You are currently viewing Dawid Kubacki medalistą olimpijskim. „Wierzyłem, że jeszcze kiedyś będzie wspaniale”
Dawid Kubacki (fot. Julia Piątkowska)

Dawid Kubacki medalistą olimpijskim. „Wierzyłem, że jeszcze kiedyś będzie wspaniale”

To był świetny konkurs i prawdziwe odrodzenie polskich skoczków. Podczas gdy od początku sezonu zimowego Biało-Czerwonym nie szło najlepiej, z każdym tygodniem pojawiały się kolejne problemy, wydaje się, że przynajmniej w przypadku Dawida Kubackiego, rozsypana układanka poukładała się w najlepszym możliwym momencie. 31-latek zdobył w Zhangjiakou upragniony medal olimpijski. – Wierzyłem, że ten sezon nie jest przegrany. I chyba się nie pomyliłem – mówił na antenie Eurosportu.

 

Dawid Kubacki w żadnej z serii poprzedzających konkurs olimpijski, nie uplasował się w czołowej trójce. Podczas treningów zajmował kolejno 29., 12., 6., 49., 21. i 8. miejsce. W kwalifikacjach zanotował 16. wynik i przed zawodami mało kto stawiał go w gronie medalowych kandydatów. Spoglądając na reprezentantów Polski, bardziej liczono na Kamila Stocha, czy Piotra Żyłę, który jeszcze w serii próbnej był trzeci. Kubacki zanotował w niej ponownie ósmy rezultat i jak się okazało, ósemka miała mu towarzyszyć później jeszcze raz.

W pierwszej kolejce konkursowej skoczek z Szaflar skorzystał z lekkiego podmuchu wiatru pod narty (0,46 m/s) i poszybował 104 metry. To była trzecia odległość całej serii, jednak po późniejszym obniżeniu belki startowej i bonifikatach dla rywali, okazało się, że Polak będzie ósmy. W finale mistrz świata z normalnej skoczni z 2019 roku zaatakował z dalszej pozycji, skoczył w trudnych warunkach wietrznych 103 metry i po kolejnych bliższych skokach rywali mogliśmy zacząć przypominać sobie właśnie czempionat w Seefeld, gdzie Kubacki awansował z 27. na pierwszą pozycję.

Tym razem Polaka jako pierwszy wyprzedził Austriak Manuel Fettner, później za niego spadł Kamil Stoch (po pierwszej serii trzeci). Na górze skoczni zostali więc tylko Peter Prevc i Ryoyu Kobayashi. Mogło więc teoretycznie skończyć się na czwartym miejscu, jednak na tym finalnie wylądował Słoweniec, któremu do Kubackiego zabrakło zaledwie pół punktu. Z wywalczenia brązowego medalu (który odbierze we wtorek), mógł się jednak cieszyć Kubacki.

A droga do niego w tym sezonie nie była łatwa. Najlepszym osiągnięciem wywalczonym przez niego w zawodach Pucharu Świata było trzynaste miejsce w inauguracyjnym konkursie w Niżnym Tagile. Później zdarzały się słabsze starty, a nawet kompletne wpadki i siedmiokrotny brak awansu do serii finałowej. Sam zainteresowany wielokrotnie podkreślał jednak w wywiadach konieczność ciągłej pracy nad swoją dyspozycją. I cierpliwość się opłaciła. Nie brakowało jednak także niezaplanowanych emocji związanych choćby… z pozytywnym wynikiem testu na obecność koronawirusa, przez którą Kubacki na igrzyska pojechał prawie prosto z kwarantanny. – Nie wiedziałem czy w ogóle tutaj pojadę (…). Jestem naprawdę szczęśliwy, że dzisiaj ta praca mimo wszystko się opłaciła i tak naprawdę oddałem dwa najlepsze skoki w tym sezonie w tym momencie, w którym tego potrzebowałem – mówił świeżo upieczony brązowy medalista olimpijski w rozmowie z Kacprem Merkiem z Eurosportu. – Wierzyłem w to, że kiedyś, nie wiedziałem kiedy, ale że jeszcze kiedyś znowu będzie wspaniale. Stało się to dzisiaj – mówił cytowany przez portal fis-ski.com.

Nie było momentów zwątpienia w to, że muszę pracować dalej, w to nigdy nie wątpiłem, ale były momenty w których nie miałem stuprocentowej pewności, że to w końcu ruszy. Wierzyłem jednak w to, że ten sezon nie jest przegrany i jeszcze ten szczęśliwy moment nas jako drużynę i mnie osobiście doczeka. No i chyba się nie pomyliłem – dodawał w Eurosporcie.

Już w poniedziałek Dawid Kubacki, wraz z Kamilem Stochem i naszymi skoczkiniami, Nicole Konderlą i Kingą Rajdą, zmierzą się w pierwszym w historii olimpijskim konkursie drużyn mieszanych. W przypadku rywalizacji mikstów, trudno jednak liczyć na polski medal. Zdecydowanie większe nadzieje możemy wiązać ze startem naszych skoczków na dużej skoczni w Zhangjiakou.

 

Ewa Skrzypiec, Bartosz Leja,
źródło: Eurosport

 

Dodaj komentarz