You are currently viewing Gratzer krytykuje Jukkarę. Fiński kontroler FIS miał otrzymać poważne groźby
Kontroler FIS Mika Jukkara (fot. Pavel Semyannikov)

Gratzer krytykuje Jukkarę. Fiński kontroler FIS miał otrzymać poważne groźby

Nie milkną echa dyskwalifikacji w olimpijskim konkursie drużyn mieszanych. Pojawia się coraz więcej głosów o słuszności decyzji kontrolerów FIS z Agnieszką Baczkowską i Miką Jukkarą. W wielu mediach w krajach, których reprezentanci doświadczyli wykluczeń, nie brakuje jednak także głosów krytycznych. Całe zamieszanie zaczyna jednak iść w bardzo niebezpiecznym kierunku. Jak twierdzi były trener fińskich skoczków Tomi Nikkunen, jego rodak otrzymał po tych zawodach groźby śmierci.

 

SeppGratzer fotJuliaPiatkowska 300x200 - Gratzer krytykuje Jukkarę. Fiński kontroler FIS miał otrzymać poważne groźby
Sepp Gratzer (fot. Julia Piątkowska)

Przypomnijmy, że w pierwszym w historii olimpijskim konkursie mikstów, zdyskwalifikowane zostały Katharina Althaus (Niemcy), Daniela Iraschko-Stolz (Austria), Sara Takanashi (Japonia), Anna Odine Stroem i Silje Opseth (obie Norwegia). W konsekwencji żaden z tych krajów, będących wszak w gronie medalowych faworytów, nie stanął na podium. Od tego czasu w mediach i narciarskim środowisku nastała burza, w której jedni opowiadają się za słusznością postanowień kontrolerów FIS, a drudzy twierdzą, że nie był to optymalny moment na takie rozwiązania i spora antyreklama skoków narciarskich, która poszła w świat. Jednocześnie żadna z reprezentacji, która doświadczyła dyskwalifikacji, nie zgłaszała protestów, a jedynie przedstawiciele sztabów szkoleniowych wyrazili wielki żal w stronę jury. Jak powiedziała nam Agnieszka Baczkowska odpowiedzialna za kontrolę sprzętu, najbardziej rozgoryczeni mieli być Austriacy i Niemcy, w mediach w ich stronę poszli Norwegowie. Stosunkowo najmniej można było usłyszeć pretensji z japońskiej strony.

Co ciekawe, Mikę Jukkarę, który podczas igrzysk w Pekinie jest głównym koordynatorem odpowiedzialnym za kontrolę sprzętu z ramienia FIS, skrytykował jego poprzednik, „legendarny” Sepp Gratzer. 66-letni Austriak, który w poprzednim sezonie przeszedł na „kontrolerską” emeryturę, nie szczędził mocnych słów w stronę Fina w dzienniku Tiroler Tageszeitung. – To była jakaś katastrofa! Mam wrażenie, że chce zmienić wszystko z dnia na dzień, w tym procedurę czynności kontrolnych. Moim zdaniem nie jest w tej chwili odpowiednią osobą na tym stanowisku, myślę, że się mylił. Brakuje mu instynktu sportowego. Tam trzeba się komunikować ze sportowcami i traktować ich jako równych sobie, a nie starać się „być szefem” – stwierdził Gratzer, który za losy konkursu mikstów obwinia właśnie Jukkarę.

Zhangjiakou skocznieolimpijskie AnnaShilkova2021 rozbieg 300x200 - Gratzer krytykuje Jukkarę. Fiński kontroler FIS miał otrzymać poważne groźby
Widok z normalnej skoczni w Zhangjiakou (fot. Anna Shilkova)

Fina do Austriaka porównał niedawno w rozmowie z naszym portalem także sekretarz generalny Polskiego Związku Narciarskiego, Jan Winkiel. – Było wiele sytuacji, które pokazały, że Fin się do tej roli nie nadaje. Dopóki kontrolą zajmował się Sepp Gratzer, który w miarę równo te przepisy interpretował, wszyscy mieli takie same możliwości, zasady i warunki. A Mika Jukkara jest człowiekiem bardzo chwiejnym. Przykład? Raz zobaczył nasze kombinezony i je odrzucił, a w następnych zawodach te same kombinezony były już okej. To pokazuje skalę problemu. Kolejny? Choćby nasze rękawiczki. FIS podważył nawet własne przepisy przedstawione graficznie w dokumentach. Chodziło w nich o logotypy znajdujące się na rękawiczkach, które to [logotypy] muszą mieć określoną wielkość. Mika Jukkara stwierdził, że mierzy się je w najszerszym miejscu, a my mieliśmy je dokładnie wymierzone i mieściły się w przepisach. To był zarzut, który rozpalił nas do czerwoności – opowiadał działacz.

Teraz jednak okazuje się, że sytuacja wymknęła się spod kontroli. Jak powiedział były trener fińskiej kadry skoczków, a obecnie ekspert fińskiej telewizji Tomi Nikkunen, tuż po konkursie mikstów Mika Jukkara miał otrzymać nawet anonimowe groźby pozbawienia życia (które stanowczo potępiamy). – Nie wiem, o co jest oskarżany. Dobrze wykonuje przecież swoją pracę – twierdzi szkoleniowiec. Do całego zamieszania odniósł się też sam zainteresowany, który podkreślił, że problemy pojawiły sie wyłącznie w przypadku kombinezonów skoczkiń. Potwierdza to fakt, że żaden ze skoczków nie został zdyskwalifikowany. – Starałem się utrzymać sytuację pod kontrolą i mierzyć tak, jak należy mierzyć. Nie mieliśmy żadnych problemów z zasadami pomiaru, trenerzy też byli zadowoleni. Po zawodach od razu weszła do nas niemiecka drużyna. Jednak natychmiast skierowałem ich do innego pomieszczenia, tego w którym odbywała się kontrola kobiet – skwitował. Resztą historii znamy ze słów Agnieszki Baczkowskiej.

Warto dodać, że stronę kontrolerów wziął nie tylko Nikkunen, ale także znakomity fiński skoczek, Janne Ahonen. – Nie ma takiej substancji dopingowej, która mogłaby uzyskać taki efekt, jak zmanipulowany kombinezon. Podczas wykrycia niedozwolonej substancji trzeba się liczyć z dyskwalifikacją na dwa lata, a podczas dyskwalifikacji za sprzęt, jest to kara wyłącznie na jeden skok. A korzyści z oszustw przy kombinezonach są większe, niż jakikolwiek doping – mówił jeszcze w grudniu na łamach portalu Yle.fi.

 

Bartosz Leja,
źródło: Yle.fi

 

Dodaj komentarz