Nie tylko podopieczni trenera Thomasa Thurnbichlera mają już za sobą pierwsze skoki przed sezonem 2022/2023. Na skocznię powrócili również juniorzy prowadzeni przez trenera Daniela Kwiatkowskiego. Jak nasi najmłodsi reprezentanci prezentowali się na skoczni i jak kształtuje się nowa kadra, która w przyszłości ma zastąpić „starych mistrzów”? – Zaczęliśmy z troszkę wyższego pułapu niż w zeszłym roku – mówi nam szkoleniowiec Biało-Czerwonych.
Bartosz Leja: Za Wami pierwsze treningi na skoczni przed nowym sezonem. Czy coś Was zaskoczyło i jak wyglądały skoki juniorów w Szczyrku?
Daniel Kwiatkowski: Praktycznie nic nas nie zaskoczyło. Zaczęliśmy od mniejszej 70-metrowej skoczni Skalite. Wiadomo, że podczas pierwszych skoków zawsze jest lekka obawa, że coś się wydarzy, ale na szczęście nie mieliśmy żadnych przygód. Wszystko zrealizowaliśmy w stu procentach. Na tę chwilę z odczuć zawodników i naszego trenerskiego mogę powiedzieć, że zaczęliśmy z troszkę wyższego pułapu niż w zeszłym roku.

Wiemy, że problemy zdrowotne z kolanem ma Arkadiusz Jojko. Jak wygląda aktualnie jego sytuacja i jak kształtuje się zdrowie pozostałych Pana podopiecznych?
Arek jest po artroskopii lewego kolana, ale już teraz był z nami na zgrupowaniu w Szczyrku. Póki co jednak jeszcze nie skakał. Poza tym zaczyna już wykonywać wszystkie treningi na sali i siłowni, a we wtorek idzie na konsultacje do doktora Stanisława Szymanika. W następnym tygodniu mamy zgrupowanie w Zakopanem i mamy nadzieję, że pod koniec tego obozu wejdzie już na skocznię. Poza tym na tę chwilę wszyscy są zdrowi. Niektórzy mają co prawda momentami lekkie problemy z plecami, ale to są zawodnicy w fazie wzrostu, więc dla nas nie jest to nic nowego.
Czy problemy z plecami nadal dotyczą też Adama Niżnika, który swego czasu dość mocno się z tym zmagał?
Nie, Adam praktycznie cały rok jest bez objawów i szliśmy z nim pełnym treningiem, bezboleśnie.
Porównując kadrę juniorów sprzed roku do tej obecnej, w pańskiej drużynie pozostali Tymoteusz Amilkiewicz, Klemens Joniak, Szymon Zapotoczny, a także wspomniani Arkadiusz Jojko i Adam Niżnik. Którzy zawodnicy poczynili największy progres w ciągu ostatniego roku?
Jeśli chodzi o początek tego sezonu, myślę że Adam prezentuje się na podobnym poziomie. Z kolei Szymek i Tymek zdecydowanie się poprawili. Drugi z nich w zeszłym roku zaczął dość szybko rosnąć, a teraz mamy nadzieję, że ten etap ma za sobą i jego wzrost się ustabilizował. Dzięki temu możemy zacząć pracować nad zupełnie inną pozycją dojazdową.
Do kadry juniorów dołączyli z kolei Wiktor Szozda, Kacper Tomasiak, Jakub Wisełka i Marcin Wróbel. Z tego grona najbardziej przykuwa uwagę ostatni z nich, który miał bardzo obiecujący poprzedni sezon punktując w zawodach FIS Cup i rządząc w cyklu LOTOS Cup. Czy jest to zawodnik z potencjałem pokroju Jana Habdasa?

Marcin zdecydowanie się wyróżnia. Praktycznie całe poprzednie lato i zimę jeździł z nami na zawody FIS Cup, także znamy go dobrze. Poza zawodami trenował jednak jeszcze w szkole z trenerem Mariuszem Chrapkiem. Zimą super zaprezentował się podczas Olimpijskiego Festiwalu Młodzieży Europy (EYOF) w Lahti, szczególnie w zawodach drużynowych gdzie wywalczyliśmy srebro. Ciężko jest jednak porównywać zawodników jeden do jednego i sam nie lubię takich porównań. Marcin wyróżnia się dość dużą dynamiką.
Co do Janka, który w poprzednim sezonie był zdecydowanie najlepiej skaczącym z polskich juniorów… Jak wiemy, „awansował” do kadry B. Będzie Wam brakować tak mocnego ogniwa?
Nie patrzę na to pod tym kątem. Ja się cieszę z jego postępu i po to pracujemy w kadrze juniorskiej. Dla nas największą nagrodą jest to, że zawodnik z naszej drużyny idzie do wyższej kadry. To promocja naszej pracy. Janek poszedł do kadry B, do trenera Maćka Maciusiaka, którego znam i wiem jak pracuje. Jestem spokojny.
A co będzie się działo z Mateuszem Gruszką i Szymonem Jojko, którzy wypadli z kadry?
Aktualnie trenują i podjęli decyzję, że dadzą sobie jeszcze co najmniej ten sezon. Po poprzednim powiedzieliśmy, że ciężko będzie się im utrzymać w kadrach, a oni sami też zdawali sobie z tego sprawę. Liczba miejsc jest ograniczona. Wiadomo też, że będąc poza kadrami, skoczkom w Polsce jest ciężko. Postanowili jednak jeszcze potrenować. Tym bardziej, że Szymon jest dopiero rok po kontuzji kolana i cały ostatni sezon solidnie przepracował. W rozmowie ze mną stwierdził, że na pełnych obrotach może dać z siebie więcej.

Wybiegając trochę dalej, do nazwisk, które się tu nie pojawiły – czy tak jak w poprzednim sezonie pojawią się zawodnicy rezerwowi dla kadry juniorskiej?
Obecnie nie planujemy rezerwy w takiej formie, jak to było poprzednio. Warto jedynie zaznaczyć, że Kacper Tomasiak, który znalazł się w kadrze będzie trenował w szkole ze Sławomirem Hankusem, a nie z naszą grupą. Uznaliśmy, że tak będzie lepiej, tym bardziej że ściśle współpracujemy ze szkołami. Ponadto po rozmowach uznaliśmy, że jeśli któryś z zawodników będzie się wyróżniał, może być dopisany do naszej grupy.
Wracając do kadrowiczów i tematu „awansów”… Systematycznie powraca temat częstszego dawania szansy juniorom w zawodach Pucharu Świata. Najmocniejsze nacje co jakiś czas przedstawiają światu młodzieńców w konkursach najwyższej rangi. Polaków w tym gronie brakuje. Trener Thomas Thurnbichler powiedział mi, że juniorzy owszem, będą dostawać szansę, ale wyłącznie na podstawie wyników. Jak Pan to widzi?
Dla mnie to jest jasne. Jeśli seniorzy skaczą lepiej, to na Puchary Świata jeżdżą seniorzy. Jeśli konkretny senior i konkretny junior skakaliby na podobnym poziomie, moim wyborem byłby młodszy zawodnik. Naszym priorytetem nie są jednak starty w zawodach najwyższej rangi. Bardzo byśmy się oczywiście cieszyli, gdyby skoki juniorów były na tyle dobre, aby pozwalały na starty w ważniejszych zawodach. Nie widzę przeciwwskazań.
Jeszcze w styczniu Wiktor Szozda, który teraz znalazł się w kadrze juniorów mówił nam jednak, że młodym zawodnikom często brakuje obycia i doświadczenia w zawodach wyższej rangi i nawet mając solidny poziom, czują że zjada ich presja. Jak to pogodzić?
Musimy jednak brać pod uwagę to, jak zawodnicy skaczą. To, że ktoś jest młodszy, a ktoś starszy, nie może być najważniejszym kryterium. Skoczkowie nie mogą jeździć na zawody wyłącznie ze względu na wiek. Jeśli mamy zawody Pucharu Świata w Polsce, mamy wówczas też grupę krajową i wtedy jak najbardziej niech startują, skaczą i zbierają doświadczenie. Zeszłej zimy w Wiśle i Zakopanem wystartował choćby Janek Habdas. Trzeba prezentować jakiś poziom i nie możemy wystawiać młodych zawodników na siłę tylko po to, aby się obyli.

Jak wygląda aktualnie Wasza współpraca z kadrą A i jakie są pańskie wrażenia na początku współpracy z trenerem głównym Thomasem Thurnbichlerem?
Na ten moment współpraca wygląda super. Oczywiście każdy pracuje dla swojej grupy, ale często rozmawiamy jak oni trenują, przekazujemy też wyżej jak my trenujemy. Staramy się też podglądać metody treningowe kadry A, zbieramy rady, żeby trenować coraz lepiej. My nie mamy w swojej grupie wielkich innowacji, ale musieliśmy trochę wrócić do podstaw. Generalnie zawsze z juniorami zaczynamy treningi od podstaw. Mimo, że kadra A, która ma już znacznie większą bazę zazwyczaj tego nie robi, to tym razem oni też od tego zaczęli. Aktualnie mniej koncentrujemy się na skoczni, a bardziej na treningu ogólnorozwojowym, stabilizacji, balansie i równowadze. Przykładamy do tego większą wagę. Kolosalnych różnic jednak nie ma.
A czy trener główny zamierza mocno ingerować w pracę pozostałych kadr czy raczej macie całkowitą autonomię?
Mamy autonomię, ale wiemy też, że Thomas jest szefem ogólnym wszystkich kadr. Już podczas robienia harmonogramu były jego sugestie w naszą stronę, żeby coś zrobić po prostu lepiej. Zawsze tak jednak było, że pracuje się nad swoją grupą, ale trener główny jest jeden. I to on ma pieczę nad wszystkimi kadrami.
Spoglądając na najbliższe tygodnie, jeszcze przed startem letnich startów, jakie są Wasze plany treningowe?
Głównie bazujemy na naszych polskich ośrodkach, juniorzy szczególnie ze względów budżetowych. Planujemy jednak dwa wyjazdy zagraniczne, które będziemy chcieli mieć zorganizowane wspólnie ze wszystkimi kadrami.

Patrząc już czysto startowo na sezon 2022/2023, priorytety niezmienne jak co roku?
Celujemy oczywiście głównie w Mistrzostwa Świata Juniorów, które mamy na przełomie stycznia i lutego w kanadyjskim Whistler. Jest także EYOF w Tarvisio i Planicy, jednak teraz te dwie imprezy terminowo się na siebie nakładają. Może coś się w tym temacie jeszcze zmieni. Jeśli nie, oczywiście postawimy na mistrzostwa.
Jak rozumiem zawodnicy, którzy nie będą się mieścić w kadrach na dane zawody, będą trenować w ośrodkach bazowych odpowiednio w Szczyrku i Zakopanem?
Dokładnie tak. Mamy trenerów bazowych pracujących przy kadrze juniorskiej. W Szczyrku jest to Piotr Fijas, a w Zakopanem Zbigniew Klimowski. Jeśli nas nie ma w kraju, wówczas pozostali juniorzy zostają z nimi.
Śledząc wyniki polskich skoczków na Mistrzostwach Świata Juniorów w ostatnich latach, okazuje się, że nie tak łatwo nawiązać do medalowych zdobyczy Aleksandra Zniszczoła, Klemensa Murańki czy Jakuba Wolnego z poprzedniej dekady. Czujecie niedosyt? A może lekką presję?
Pewno, że chciałoby się jak najlepiej wystartować i zdobyć medal. U juniorów nie można jednak skupiać się stricte wynikowo na medalach. To oczywiście fajne dla kibiców, dziennikarzy, dla nas też super, ale nie można się dać zwariować. Trzeba jeszcze popracować nad tym, aby zbudować w tych skokach jakość. Nie da się przeskoczyć o kilka poziomów w ciągu roku, to bardziej długofalowe. Sam też tłumaczę zawodnikom, żeby mieli trochę więcej cierpliwości, bo oni już chcą się pokazywać, już czują, że muszą robić wyniki. To w skokach tak nie działa. Trzeba trochę więcej luzu i spokoju w tym co się robi.
rozmawiał Bartosz Leja