You are currently viewing J. Kot o wynikach polskich skoczkiń: „Te wyniki nie są adekwatne do tego, ile my trenerzy wkładamy wysiłku”
Jakub Kot (fot. Ewa Skrzypiec)

J. Kot o wynikach polskich skoczkiń: „Te wyniki nie są adekwatne do tego, ile my trenerzy wkładamy wysiłku”

Skoki narciarskie kobiet w Polsce po nieudanym poprzednim sezonie przechodzą aktualnie sporą rewolucję. Nie powołano jednego, głównego szkoleniowca kadry kobiet, za to zdecydowano się na utworzenie dwóch grup regionalnych w Beskidach i Podhalu oraz dwóch grup w Szkołach Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku i Zakopanem. Jakub Kot, który odpowiada za zakopiańską grupę w SMS, mówi o aktualnej sytuacji polskich skoków kobiet: -Czy to będzie wizja na dalsze sezony, musimy poczekać na to, co czas pokaże, ale według mnie tak to powinno wyglądać.

 

Anna Fergisz: W tym sezonie nastąpiło sporo zmian jeśli chodzi o kobiece skoki. Powstały dwie grupy regionalne w Beskidach i na Podhalu, a także grupy w Szkołach Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku i Zakopanem. Czy to rozwiązanie jest tylko testowe, na ten obecny sezon, czy to jak długo się sprawdzi, jest zależne od wyników?

Jakub Kot: Zobaczymy po wynikach jak to się będzie sprawdzać. Według mnie nie bardzo możliwe było inne rozwiązanie. Tworzenie kadry narodowej i później tworzenie jakichś dwóch podgrup w skokach kobiecych nie bardzo ma sens. Widać było, jakie wyniki osiągają dziewczyny, których zresztą jest bardzo mało. Nie ma sensu na siłę stwarzać różnych podgrup, więc tutaj logicznym było, żeby stworzyć dwie grupy treningowe w Szczyrku i Zakopanem. Są dwie szkoły Mistrzostwa Sportowego, są kluby i na tym trzeba oprzeć szkolenie. Trzeba wrócić do podstaw i spróbować to zresetować, wyzerować. Wydaje mi się, że to był logiczny i słuszny kierunek. Czy to będzie wizja na dalsze sezony, musimy poczekać na to, co czas pokaże, ale według mnie tak to powinno wyglądać.

 

Głównymi trenerami w grupach regionalnych zostali Marcin Bachleda i Szczepan Kupczak, który swoją drogą nie zakończył swojej kariery jako kombinator norweski. Czy według Pana możliwym jest połączenie startów w zawodach z pełnieniem funkcji trenera?

Jest to bardzo ciekawy ruch ze strony Polskiego Związku Narciarskiego. Szczepana bardzo szanuje, wiem ile jako kombinator wkłada wysiłku w swoje starty, a zawodnik, który sam chce trenować… Wiem ile czasu potrzeba na trening i regenerację po nim, a trenowanie jeszcze drugiej grupy jest dużym wyzwaniem. Absolutnie nie mam pretensji do Szczepana i nie mówię, że to zły wybór, ale to trudna decyzja. Ciekawe jak to się w zimie wszystko ponakłada, kiedy zawodnik będzie miał swoje starty i starty dziewczyn. Sam wiem to też po sobie, kiedy jestem w studiu w Eurosporcie, muszę poświęcić kilka spraw kosztem czegoś innego. Mam nadzieję, że będzie to do pogodzenia. Jeżeli Szczepan chce dalej startować musi patrzeć też na swoje treningi i odpoczynek. Zakładam też jednak, że jest taka sytuacja życiowa, że trzeba zacząć też zarabiać. Mogę się domyślać, że jako zawodnik nie zarabiał za wiele. Pewnie jako trener dorobi sobie więcej niż jako zawodnik. Jak to wszystko zostanie pogodzone, dopiero czas pokaże, bo my tego nowego systemu dopiero będziemy się uczyć w trakcie lata i startów w tym czasie, podczas obozów, a potem w zimie. Trenerów teraz jest czterech, a tych zawodów dla dziewczyn nie ma aż tak dużo, żeby było tak jak u chłopaków, żeby w jeden weekend był Puchar Świata, Puchar Kontynentalny, FIS Cup i trzeba jechać na wszystkie zawody. Dziewczyny mają o wiele mniej tych startów i jest też ich mało, więc mam nadzieję, że będziemy w stanie to wszystko ogarnąć.

 

d9d8b2aa b2e2 430f a6da b419f5b082e8 1 300x200 - J. Kot o wynikach polskich skoczkiń: "Te wyniki nie są adekwatne do tego, ile my trenerzy wkładamy wysiłku"
Jakub Kot (fot. Ewa Skrzypiec)
Na chwilę obecną jak wyglądają treningi dziewcząt? Wróciły już na skocznię, czy raczej wykonywane są treningi siłowe, motoryczne?

Mogę mówić tylko za swoją zakopiańską grupę i kontakcie z trenerem Marcinem Bachledą, z którym mamy dobry kontakt. Trenujemy już od dłuższego czasu. Na papierze wiemy od niedawna, że to tak wygląda, ale wiadomo, że będąc trenerem szkolnym i klubowym, był okres roztrenowania. Było sporo aktywności, ale też odpoczynku. Trzeba było też wejść w ten właściwy trening nie tylko na skoczni. W naszej grupie [SMS w Zakopanem – przyp. red.] była również Kamila Karpiel, która jest absolwentką szkoły. Jest ona jedyną taką zawodniczką u nas, ale z kim ona ma w końcu trenować. Można powiedzieć, że weszliśmy na czterdziestometrową skocznię w Zakopanem w tym tygodniu, bardziej dla zapoznania, w dresach. Z kolei trening motoryczny jest już wykonywany od dłuższego czasu, to są treningi i na siłowni, i w terenie. Razem z trenerem Marcinem Bachledą musimy wyciągnąć wnioski, dlaczego ta zima nie wyszła i wydaje nam się, że trening był nastawiony na samą siłownię, a pod kątem zwłaszcza tych młodszych dziewczyn ten pomysł nie był najlepszy. Zapomnieliśmy o podstawach, o gimnastyce, akrobatyce, lekkoatletyce, a według nas był to trening pod seniorki. Bardziej teraz stawiamy na tą ogólną aktywność – bieganie, skakanie. Udało mi się nawet załatwić dofinansowanie na wyjazd organizowany przez Akademię Wychowania Fizycznego, na obóz gimnastyczny, gdzie dziewczyny poznały podstawy – stanie na rękach, przewroty w przód. Wydaje się, że takie podstawy powinny mieć ze szkoły, ale tego brakowało. Teraz właśnie jest czas na robienie formy pod zimę – dużo biegania i wytrzymałości, treningów ogólnorozwojowych.

 

39c625db 17c4 46be b9f0 0eec19f54383 1 300x200 - J. Kot o wynikach polskich skoczkiń: "Te wyniki nie są adekwatne do tego, ile my trenerzy wkładamy wysiłku"
Jakub Kot i Amelia Polanowska (fot. Ewa Skrzypiec)
Czy po wszystkich zmianach w kobiecych skokach, które miały miejsce po poprzedniej zimie, jest jakiś konkretny cel do zrealizowania, żeby powiedzieć, że ten system faktycznie działa?

Znowu mogę mówić tylko o mojej podhalańskiej grupie, nie chcę się wtrącać w tą drugą. Wiem na czym stoimy, a stoimy na tym, że Kamila Karpiel na ten moment jest kontuzjowana. Na jednym z treningów doznała kontuzji mięśnia pośladkowego i niestety do tej pory nie trenuje. Mamy też problem z Polą Bełtowską, która musi przejść zabieg kolana po poprzednim sezonie. Od zabiegu minął już miesiąc, ale na skoczni jeszcze nie skacze. Wiktoria Przybyła również ma kolejny zabieg. Mamy trochę „szpital” w tych skokach kobiet, a nie ma ich za dużo. Zostajemy z paroma dziewczynami na krzyż. Te cele na pewno jakieś są, ale nie łudźmy się – nie zbudujemy od razu formy na wygrywanie Pucharu Świata. Nasza grupa jest rozbudowana i jasne jest, że Kamila Karpiel musi mieć inne cele, niż chociażby Natalia Słowik. Zakładam, że wszystkie muszą mieć ambitne cele. Dla Kamili jednak na pewno jest to walka z wagą – nie ma co się łudzić, BMI jest ważne w skokach mężczyzn i kobiet. Kamila zdaje sobie sprawę, że z tą wagą musi powalczyć, żeby te wyniki były lepsze. Jeśli chodzi o wyniki, my znamy potencjał Kamili i wiemy na co ją stać. Punkty Letniego Grand Prix i Pucharu Świata powinny być dla niej normą i od tej normy budować coś jeszcze. Takich dziewczyn w Polsce jak Kamila nie ma w Polsce dużo. Patrząc na to, jak tych dziewczyn jest mało, Kamila jest jedyna w swoim rodzaju. Wiadomo, ma swoje wady, o których wszyscy doskonale wiemy, ale jeśli chodzi o motorykę, szybkość, moc, jest jedyna w swoim rodzaju i pokaże, na co ją naprawdę stać. Jeśli chodzi o młodsze zawodniczki, to Mistrzostwa Świata Juniorów pokazały, gdzie jesteśmy i jak dużo nam brakuje do innych krajów. Niedługo kolejne Mistrzostwa Świata Juniorów i chcielibyśmy stworzyć fajną drużyną i myślę, że start tam jest docelowy dla tych młodszych dziewcząt. Chciałbym też, żeby zaczęły się łapać między sobą, żeby zaczęły rywalizować o starty w zawodach FIS Cup i w Pucharze Kontynentalnym. LOTOSy są fajne, ale dziewczyny skaczą tylko na swojej skoczni i między sobą. Dopiero jadąc w świat mogą zobaczyć, jak daleko jest nam do Niemek, Austriaczek, czy Słowenek. Jeśli Polski Związek Narciarski uzna, że nie ma sensu ich wysłać, albo one się nie załapią, bo tak słabo skaczą, to będziemy stać w miejscu, a nie o to chodzi.

 

Czy ostatnia zima wpłynęła w jakim stopniu demotywująco na dziewczyny po całej fali hejtu jaka się na nie wylała nie tylko po igrzyskach, ale również po juniorskim czempionacie?

Szczerze mówiąc sam do końca nie wiem, nie jestem w ich głowach i to może dobrze, bo czasami mam wrażenie, że z jednej strony widzą, gdzie są, że jest źle. Często jednak ich sposób zachowania świadczy, że traktują to w sposób, że fajnie, przyjechałyśmy, pośmiałyśmy się. Niestety takie miałem wrażenie tej zimy i o to miałem pretensje tej zimy rozmawiając z innymi trenerami i nastawienie tych dziewczyn nie jest takie, jakbyśmy oczekiwali. Nie mówię, że zawsze, że wszystkich, ale były sytuacje, że te wyniki były słabe. Wszystko zaczyna się od dołu. Jeśli one nie czują parcia, nie ma rywalizacji, bo i tak jadą na zawody i dostają ubrania, zrobią sobie fajne zdjęcia na Instagrama, bo jest ich tak mało. Te wyniki nie są adekwatne do tego, ile my trenerzy wkładamy wysiłku i ile Polski Związek Narciarski zainwestował, bo dużo pieniędzy na to poszło. Mamy prawo być zniesmaczeni tym wszystkim, że tak to wygląda. Mam nadzieję, że młode dziewczyny szybko zrozumieją o co walczą. Ja im to tłukę cały czas, ale to jak grochem o ścianę. Kubeł zimnej wody wylał się w tym sezonie, bo ja też jako trener liczyłem, że będzie to dużo lepiej wyglądało. Było bardzo słabo i ja się tego nie boję powiedzieć. Fala hejtu wiadomo jak wygląda w internecie – jak ktoś wygrywa, to go kochamy, jak przegrywa to już go nie lubimy. Myślę, że zdają sobie sprawę, jak to wygląda i dużo pracy mentalnej przed nimi i dużo treningów.

 

Część nie tylko zawodniczek, ale też zawodników startuje w konkurencjach zarówno skoków, jak i kombinacji norweskiej. Czy jest to ich własna decyzja, czy nakładana odgórnie? 

To jest bardzo dobry temat, ciekawa dyskusja. Niestety muszę powiedzieć, że zawodniczki startują w kombinacji norweskiej na siłę. Ja, jako trener szkolny i klubowy, muszę dbać o rozwój zawodnika i moim zdaniem, zresztą nie tylko moim, kombinacja norweska do pewnego wieku powinna być nawet obowiązkowa do pewnego wieku. Tak się dzieje w innych krajach. Powinno się skakać, jeździć i zjeżdżać na nartach, tyłem, przodem, na jednej narcie, bo to jest ta umiejętność rozwoju wszechstronnego. Jeżeli zawodniczka nie skacze jeszcze na poziom Pucharu Świata w skokach, a potrafi biegać i są zawody w kombinacji norweskiej, gdzie jest jeszcze mniej dziewcząt i jest szansa na dobry wynik, to nie widzę zupełnie problemu, żeby w tej kombinacji wystartować. To nie są dystanse maratońskie, że mają biec po 50 km. To jest tylko 5 km, dwa kółka, to każda w wieku 15 lat powinna wziąć te narty i dwa kijki, przebiegnąć i zapytać co dalej. Na tą chwilę jest stado świętych krówek, które mówią „my nie będziemy biegać, bo nie chcemy”. Kiedy mówię, że to jest forma treningu, to nagle boli je kolano, albo nie przyjdą na trening. One nie rozumieją, że robimy to dla ich dobra.

 

NataliaSlowik MSJZakopane2022 fotAnnaKarczewskaPZN 300x200 - J. Kot o wynikach polskich skoczkiń: "Te wyniki nie są adekwatne do tego, ile my trenerzy wkładamy wysiłku"
Natalia Słowik (fot. Anna Karczewska / PZN)
Przykładem może być Natalia Słowik, która na MŚJ i igrzyskach dla młodzieży startowała w obu dyscyplinach. W jej przypadku, również to nie była jej decyzja? 

Z Natalią Słowik problem był taki, że ona do końca się upierała, że ona w kombinacji nie będzie startowała. Zawodniczka, która na Mistrzostwach Świata Juniorów ma szanse startu, powinna chcieć, a wręcz prosić trenera, żeby startować, a ten ją stopować i mówić „nie, nie Natalia, to za dużo”. Tu niestety było na odwrót, wzięliśmy ją troszeczkę na siłę. Ale zrobiła lepszy wynik w kombinacji, niż w skokach. Nie mówię, że kombinacja ma być na stałe. Ale czasami tam można wyrobić lepszy wynik, niż w skokach. Jeśli te dziewczyny będą na poziom startów w Pucharu Świata w skokach, to w pewnym momencie nie połączy się tego i tego. Natomiast teraz mówimy o młodych zawodniczkach. Ja nie widzę żadnego problemu, żeby w tej kombinacji wystartować. Po moich dziewczynach widzę, że robią to za karę i mówią, że nie chcą startować. Kobiety mają większy problem z trzymaniem wagi. Jeżeli dziewczyny w tym wieku nie będą biegać, uprawiać sportów wytrzymałościowych, to będzie im ciężej utrzymać wagę. Z utrzymaniem wagi, lub jej brakiem, wiążą się potem problemy z wyjazdem na zawody i gorsze wyniki tam. To wszystko ma jedno z drugim powiązanie. Czasami mówię jak do ściany, a one i tak wiedzą lepiej. Moim zdaniem wszystkie, jak jeden mąż powinny w kombinacji wystartować, nawet dla zabawy – na nartorolkach w lecie, na biegówkach w zimie. Przyjdzie taki moment, że zaczną skakać nawet na wygrywanie FIS Cupu w skokach, to wtedy odpuścimy te starty w kombinacji. Natomiast do pewnego momentu, wszystkie zawodniczki klubowe i szkolne powinny umieć odnaleźć się w kombinacji.

 

Czyli na chwilę obecną można powiedzieć, że brakuje dyscypliny i chęci od nich samych?

Nie chcę wrzucać wszystkich do jednego worka, ale czasami widzę to, że tej dyscypliny brakuje. Wysiłek wkładany przez trenera, jest później nieadekwatny do tego, co widzimy u dziewczyn. Wydaje nam się, że powinny dać od siebie ciut więcej, zaufać trenerom. Mogą mieć swoje zdanie, ale kiedy mówimy, że w tej kombinacji mają wystartować, a one mówią, że nie będą, to coś tutaj nie gra. Za mało jeszcze osiągnęły, żeby same o tym decydowały. Przykład Natalii Słowik pokazuje, że zawodniczka wręcz na siłę wystartowała, a zrobiła bardzo fajne wyniki. Paradoks taki, że zamiast to wykorzystać, usłyszałem, że i tak nie chce tam startować. Mimo, że była najlepsza z Polek i tak nie chce.

 

Na najbliższy sezon jest zaplanowanych kilka konkursów drużyn mieszanych w Pucharze Świata. Czy nowy szkoleniowiec mężczyzn Thomas Thurnbichler, zainteresował sytuacją żeńskich skoków w Polsce?

Szczerze mówiąc jeszcze nie widziałem się z Thurnbichlerem w cztery oczy. Wydaje mi się, że na razie ma dużo na głowie, jeśli chodzi o męskie skoki, o zbudowanie nowego sytemu, o połączenie tych kadr, tych dwóch ośrodków. Jednak bardzo chętnie przy najbliższej okazji porozmawiamy z nim, jak on to widzi. Może nam coś doradzi. Mam nadzieję, że będzie to otwarta współpraca i niezamykanie się na nas, jako drużynę kobiet. W kwietniu było pierwsze zgrupowanie szkoleniowców, a my jako trenerzy skoków kobiet nie dostaliśmy zaproszenia, więc to pokazuje, że skupiają się raczej na mężczyznach. Liczę, że Austriak nie zapomni, że są też dziewczyny i miksty i fajnie byłoby tu coś doradzić. Nie ukrywamy, że z kobietami ta współpraca nie jest łatwa, a wyników nie ma. Fajnie, gdyby taki trener z zewnątrz coś pomógł, podpowiedział, może z dziewczynami pogadał, bo może takiego trenera szybciej by posłuchały, niż takiego trenera, którego mają na co dzień od paru lat. Liczę, że w jakimś stopniu ta współpraca będzie.

 

Maciej Kot PKZakopane2022 fotEwaSkrzypiec 300x200 - J. Kot o wynikach polskich skoczkiń: "Te wyniki nie są adekwatne do tego, ile my trenerzy wkładamy wysiłku"
Maciej Kot (fot. Ewa Skrzypiec)
Przed poprzednim sezonem, było głośno o pańskiej współpracy z bratem Maciejem. Teraz jest głównie pod okiem Macieja Maciusiaka w kadrze B. Jednak czy w dalszym ciągu będzie jakaś współpraca między wami w relacji trener-zawodnik?

Jak wiemy tamta sytuacja była wymuszona sytuacją wewnętrzną. Dużo rzeczy było nie w porządku, więc dobrze, że „pokój się przewietrzył” i zmiany nadeszły. Trzeba patrzeć już tylko w przyszłość. Maciej przetrenował ze mną całe lato, ale w zimie nie oddał już ze mną żadnego skoku. Jak zacznie się sezon zimowy, będzie jeździł na zawody z trenerem kadrowym. Teraz na szczęście wszystko się ustabilizowało, jest w kadrze B na papierze, ma finansowanie, ma trenera Maciusiaka, mam nadzieję, że trener Thurnbichler nie będzie skreślał tych starszych zawodników, tylko da im jeszcze szansę. Na pewno nie będzie Maćkowi łatwo. Jeśli chodzi o mnie, mam swoje rzeczy na głowie – szkołę, dziewczyny i na tym się skupiam. Będę oczywiście się bacznie przyglądał wynikom Maćka, natomiast absolutnie nie będę do niego pisał, czy dzwonił i mówił co sądzę o jego próbach. To jest najgorsze co można zrobić. Trzeba mieć jedną wizję i jej się trzymać, w nią wierzyć. Myślę, że Maciek jest zadowolony z tego, jak to wszystko wyszło.

 

rozmawiała Anna Fergisz

Dodaj komentarz