You are currently viewing Dwie austriackie dyskwalifikacje, dwa różne powody. Iraschko-Stolz: „Sama jestem winna”
Daniela Iraschko-Stolz (fot. Julia Piątkowska)

Dwie austriackie dyskwalifikacje, dwa różne powody. Iraschko-Stolz: „Sama jestem winna”

Sporo powiedziano już o dyskwalifikacjach Niemki Kathariny Althaus, Japonki Sary Takanashi i Norweżek, Anny Odine Stroem i Silje Opseth. Nie tylko one zostały jednak w ostatnich dniach wykluczone z rywalizacji. W konkursie mikstów za nieprzepisowy sprzęt, dyskwalifikacji doświadczyła doświadczona Daniela Iraschko-Stolz. Austriaczka nie zamierzała się jednak specjalnie usprawiedliwiać i wzięła winę na siebie. Nietypowa była też przyczyna wykluczenia Sophie Sorschag w rywalizacji indywidualnej.

 

Najwięcej emocji od wczoraj wzbudzają dyskwalifikacje, które posypały się w konkursie drużyn mieszanych. W olimpijskiej rywalizacji do wspólnej noty nie policzono wyników aż pięciu skoczkiń, co finalnie pozbawiło szans na medale Austriaków, Japończyków, Niemców i Norwegów. Jedną z ekip, które mogły zawalczyć o podium byli Austriacy, wśród których świetnie spisali się mężczyźni, Stefan Kraft (102,0 / 102,0 m), nie mający na swoim koncie żadnego olimpijskiego krążka, a także świeżo upieczony wicemistrz olimpijski Manuel Fettner (101,0 / 102,0 m). Trzeci wynik w żeńskim gronie uzyskała Lisa Eder (96,0 / 90,5 m), jednak wszystko zaprzepaściła dyskwalifikacja Danieli Iraschko-Stolz w pierwszej serii konkursowej. W finale doświadczona skoczkini skoczyła 84 metry i do trzecich Kanadyjczyków Austriakom zabrakło 26,6 punktu.

Podobnie jak w przypadku rywalek, w pierwszej serii kombinezon 38-latki okazał się zbyt obszerny i po interwencji kontrolerów FIS przy jej nazwisku pojawiły się trzy literki DSQ. Jak na taką decyzję zareagowała sama zawodniczka? – U mnie w pasie pomiar nie pasował o centymetr. Nie wiem, co powiedzieć. Nie skoczyłam też zbyt dobrze. Sama jestem winna, jest mi przykro ze względu na drużynę, bo oni skaczą świetnie. Bardzo się cieszyłam na igrzyska, miałam super koncepcję, ale nie udało mi się dobrze do nich przygotować. To denerwuje mnie najbardziej – skwitowała Iraschko-Stolz, która na swoim koncie ma srebrny medal olimpijski z 2014 roku z Soczi.

W zdecydowanie ostrzejszych słowach o wydarzeniach z olimpijskiego mikstu wypowiadał się dyrektor sportowy austriackiej kadry, Mario Stecher. – To było dziwne i niewiarygodne. Jeśli mamy cały rok na mierzenie, ustalanie przepisów, a potem są tylko rygorystyczne działanie na igrzyskach… Trzeba sobie zadać pytanie czy było to właściwe. To ogromna szkoda dla wizerunku skoków narciarskich. Teraz wszyscy myślą, że jesteśmy „oszustami”, albo że nie potrafimy wyprodukować odpowiednich kombinezonów. A to kontrolerzy powinni przez cały sezon lepiej wypełniać swoją pracę. Teraz nagle zaczęli wszystko sprawdzać, a trzeba było to robić skrupulatnie od samego początku – powiedział przedstawiciel Austriackiego Związku Narciarskiego. Co ciekawe sam między wierszami nie zaprzeczył więc, że austriackie kombinezony były nieprzepisowe. Austriacy zresztą, podobnie jak Niemcy, Japończycy i Norwegowie nie złożyli oficjalnego protestu, w domyśle wiedząc, że faktycznie naruszyli przepisy. Mieli jednak najprawdopodobniej nadzieję, że podczas tak ważnego wydarzenia jak igrzyska olimpijskie, kontrolerzy nie odważą się na dyskwalifikację. Stało się inaczej.

W związku z zaistniałą sytuacją, szansy na drugą olimpijską zdobycz pozbawiony został indywidualny wicemistrz z normalnej skoczni, Manuel Fettner. I jak sam przyznał, srebro nieco złagodziło mu gorycz drużynowej porażki. – Łatwiej było mi przetrwać frustrację po tym, co się wydarzyło. Wygrywamy jednak i przegrywamy jako drużyna. W sumie nawet po pierwszej serii wciąż istniała szansa na medal, bo niewiadome było, kogo znowu zdyskwalifikują. Nie wyobrażam sobie jednak sytuacji, w której Daniela lub inne skoczkinie bezsensownie by ryzykowały. To zawsze może się zdarzyć, kiedy jest się „na granicy” przepisów – skwitował.

Dyskwalifikacja Danieli Iraschko-Stolz nie była jedyną, której doświadczyła w Zhangjiakou austriacka zawodniczka. W pierwszej serii konkursu indywidualnego wykluczona została Sophie Sorschag. Co ciekawe, 23-latki pierwotnie w ogóle nie miało być na igrzyskach olimpijskich. Później po pozytywnym przypadku testu na obecność koronawirusa u Jacqueline Seifriedsberger, awaryjnie została ona powołana do reprezentacji i dotarła na zawody z Austrii, niemalże na ostatnią chwilę. Sorschag mogła przetestować olimpijski obiekt jedynie podczas serii próbnej przed konkursem, w której skoczyła solidne 96 metrów. W konkursie nie było już tak dobrze (73,5 m).

Finalnie skończyło się i tak dyskwalifikacją, jednak w jej przypadku wykluczenie nie było spowodowane zbyt obszernym strojem. – Powodem dyskwalifikacji było nieodpowiednie zakrycie logotypów sponsorów. W taki sposób, w jaki to zrobiłam, nie jest to dozwolone – tłumaczy Sorschag. Co ciekawe, w związku z koniecznością bardzo szybkiego dostania się do Chin, nienominowana wcześniej zawodniczka wciąż miała na strojach naklejone wspomniane logotypy (nie mogą być one widoczne podczas zawodów), które tuż przed zawodami chciała zamaskować… taśmą klejącą. – Nie wiedziałam, że to niedozwolone, trenerzy mnie o tym nie poinformowali – dodała. Przypomnijmy, że rolę trenera austriackiej kadry kobiet pełni w Chinach Thomas Diethart. Asystent trenera Haralda Rodlauera zastąpił go, ponieważ jego zwierzchnik ze względów COVID-owych musiał pozostać w kraju. Warto jednak zaznaczyć, że Rodlauer w austriackich mediach nie ukrywał, że nie jest zadowolony z podejścia swojego „podopiecznego”, który rzekomo ma się zbyt rzadko kontaktować i nie przekazywać mu wystarczającej ilości informacji.

 

Bartosz Leja,
źródło: Kleinezeitung.at / ÖSV

 

Dodaj komentarz