You are currently viewing Norweska rozpacz po mikście. „Zawodniczki są totalnie załamane. Za tą sytuację odpowiada FIS”
Silje Opseth (fot. Evgeniy Votintsev)

Norweska rozpacz po mikście. „Zawodniczki są totalnie załamane. Za tą sytuację odpowiada FIS”

Norwegowie byli jedną z ekip, która dotkliwie przeżyła liczne dyskwalifikacje w olimpijskim konkursie drużyn mieszanych. Jeszcze w trakcie serii finałowej wydawało się, że podopieczni trenerów Stöckla i Meyera pewnie zmierzają po medal. Finalnie po wykluczeniu Anny Odine Strøm i Silje Opseth uplasowali się oni dopiero na ósmej pozycji. – Nasze zawodniczki są totalnie załamane. Za to, że nasz sport znalazł się dzisiaj w takiej sytuacji, odpowiada wyłącznie FIS – twierdzi dyrektor sportowy norweskiej drużyny, Clas Brede Bråthen.

 

Po pierwszej serii konkursu mikstów w Zhangjiakou i pierwszych dyskwalifikacjach, wydawało się, że z walki o medale wypadli Niemcy, Austriacy i Japończycy. W ścisłym gronie medalowych faworytów pozostali Słoweńcy i Norwegowie, więc wszystko wskazywało na to, że obsada pierwszego i drugiego miejsca to sprawa zamknięta. W finale doszło jednak do kolejnych wykluczeń, których doświadczyły aż dwie Norweżki – Anna Odine Strøm i Silje Opseth. Zerowy dorobek punktowy połowy drużyny w serii finałowej, automatycznie pozbawił ekipę z Kraju Fiordów jakichkolwiek szans na walkę o lokatę wyższą niż ósma.

Nasze zawodniczki są dzisiaj totalnie załamane, ja też muszę przyznać, że jestem bardzo rozczarowany. Za to, że nasz sport znalazł się dzisiaj w takiej sytuacji, odpowiada wyłącznie FIS. Jeśli istniał jakiś problem z naszym sprzętem, to trzeba było go nam pokazać przed igrzyskami, zanim staniemy przed wielką medalową szansą – mówi nam dyrektor sportowy norweskiej kadry, Clas Brede Bråthen. Zapytany jednak o dokładną przyczynę dyskwalifikacji swoich rodaczek, odparł: – Powód dyskwalifikacji znajduje się na liście wyników [dyskwalifikacja za kombinezon – przyp.red.]. My jednak, podobnie jak inne nacje, nie będziemy się dzielić szczegółami.

Tymi jednak, podzielił się z rodzimymi mediami trener norweskiej kadry kobiet, Christian Meyer. – Jeden kombinezon był za duży w kolanie, drugi za duży w udzie. Myślę, że to tragedia. To boli i nigdy nie spotkałem się z czymś takim. Wprowadzono nowe zasady dopiero w dzisiejszych zawodach i jest to trochę trudne do zrozumienia – skwitował w rozmowie z portalem TV2.no. Do oficjalnej informacji nie były podane dokładne przyczyny dyskwalifikacji, stąd można się tylko domyślać, jak duże były naruszenia przepisów, których Norwegowie dokonali… świadomie. Może to potwierdzać fakt, że mimo ogromnego żalu do podjętych przez kontrolerów decyzji, żadna z reprezentacji nie zgłosiła oficjalnego protestu. Jak powiedziała nam kontrolerka FIS Agnieszka Baczkowska, sztaby szkoleniowe wykluczonych zawodniczek zdawały sobie sprawę balansowania na cienkiej granicy i z tego, że są pod obserwacją.

Co ciekawe, same zawodniczki nie chciały wdawać się w szczegóły mankamentów w swoich strojach, choć Silje Opseth powiedziała norweskiemu portalowi VG.no, że sposób kontroli sprzętu różnił się dzisiaj od tego, do którego była przyzwyczajona. – Mierzono nas w zupełnie inny sposób niż do tej pory, to była zupełnie nowa procedura. Kazano nam stanąć do kontroli tak, jak jeszcze nigdy nie stawałyśmy – powiedziała. Okazuje się jednak, że rzekomy „nowy” sposób przeprowadzenia kontroli finalnie wychwycił faktyczne nieprawidłowości, a same kombinezony, jak się mówi nieoficjalnie, były za duże nawet o kilka centymetrów. A te oczywiście mogły dawać dodatkową powierzchnię nośną.

Można się wiec zastanawiać, czy dobrym rozwiązaniem w skokach narciarskich byłaby unifikacja sprzętu. Czy kiedy każda ekipa korzystałaby z tych samych nart, kombinezonów i wiązań, problem dyskwalifikacji zostałby rozwiązany? – Wierzę, że zawsze musimy szukać rozwoju, ale nie wielkich zmian tylko dlatego, że ktoś popełnia ostatnio dużo błędów. Przede wszystkim kontrola musi być spójna przez cały sezon. Za to odpowiadają kontrolerzy sprzętu. Jeśli kontrola będzie odpowiednia, wtedy zobaczymy czy rzeczywiście zmiany są potrzebne. Wierzę, że nasz sport może być takim, jakim jest teraz, ale z rozwojem krok po kroku. Gdzie wtedy skończymy? Tylko czas nam to pokaże – powiedział nam Bråthen.

Ciekawy głos rozsądku w wewnętrznej norweskiej dyskusji wyraził jednak ekspert telewizji NRK i były skoczek, Johan Remen Evensen. – Wygląda to na chore, ale zasady są jasne. Jeśli otrzymujesz dyskwalifikację, prawdopodobnie coś jest nie tak z kombinezonem. W pewnym sensie dobrze, że system działa. To część gry. Z kolei jeśli nie jesteś blisko „limitu”, nie masz czego szukać w tym sporcie – kwituje.

 

Bartosz Leja,
źródło: informacja własna / TV2.no / VG.no

 

Dodaj komentarz