W poprzednim sezonie Anna Twardosz była zdecydowaną liderką polskiej kadry kobiet. Kilkukrotnie meldowała się w seriach finałowych konkursów Pucharu Świata, jednak aktualnie jej dyspozycja jest daleka od tej, którą prezentowała rok temu. Ostatnio rozegrane zawody FIS Cup w Oberhofie, w których 20-latka zwyciężyła, mogły wlać odrobinę nadziei na powrót do optymalnej formy. -W tym momencie jestem bardziej w regresie, ale jeszcze w maju miałam duży postęp – przyznała wielokrotna medalistka Mistrzostw Polski.
Anna Fergisz: Poprzedni sezon był bez wątpienia najlepszym w twojej w karierze. Aktualnie, niestety ciężko jest złapać ten kontakt z czołowa „30” do której wskakiwałaś ubiegłej zimy. Czy jesteś w stanie określić, wskazać przyczynę, co się wydarzyło między tymi sezonami?
Anna Twardosz: Ciężko jest na to odpowiedzieć. Gdybym wiedziała dokładnie co się stało, to myślę, że wiedziałabym od razu co poprawić i byłoby tak, jak w zeszłym sezonie, a nawet lepiej. Ale pogodziłam się z tym, że ten sezon nie był mój. Trenuję dalej i mam nadzieję, że następne sezony będą lepsze.
Teraz, kiedy ten sezon ma się już ku końcowi, będziesz chciała „usunąć” go z pamięci, czy zostawi on po sobie jakiś ślad?
Raczej nie chcę wracać do przeszłości, wolę to zostawić za sobą.
Ta ostatnia wygrana w FIS Cupie może napawać małym optymizmem. Czy to już jest ten mały krok do przodu, który może zwiastować coś dobrego? Czy coś się szczególnie zmieniło od ostatnich startów?
Poczułam się pewniej na skoczni. Czasami na treningach potrafiły mi wyjść skoki, ale nie umiałam w tym sezonie przenieść ich na zawody. Ten start w Oberhofie dał mi nadzieję, bo fajnie mi się tam skakało i podeszłam z luźną głową. Po prostu robiłam swoje i skoki z powrotem zaczęły mnie cieszyć. Dzięki temu zwiększyłam pewność siebie i mam nadzieję, że to przyniesie rezultat na następnych zawodach.
Czy ostatni rezultat uzyskany w trzeciej lidze sprawił, że pomyślałaś o udziale niedługo rozpoczynającym się Raw Air?
Byłam pewna, że tam nie polecę, ale jest jeszcze szansa, że polecę do Niemiec na Puchar Świata i do tego właśnie trenuję.
Ten sezon nauczył cię nowego, innego spojrzenia na to, co robisz?
Ten sezon mocno mnie kopnął. Dał się we znaki, nauczył pokory i tego, ze trzeba robić swoje i wtedy to zaskoczy. Wszystko to wyjdzie, kiedy się trenuje.
Czy w tym sezonie napotykałyście jakieś problemy jeśli chodzi o częstotliwość treningów?
Na szczęście miałyśmy możliwość ciągłego trenowania, nie miałyśmy żadnych przeszkód. Koronawirus szczęśliwie nas omijał. Oprócz treningów w Polsce, trenowałyśmy najczęściej na obiektach w Austrii.
Ostatnio coraz więcej mówi się o konflikcie w kobiecej kadrze skoczkiń. Jak to wygląda z twojej perspektywy?
Ciężko mi o tym coś powiedzieć. Nie chcę się mieszać w te sprawy i wypowiadać się o tym w mediach społecznościowych czy wywiadach, bo swoją opinię wole zostawić dla siebie. Trzymam się z daleka i staram się utrzymywać dobre stosunki.
A jak oceniłabyś współpracę z obecnym sztabem szkoleniowym?
Pracuje mi się dobrze. Szczególnie w tym sezonie zaczęłam wątpić, ale to przez to, że jak coś zaczyna nie wychodzić, to szuka się wszędzie indziej rozwiązania, a czasami to rozwiązanie tkwi w samym sobie. Kiedy wychodziło mi w poprzednich sezonach, byłam zadowolona. Pracuje mi się dobrze i dogaduje się ze wszystkimi dziewczynami i trenerami. Jeśli chodzi o Łukasza Kruczka, to z pewnością się stara. Chce z każdą z nas złapać kontakt. Dużo piszemy i rozmawiamy i jest między nami.
Gdybyś miała ocenić całokształt współpracy z obecnym szkoleniowcem na przestrzeni tych kilku sezonów, jest to bardziej postęp, czy regres?
W tym momencie jestem bardziej w regresie, ale jeszcze w maju miałam duży postęp. Myślę, że to wszystko zaskoczy i generalnie biorąc całokształt, jest to postęp. Dwa sezony temu, czy jeszcze rok temu zdobywałam punkty i kwalifikowałam się do konkursów czy drugiej serii.
rozmawiała Anna Fergisz