Silje Opseth, która pod nieobecność Maren Lundby uznawana jest za liderkę norweskiej kadry kobiet, podczas zawodów Pucharu Świata w Oslo sięgnęła po swój premierowy triumf. 22-latka po wygranej w swoim rodzimym kraju poruszyła wielokrotnie powracający temat dyskryminacji żeńskich skoków narciarskich. – Jestem zmęczona tym, że nie mamy takich samych możliwości jak mężczyźni w naszej dyscyplinie – napisała Norweżka.
Zwycięstwo po myślach o końcu kariery
Silje Opseth musiała czekać siedem sezonów, aby stanąć na najwyższym stopniu podium zawodów Pucharu Świata. W swoim 94. starcie w pierwszoligowych zawodach Norweżka pokonała wszystkie rywalki i to na swojej własnej ziemi. Aktualnie Opseth zajmuje najwyższe wśród norweskich skoczkiń, szóste miejsce w klasyfikacji generalnej cyklu. Do tej pory oczy wszystkich kibiców reprezentacji Norwegii skupione były szczególnie na jednej z najbardziej utytułowanych zawodniczek w historii kobiecych skoków Maren Lunby oraz na dobrze rokującej Eirin Marii Kvandal. Niestety, pierwsza z nich aktualnie zmaga się z problemami z wagą, a druga jest w trakcie leczenia zerwanych więzadeł w kolanie, które jest następstwem upadku w trakcie konkursu w lutym 2021 roku.
Opseth głośno mówiła o swoich planach na aktualny sezon. Swoje przygotowania ukierunkowała na zdobycie indywidualnego złota olimpijskiego, jednak zamierzony cel nie został zrealizowany i ostatecznie rywalizację solową zakończyła na szóstym miejscu. Kolejną szansą na zdobycie olimpijskiego krążka był konkurs drużyn mieszanych, który również zakończył się niepowodzeniem, spowodowanym głównie przez dyskwalifikację Opseth za nieregulaminowy kombinezon. Norwegia zajęła wówczas ósme miejsce, a 22-latka, która wzięła całą winę na siebie, myślała nawet o… końcu kariery. Jednak zaledwie miesiąc później znalazła się na najwyższym stopniu podium pucharowych zawodów. – W tej chwili jestem bardzo szczęśliwa. Myślę, że to jeszcze do mnie nie dotarło – mówiła po premierowym triumfie. -Nie zawsze było łatwo. Trochę na to pracowałam. A teraz to smakuje jeszcze lepiej. Było dużo pracy, szczególnie w tym sezonie, a po igrzyskach olimpijskich było naprawdę źle – dodała.
Trener Christian Meyer nie krył wzruszenia po zwycięstwie w Holmenkollen. – To w końcu się stało! Silje jest dobrą zawodniczką, która zwraca uwagę na wszystko. Ona jest naprawdę świetnym sportowcem, ale to wszystko trochę trwało. Raz upadła na Pucharze Świata w Oberstdorfie, a innym razem początkowo wygrała, ale z powodu błędu w obliczeniach okazało się, że zajęła wtedy drugie miejsce. Pojawiły się łzy. Nikt nie zasługiwał na to zwycięstwo, tak jak Silje – mówił szkoleniowiec.\
Nierówności w skokach ciąg dalszy. Opseth jak Lundby
Okazuje się, że swoją popularność i internetowe zasięgi, Silje Opseth zamierza wykorzystać także do walki o poprawę sytuacji kobiet w sporcie. Idzie więc w ślady swojej koleżanki Maren Lundby, która bardzo często zabiera głos w tej kwestii. Wielokrotnie same zawodniczki podkreślały, że odczuwają dyskryminację w porównaniu do sytuacji mężczyzn. Z każdym rokiem jednak coraz więcej wpływowych osób stara się o lepszą pozycję kobiet w skokach narciarskich. Opseth nie ukrywa, że panie wiele zawdzięczają dyrektorowi sportowemu norweskiej kadry, Clasowi Brede Bråthenowi, który wyjątkowo promuje skoki kobiet. Zeszłej jesieni Norweski Związek Narciarski chciał zakończyć z nim współpracę. Ostatecznie Bråthen nie stracił swojej pozycji, a co więcej pozostał w norweskiej instytucji na kolejne cztery lata.
– Gdyby nie Clas, nie byłybyśmy w tym samym miejscu. Bardzo zależało mu na tym, by kobiety doskoczyły o dwa, a nawet trzy kroki dalej. To wiele znaczy. To są ludzie, których potrzebujemy. Bez niego w najgorszym wypadku skakalibyśmy tylko na skoczniach normalnych i mogłybyśmy mieć kalendarz Pucharu Świata z 10-12 konkursami. Praca którą wykonał, aby zorganizować więcej zawodów, w znacznym stopniu przyczyniła się do rozwoju naszej dyscypliny – przekonuje Opseth.
Opseth uważa jednak, że to, jak wyglądają aktualne skoki kobiet jest jeszcze dalekie od ideału. – Przeszłyśmy już długą trasę, ale przed nami jeszcze długa droga – przekonuje 22-latka. Twierdzi również, że na kierowniczych stanowiskach w Międzynarodowej Federacji Narciarskiej powinny zajść zmiany personalne lub zmiana myślenia, jeśli ma nastąpić postęp w rozwoju skoków kobiet. – Jestem zmęczona tym, że nie mam takich samych możliwości jak mężczyźni w mojej dyscyplinie sportu. Ze smutkiem wysłuchuję wszystkich argumentów, że nie powinnyśmy mieć prawa do startu na największych skoczniach. Jest mi smutno, gdy nie dostajemy zastępczych zawodów w miejsce tych odwołanych. Denerwuję się, gdy mówi się, że nie jesteśmy wystarczająco dobre. Śmieszy mnie, gdy słyszę, że nie jesteśmy więcej warte – dobitnie przekazała w swoim wpisie na Instagramie.
Po raz kolejny powtarza się scenariusz, kiedy zawodniczki nie dostają zastępstwa za odwołane konkursy. W poprzednim sezonie, kiedy wiele konkursów nie doszło do skutku z powodu pandemii koronawirusa, wydawać by się mogło, że w obecnej zimie już nic nie stanie na przeszkodzie, aby przeprowadzić wszystkie zaplanowane zawody pań. Jednak wybuch wojny na Ukrainie, spowodował, że konkursy, które miały odbyć się w Rosji i zakończyć sezon 2021/2022, zostały odwołane. Nie znaleziono żadnego zastępstwa za te cztery konkursy w Czajkowskim i Niżnym Tagile, w efekcie czego kobiety zakończą zimę już w najbliższy weekend w Oberhofie. – Jestem zszokowana, gdy porównuję nasz kalendarz z rozgrywkami chłopaków. Czuję się upokorzona, kiedy ciągle jesteśmy degradowane – dodała. Warto zaznaczyć, że dodatkowy konkurs za odwołane zmagania w Rosji udało się aplikować nawet do drugoligowe Pucharu Kontynentalnego mężczyzn. W przypadku pierwszoligowej rozgrywki kobiet nie udało się znaleźć chętnych na organizację.
Opseth zaznacza, że nie chodzi tu jedynie o samą ilość konkursów, czy wynagrodzenia, a ogólne emocje zawodniczek. – To nie ma być lament. Chodzi mi tylko o to, że istnieją bezsensowne różnice, które sprawiają, że kobiety czują się inne niż mężczyźni. Nie mówimy tu tylko o suchych faktach, ale o emocjach. Zasługujemy na takie same możliwości. Jestem dumna z tego, że jestem częścią narodowej drużyny skoków. I żyję w przekonaniu, że walka, którą toczymy na naszej arenie, może mieć wpływ na cały świat – wyznała Norweżka.
Do zniwelowania jakich różnic dąży więc Silje Opseth? – Muszę wymienić dwie rzeczy. Pierwsza to kalendarz taki, jak mężczyźni, abyśmy mogły rywalizować w tym samych miejscach, podróżować razem i skakać na tych samych skoczniach. A potem chciałabym, żebyśmy mogły skakać na obiektach do lotów narciarskich – sugeruje 22-latka.
Wyświetl ten post na Instagramie
Anna Fergisz,
źródło: vg.no / dagbladet.no