You are currently viewing Szczęście w nieszczęściu przedskoczka. Jeglič złamał kręg lędźwiowy, ale opuścił już szpital
Przedskoczek w locie nad Letalnicą (fot. BoBo / OC Planica)

Szczęście w nieszczęściu przedskoczka. Jeglič złamał kręg lędźwiowy, ale opuścił już szpital

Życie przedskoczka w Planicy bywa funkcjonowaniem na krawędzi. Najczęściej ci mniej doświadczeni zawodnicy pełnią funkcję testerów warunków przed rywalizacją najlepszych. A skoro i tym najlepszym przydarzają się bardzo groźne upadki (jak choćby Danielowi-André Tande przed rokiem), to przedskoczkowie tym bardziej muszą się liczyć z ryzykiem. Podczas środowych testów Letalnicy (HS-240) bardzo groźnie wyglądający upadek zanotował Timotej Jeglič. Dzisiaj 19-latek mimo zdiagnozowanego złamanie kręgu lędźwiowego opuścił szpital.

 

Do feralnego zdarzenia doszło podczas środowych testów, które przedskoczkowie wykonywali na słoweńskiej skoczni „mamuciej”. Timotej Jeglič będący jednym z najmniej doświadczonych zawodników, tuż po wyjściu z progu stracił równowagę w locie i po wykonaniu salta z impetem runął na bulę. Słoweniec uderzył w zmrożony śnieg plecami, starając się jeszcze asekurować upadek rękami. W całym nieszczęściu można też mówić o okolicznościach szczęśliwych, ponieważ 19-latkowi od razu wypięły się narty, ograniczając ryzyko urazów dolnych kończyn. Następnie młody skoczek zsunął się na sam dół zeskoku, będąc jednocześnie cały czas przytomnym.

Na dole jednak nie zdołał podnieść się o własnych siłach, a chwilę później służby medyczne zabezpieczyły pechowca i zwiozły go na noszach ze skoczni. Po szybkich oględzinach wykonanych przez ratowników medycznych w karetce, Jeglič został przetransportowany na dokładniejsze badania do oddalonego o 30 kilometrów od Planicy szpitala w Jesenicach. Dzisiaj portal Siol.net poinformował, że zdiagnozowano u niego złamanie jednego z kręgów lędźwiowych, a także złamanie jednego z palców dłoni. Oglądając jego bardzo groźnie wyglądający upadek trzeba jednak przyznać, że Słoweniec miał sporo szczęścia, ponieważ dostał zielone światło od lekarzy na opuszczenie placówki medycznej. Za dwa tygodnie czekają go kolejne badania kontrolne.

Wszyscy pamiętają przecież, jak zakończył się choćby upadek Daniela-André Tande przed rokiem. Norweg po również runął na bulę Letalnicy, a w konsekwencji doznał złamania obojczyka, przebicia płuca, a także wielu otarć. Przede wszystkim jednak wówczas zagrożone było jego życie, ponieważ na skoczni konieczna była nawet reanimacja.

Niebezpiecznych sytuacji nie zabrakło na słoweńskim „mamucie” także dzisiaj. Blisko dramatu było podczas treningowej próby Jana Hörla. Austriak tuż przed wybiciem zachwiał się i aby nie stracić całkowicie równowagi i nie spaść z progu, podparł się… dłońmi. To pozwoliło mu odzyskać stabilność i awaryjnie wylądować przed 100. metrem. Później okazało się, że powodem takiej sytuacji była woda zalegająca na najeździe, która pojawiła się tam w związku z topniejącymi torami najazdowymi. Chwilę później jury zdecydowało się anulować drugą rundę treningową i przenieść zaplanowane na godzinę 11:00 kwalifikację na 15:00. Wszystko po to, aby w należyty sposób dokonać kosmetyki torów i przygotować je do w pełni bezpiecznej jazdy z prędkością przekraczającą wszak 100 km/h.

 

Bartosz Leja,
źródło: Siol.net / informacja własna

 

Dodaj komentarz