.O., który było powiewem świeżości i interesującą odmianą w żeńskich skokach narciarskich. Rywalizacja na obiekcie HS-94 przyniosła sporo wrażeń i niespodziewanych rozstrzygnięć. Choć ostatecznie to i tak Marita Kramer zdobyła nagrodę główną, to Nika Križnar i Sara Takanashi po długim czasie przełamały swoją niemoc do wygrywania. Można wyróżnić także Austriaków, którzy postanowili z konkursów w Ramsau i Hinzenbach stworzyć miniturniej o wdzięcznej nazwie „Korona Alp” (Alpenkrone). Cieszy również to, że Rosjanie nadal będą organizować na koniec sezonu czteroetapowy „Blue Bird”, który to moim zdaniem jest najlepszym z dodatkowych rozgrywek wewnątrz Pucharu Świata Pań. Mam też nadzieję, że w tym roku Norwegowie nie wycofają się z organizacji Raw Air.

Niemniej pomimo postępów w promocji skoków kobiet i wzbogaceniu kalendarza, pozostaje duży niesmak i szrama na wizerunku FIS-u za brak uzupełnienia terminarza na styczeń. Jeżeli kobiece skoki nadal się mają rozwijać, zyskiwać widownię oraz znaczenie w świecie sporów zimowych, nie może dochodzić do takiej sytuacji, gdzie blisko miesiąc nie oglądamy żadnych zawodów najwyższej rangi. A tak się niestety stało i nic z tym skutecznie nie zrobiono. Tak jak znaleziono zastępstwo dla panów w postaci Titisee-Neustadt, a niedawno również uzgodniono dodatkowy konkurs w Lahti, tak nie powinno się zapominać o paniach, których rywalizacja nie ma tak długich tradycji i ich zmagania są dość świeżym tematem na arenie międzynarodowej. I choć doskonale wiemy, że sportem na tym poziomie rządzą pieniądze, to styczniowa wyrwa i tak jest porażką środowiska skoków.

 

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Špela Rogelj (@spelaarogelj)

 

Karol Cześnik

 

Dodaj komentarz