You are currently viewing Joakim Aune potrenuje Polaków? „Paweł Wąsek może zostać najlepszym skoczkiem na świecie”
Joakim Aune (fot. Magdalena Janeczko)

Joakim Aune potrenuje Polaków? „Paweł Wąsek może zostać najlepszym skoczkiem na świecie”

Trwają spekulacje dotyczące obsady stanowiska trenera polskiej kadry skoczków. Po sezonie 2021/2022, który nie spełnił oczekiwań zdecydowanej większości, przyszłość Michala Doležala może się wydawać mocno niepewna. I jak to bywa w takich sytuacjach, pojawiło się sporo nazwisk szkoleniowców, którzy mogliby zostać potencjalnym następcą Czecha. Niedawno chęć współpracy z polskimi zawodnikami zasygnalizował Joakim Aune. Norweg opowiedział nam o swoich trenerskich pomysłach

 

Alexander Pointner, Maciej Maciusiak, Mika Kojonkoski, Ronny Hornschuh… To tylko niektóre nazwiska, które pojawiły się na trenerskiej giełdzie w związku z rozmowami Polskiego Związku Narciarskiego. Jak już wiemy, nie wszyscy z tego grona są już brani pod uwagę, a ponadto jak zaznacza dyrektor sportowy kadry Adam Małysz, nadal nie jest wykluczony scenariusz, w którym Doležal jednak pozostałby na swoim stanowisku z przeorganizowanym sztabem szkoleniowym. Ponadto wielokrotnie pojawiał się temat szkoleniowca polskiej kadry kobiet, Łukasza Kruczka, a także jego trenerskiej przyszłości. Skoczkinie, podobnie jak skoczkowie, nie mają za sobą udanego sezonu. W przypadku żeńskiej drużyny nieoficjalnie mówi się jednak, że zmiany są mniej prawdodpodobne niż w ekipie mężczyzn. Tam również miałoby jednak dojść do personalnych roszad za plecami głównego trenera. Ponadto jak informował nas sekretarz generalny PZN Jan Winkiel, w grę wchodzi ponowne podzielenie szerokiej kadry narodowej na grupę A i B. I tutaj pojawia się osoba Joakima Aune.

Norweg w 2020 roku definitywnie zakończył karierę skoczka i wskoczył na trenerską ścieżkę. Wcześniej jako zawodnik, w Pucharze Świata zdołał dwukrotnie znaleźć się w punktowanej trzydziestce, ponadto w letniej i zimowej odsłonie „drugoligowego” Pucharu Kontynentalnego wywalczył siedem miejsc na podium, w tym jedno zwycięstwo. W „trzecioligowych” zawodach FIS Cup dwukrotnie meldował się na „pudle”. W sezonie 2021/2022 pełnił funkcję szkoleniowca reprezentacji Chin, zastępując na tym stanowisku legendarnego Fina Mikę Kojonkoskiego. Czy 28-letni Aune mający za sobą bardzo trudne trenerskie „przetarcie” w Państwie Środka, a także podkreślający swoje przygotowanie naukowe byłby odpowiednim kandydatem na wsparcie centralnego systemu szkoleniowego w Polsce? Sprawdzamy.

 

Bartosz Leja: Po wypowiedziach w norweskich mediach, w których sygnalizowałeś chęć nawiązania współpracy z polską stroną, także w naszych mediach pojawiły się spekulacje na Twój temat. Na ile są one prawdziwe?

Joakim Aune: Traktuję polską drużynę skoczków jako jedną z najlepszych na świecie. Myślę, że wszyscy w świecie skoków narciarskich wiedzą, jak wielką macie historię i jak dobrych macie zawodników. Spoglądając w polską stronę, warto też zauważyć jak wielu kibiców skoków jest w waszym kraju, ten sport w Polsce jest naprawdę bardzo znaczący. Uważam, że bycie częścią polskiej drużyny zawsze byłoby bardzo interesujące.

 

Adam Małysz cytowany przez TVP Sport powiedział, że kojarzy Cię jako skoczka, ale nie jako trenera. Wspomniał, abyś wysłał do Polskiego Związku Narciarskiego swoje CV, bo chętnie dowiedziałby się więcej o Twoim trenerskim doświadczeniu. Co mógłbyś nam powiedzieć o tej kwestii i jakie są Twoje najmocniejsze strony?

Moim celem jest zostanie jednym z najlepszych trenerów na świecie, jestem gotów zrobić wszystko, aby to osiągnąć. W Polsce nie byłby oczywiście od razu głównym szkoleniowcem, ponieważ póki co chcę się uczyć od bardziej doświadczonych trenerów, zanim sam mógłby mieć pełną kontrolę nad kadrą narodową. Wierzę jednak, że mogę wykonać dobrą pracę jako asystent trenera głównego. Studiowałem nauki o sporcie i ruchu na Norweskim Uniwersytet Nauki i Technologii w Trondheim. Jest to jeden z najlepszych uniwersytetów w Europie, a zeszłego lata zostałem wybrany jako jeden z dziesięciu studentów na świecie, aby zrobić tytuł magistra z „nauki o ruchu sportowym”. Przerwałem jednak pisanie pracy, ponieważ jako trener miałem wiele okazji pracy w tym zakresie w różnych dyscyplinach sportowych. Od trzech lat zajmuję się nauką w sporcie. Miałem okazję współpracować z zespołami Formuły 1, kolarstwa szosowego w czasie Tour de France, byłem też trenerem zajmującym się wydajnością piłkarzy, pomagałem też norweskiej drużynie skoczków w tunelu aerodynamicznym. Moja siostra, Malin, jest również mistrzynią świata, mistrzynią Europy i zwycięzcą Ligi Mistrzów w piłce ręcznej, więc w mojej rodzinie sport jest bardzo ważny. Myślę, że mam szeroką perspektywę i jestem dobry w dostosowywaniu się do różnych środowisk i zazwyczaj bardzo dobrze rozumiem różne sytuacje. Interesuje mnie również analiza i doskonalenie ruchu. Moja trenerska filozofia jest związana z naukowym podejściem. Staram się poszukiwać biomechanicznego sposobu na uzyskanie jak największej mocy zawodników już od samego początku skoku, od ruszenia z belki, ale także na utrzymanie prędkości. Sam próbowałem skakać podobnie do Ryoyu Kobayashiego, Daniel-André Tande i Kamila Stocha, ale jako zawodnik byłem zbytnio przyzwyczajony do odbijania się z progu „z pięt” niż „z palców” i w moich skokach zazwyczaj odbijałem się za bardzo do przodu. Myślenie w stylu Miki Kojonkoskiego sprawiło, że trudno mi się było zmienić i przystosować do nowego sposobu skakania na sprzęcie, który mamy w obecnych czasach. Zgodnie ze współczesną techniką zawodnik potrzebuje optymalnej równowagi na rozbiegu, a dzięki niej reszta skoku jest znacznie łatwiejsza i lepsza.

 

Spoglądając na polską drużynę, których zawodników określiłbyś jako najbardziej perspektywicznych?

Wierzę, że Paweł Wąsek może zostać najlepszym skoczkiem narciarskim na świecie. Być może w takie ślady pójdzie też Kacper Juroszek. Nie mam wątpliwości, że Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła też wciąż mają potencjał, aby w przyszłym sezonie jeszcze sporo wygrać. W Polsce jest wielu dobrych skoczków narciarskich.

 

Trzeba jednak podkreślić, że wciąż jesteś na początku swojej trenerskiej drogi. Czy można zatem powiedzieć, że nadal jest więcej kwestii, o których jeszcze nie wiesz niż tych, o których wiesz?

Myślę, że jako sportowiec znam już wiele rzeczy, a ponieważ studiowałem naukę o ruchu sportowym, rozumiem też wszystkie aspekty bycia trenerem. Bardziej drobiazgi, takie jak podejmowanie decyzji w ważnych momentach, będą moim kluczem do stania się lepszym trenerem. Jako sportowiec byłem spokojniejszy i podejmowałem lepsze decyzje, gdy miałem większą presję. Mam nadzieję, że pokażę to również jako trener, ale oczywiście, nadal jest wiele rzeczy, których muszę się nauczyć. Będąc trenerem w Chinach trochę się zmieniłem. Nauczyłem się podejmować decyzje dobre przede wszystkim dla sportowców. Musiałem tam dużo o nich myśleć, upewniać się, czy mają wszystko, czy mają dobrze przygotowaną skocznię do treningów… Tam nikt nie wiedział o skokach narciarskich zupełnie nic. A mimo to moi zwierzchnicy oczekiwali mistrzowskich standardów w szkoleniu.

 

W czasie naszej poprzedniej rozmowy pod koniec lutego, wahałeś się czy pozostać w Chinach i nie chciałeś mówić za dużo o kulisach tej pracy. Ostatnio w rozmowie z norweską telewizją TV2 ujawniłeś, że byłeś pod ciągłą obserwacją i odczułeś na sobie nielimitowane godziny pracy i chiński reżim. Jakie doświadczenia wyniosłeś z tego ciężkiego czasu?

Przeżyłem tam bardzo wiele doświadczeń. Przede wszystkim praca pod silną presją w oczekiwaniu na dobre wyniki była dla trudna dla sportowców, którzy ukończyli zaledwie trzy lata szkolenia w skokach narciarskich. Oczywiście lubię budzić się rano zakładając, że po raz kolejny przekroczę swoje granice. Nie mogę jednak powiedzieć o tym czasie zbyt wiele, ale jednego jestem pewien: nigdy nie będę miał tak trudnej pracy jak w Chinach. Szczególnie po tym sezonie czuję, że wszędzie dam sobie radę.

 

Załóżmy, że polska strona byłaby zainteresowana współpracą z Tobą. Z kim czułbyś się bardziej komfortowo jako trener, z męską czy żeńską drużyną?

W tej chwili rozmawiam z kilkoma dużymi zespołami. Po polskiej stronie wydaje mi się, że najlepiej sprawdziłbym się w męskiej drużynie A, jako asystent trenera głównego. Jestem jednak gotowy pomóc także męskiej drużynie startującej w Pucharze Kontynentalnym, jeśli będzie to konieczne. Przez dziesięć lat moim trenerem był główny szkoleniowiec norweskiej kadry kobiet Christian Meyer, więc wiem dużo o żeńskich skokach narciarskich. Czuję, że posiadam wiedzę, która może pomóc w wielu różnych wyzwaniach. Najważniejsze jest to, aby zdiagnozować co polskie skoki narciarskie potrzebują poprawić już teraz, ale także to jak mogą rozwijać i utrzymać dobrą jakość sportowców w przyszłości.

 

Przyglądając się więc dokładniej polskim skoczkom, co Twoim zdaniem poszło nie tak jak powinno? I dlaczego nie są tak mocni, jak w poprzednich sezonach?

Oczywiście nie posiadam dokładnych informacji na ten temat, ale analizy biomechaniczne pokazują, że istnieją u nich spore problemy techniczne. Uważam, że niektórzy z nich mają trudności z odpowiednim ustawieniem masy ciała w pozycji najazdowej. A nawet jeśli udaje im się dobrze dojechać do progu, kończy się to zazwyczaj źle z powodu nadmiernego nacisku ciała na kierunek wybicia. Wtedy działa po prostu grawitacja. W skokach narciarskich wprowadzono niewielkie zmiany, dzięki którym wszyscy skaczą na bardzo wysokim poziomie. Ale kiedy skoczek popełnia błąd już na górze skoczni, trudno jest pokonać rywali. Wierzę, że zbudowanie odpowiedniej i stawianie krok po kroku wraz z rozwojem sprzętu, da sportowcowi pewność siebie i pozwoli wznieść na nowy, wyższy poziom. Prace muszą ruszyć już w maju. Sportowcy, którzy już wtedy są w pełni skupieni i od początku budują właściwą technikę skoku, tak jak zrobił to przed poprzednim sezonem Halvor Egner Granerud, wygrywają Puchar Świata. A korzystanie z nauki w sporcie daje duże szanse na wykreowanie najlepszego zawodnika na świecie. Wtedy istnieje duże prawdopodobieństwo, że takie plany się urzeczywistnią. W ten sposób wzrośnie również duch zespołu. Przy takich przygotowaniach zawodnicy mogą osiągnąć wszystko, czego chcą.

 

Jeśli nie Polska… Jakie drogi wchodzą w grę? Słyszałem o zainteresowaniu ze strony Niemców.

Obecnie pracuję zarówno ze skoczkami narciarskimi, jak i ze sportowcami z innych dyscyplin sportu w Trondheim. Mam już także dobrą propozycję w innym dużym kraju w Europie. Z decyzją poczekam jednak do kwietnia, może do maja. Cokolwiek wybiorę, zaangażuję się na sto procent i zrobię wszystko co w mojej mocy, aby wydobyć ze sportowców to, co najlepsze.

 

rozmawiał Bartosz Leja

 

Dodaj komentarz