You are currently viewing Szymon Jojko po kontuzji i poza kadrą. „Na początku uczyłem się na nowo chodzić”
Szymon Jojko (fot. Ewa Skrzypiec)

Szymon Jojko po kontuzji i poza kadrą. „Na początku uczyłem się na nowo chodzić”

Nieodłącznym elementem sportu, oprócz porażek czy sukcesów, są również kontuzje i urazy towarzyszące sportowcom na wielu etapach sportowej przygody. 20-letni Szymon Jojko, niegdyś zawodnik kadry juniorskiej, poznał smak tej nieprzyjemnej części sportu, ponieważ w 2020 roku doznał zerwania więzadeł w stawie kolanowym. Z byłym kadrowiczem spotkaliśmy się w Szczyrku, gdzie obecnie trenuje pod okiem trenera Piotra Fijasa. Opowiedział nam o ciężkim powrocie do skoków i relacji z bratem, który również skacze na nartach.

 

Jak już wspominaliśmy, starszy z braci Jojko doznał jednej z najbardziej uciążliwych kontuzji w skokach narciarskich, czyli zerwania więzadeł w kolanie. Uraz ten wykluczył go z treningów i startów na skoczni na blisko dziewięć miesięcy. Jak wspomina czas rehabilitacji? – Było to sześć miesięcy ciężkiej pracy. Na początku uczyłem się na nowo chodzić, stawać na tę nogę. Potem wzmacnialiśmy w niej mięśnie, a później zwiększyliśmy zakres ruchu tej nogi. Tak naprawdę długo walczyliśmy, żeby udało się ją w ogóle zgiąć w kolanie. Szliśmy powoli, do celu, aż noga wróciła do pewnej sprawności – przyznaje.

Tak poważna kontuzja wyeliminowała polskiego skoczka z wielu startów w konkursach krajowych jak i międzynarodowych. Czy uważa okres wymuszonej przerwy za stracony? – Ciężko mi ocenić, czy był stracony czy nie. W pewnym stopniu na pewno, aczkolwiek ciężko jest mi powiedzieć co by się wydarzyło, gdybym nie doznał kontuzji. Kontuzja raczej nie miała dobrego wpływu na mnie i na moje skoki. To było praktycznie dziewięć miesięcy bez skoków, wiec w tak długim okresie dużo może się pozmieniać – twierdzi 20-latek, którego przerwa w międzynarodowych startach trwała od lutego 2020 r. do lipca 2021 r.

W związku z rozpoczynającym się sezonem 2022/2023, zmianie uległy składy polskich kadr narodowych, w tym grupy juniorów. Nasz rozmówca, z racji osiągnięcia wieku seniorskiego, musiał pożegnać się z kadrą. Jak dziś wygląda jego „pozakadrowa” rzeczywistość? – Na co dzień trenujemy w Szczyrku z trenerem Piotrem Fijasem. Do południa mamy trening, po południu wracam do domu. Jestem jeszcze na utrzymaniu rodziców, wiec ciężko jest mi się wypowiadać na temat finansów. Prawie codziennie mamy treningi. Dwa, trzy razy w tygodniu pojawiamy się na skoczni. Do tego raz trening siłowy, raz trening odbić plus do tego trening stabilizacyjny – wymienia. Zapytany o to, czy treningi głównie w jednym ośrodku sportowym i na jednej skoczni mogą prowadzić do złych nawyków technicznych na innych obiektach, odparł: – Myślę, że nie. Skakaliśmy już w tym roku także w Wiśle Malince i patrząc na moje skoki, myślę, że nie ma to aż tak dużego wpływu.

W Polsce od 2005 roku istnieje cykl regularnych krajowych zawodów Lotos Cup. Jeszcze kilka sezonów temu, rywalizujący przede wszystkim w Polsce zawodnicy mieli okazję do zmierzenia się także w Pucharze Prezesa PZN czy Pucharze Solidarności. Od pewnego czasu latem tych okazji jednak nie ma. Dodatkowo lokalne konkursy rozgrywane są w dość dużym odstępie czasowym. Można się więc zastanawiać, czy młodym zawodnikom znajdującym się poza kadrowymi realiami nie brakuje poważnej rywalizacji. – Lato nie jest okresem startowym, jest nim głównie zima. Moim zdaniem teraz jest czas na ciężkie treningi, pracę i przygotowywanie się do docelowego sezonu. Zimowe zawody są najważniejsze – twierdzi Jojko, który mimo nieobecności w kadrze zamierza dać sobie jeszcze szansę. Tak o sytuacji jego i Mateusza Gruszki (dla którego także nie znalazło się miejsce w kadrach) mówił nam w maju trener kadry juniorów, Daniel Kwiatkowski: – Aktualnie trenują i podjęli decyzję, że dadzą sobie jeszcze co najmniej ten sezon. Po poprzednim powiedzieliśmy, że ciężko będzie się im utrzymać w kadrach, a oni sami też zdawali sobie z tego sprawę. Liczba miejsc jest ograniczona. Wiadomo też, że będąc poza kadrami, skoczkom w Polsce jest ciężko. Postanowili jednak jeszcze potrenować. Tym bardziej, że Szymon jest dopiero rok po kontuzji kolana i cały ostatni sezon solidnie przepracował. W rozmowie ze mną stwierdził, że na pełnych obrotach może dać z siebie więcej.

Do tej pory reprezentant Wiślańskiego Stowarzyszenia Sportowego miał okazję startować w trzech cyklach organizowanych pod egidą Międzynarodowej Federacji Narciarskiej. Debiutował w cyklu FIS Cup w 2017 roku, później występował także w Pucharze Karpat, a także zimowym i letnim Pucharze Kontynentalnym. Jak dotąd najlepiej poradził sobie w grudniu 2019 roku, kiedy w „trzecioligowym” konkursie w niemieckim Oberwiesenthal zajął 13. pozycję. W styczniu tego roku po raz pierwszy zapunktował z kolei w „drugiej lidze” w Oberstdorfie (zajął 29. miejsce). Czy w myślach młodego skoczka jawią się jeszcze starty w zawodach najwyższej rangi? – Żeby skakać w Pucharze Świata, trzeba po prostu dobrze skakać. Trenerzy kierują się dyspozycją zawodnika, a nie tym, czy któryś ma więcej doświadczenia, czy mniej. Wydaje mi się, ze to jest najważniejsze. Jeżeli dany zawodnik jest w lepszej dyspozycji od drugiego, to on jeździ na zawody. Na pewno dla młodszych zawodników, start z tymi najlepszymi jest dobrą okazją do przełamania się, aczkolwiek trzeba reprezentować jakiś poziom, żeby w ogóle tam wystartować – nie ukrywa.

Dodajmy, że jedynym polskim juniorem, który otrzymał szansę startu w zawodach Letniego Grand Prix w Wiśle (22-24 lipca) jest Jan Habdas. 18-latek, który do niedawna był reprezentacyjnym kolegą Szymona Jojko jest jednak aktualnie skoczkiem kadry B i w ostatnim sezonie mocno wyróżniał się nie tylko na tle rówieśników, ale też o kilka lat starszych kolegów. W kadrze juniorskiej wciąż jest z kolei o rok młodszy brat naszego rozmówcy, Arkadiusz. Jak wyglądają relacje rodzeństwa, które uprawia ten sam sport? – Arek jest zupełnie innym człowiekiem. Jesteśmy zupełnie inni pod względem charakteru i cech osobowości. Są sfery, w których się dogadujemy i jest w porządku, a są też takie kwestie, w których wiem, że muszę odpuścić. Czasami niektórych tematów w ogóle nie poruszamy. Gdy byliśmy jeszcze razem w kadrze juniorów, nie spędzaliśmy ze sobą za dużo czasu. Byliśmy chociażby osobno w pokojach na zgrupowaniach. Dobrze jest czasami od siebie odpocząć, kiedy i tak przebywa się ze sobą na co dzień – skwitował.

 

Ewa Skrzypiec,
informacja własna

 

Dodaj komentarz