Dwie skoczkinie i 37 punktów do klasyfikacji generalnej Pucharu Narodów. Tak wygląda dorobek reprezentantek Polski po inauguracyjnym weekendzie Letniego Grand Prix w skokach narciarskich w Wiśle. Zdecydowanie lepiej z podopiecznych trenera Szczepana Kupczaka zaprezentowała się Nicole Konderla, która do osiemnastej lokaty z soboty, w niedzielę dołożyła najwyższej w karierze w zmaganiach elity piętnaste miejsce. – Jestem na dobrej drodze, ale jeszcze sporo pracy przede mną – mówi 20-latka.
Konderla nabiera pewności siebie
Jeszcze lepiej Nicole Konderla poradziła sobie w serii próbnej przed niedzielnym konkursem, ponieważ 114,5 metrowa odległość pozwoliła jej na zajęcie dziewiątej lokaty. To zapowiadało, że ma ona aspiracje powalczyć o kolejną „życiówkę”. W pierwszej serii zawodów zawodniczka z Wisły uzyskała 107,5 metra plasując się na siedemnastym miejscu. Nie był to tak dobry wynik jak kilkadziesiąt minut wcześniej, jednak wciąż dawał awans do serii finałowej. W tej Konderla się poprawiła i lądując na 112. metrze zapewniła sobie awans na piętnastą pozycję. To w jej przypadku najlepszy wynik w zawodach najwyższej rangi w dotychczasowej karierze.
– To był weekend na plus. Wszystkie skoki które oddałam były w porządku, może z jakimiś drobnymi błędami, ale był to stabilny poziom. Niedzielne warunki wietrzne pozwoliły mi na trochę dalsze skoki, z czego bardzo się cieszę – mówi nam jedna z trzech reprezentantek polskiej kadry narodowej kobiet. Zapytana o to czy piętnastą lokatę w nie najmocniejszej obsadzie zawodów traktuje jako sukces, odparła: – To pozytywny bodziec, że nawet mimo słabszej obsady, potrafiłam zakręcić się w okolicach czołowej dziesiątki. Wiem na co mnie stać na ten moment. Przede mną jeszcze kilka miesięcy ciężkiej pracy, aby do zimy te skoki wyglądały jeszcze lepiej.
Jeszcze w poprzednim sezonie, który jak się wydawało mógł być dla Konderli sporym krokiem do przodu, młoda skoczkini nie radziła sobie najlepiej z konkursowymi realiami. O ile w treningach miała osiągać całkiem przyzwoite odległości, o tyle w walce o punkty przeważnie kończyło się na rozczarowaniu. W tym roku w Wiśle 20-latka sprawiała wrażenie znacznie pewniejszej siebie i mnie zestresowanej. Czy faktycznie mentalne zawirowania uległy poprawie? – Tak. Cały czas pracuję z psychologiem, zmieniam swoje nastawienie i uczę radzić sobie ze stresem. Jestem na dobrej drodze, ale jeszcze sporo pracy przede mną – mówi nam sama zainteresowana.
Jak wiemy, od początku sezonu 2022/2023, rolę jednego z trenerów kadry narodowej przejął Szczepan Kupczak. Specjalista od kombinacji norweskiej zastąpił na tym stanowisku bardziej doświadczonego Łukasza Kruczka, z którym Biało-Czerwonej niestety nie poczyniły wymaganych przez Polski Związek Narciarski postępów. Nicole Konderla wciąż współpracuje jednak z dwoma szkoleniowcami. – Szczepan Kupczak wprowadził trochę świeżej energii, ale nie mamy żadnych wielkich zmian w kwestii treningów. Z Łukaszem Kruczkiem też wciąż współpracuję, bo jest to także mój trener klubowy. Wspiera mnie w moim rozwoju. Bardzo się z tego cieszę i uważam, że we współpracy z trenerem Łukaszem i Szczepanem pójdzie to wszystko w dobrym kierunku – uważa nasza reprezentantka i dodaje: – To dla mnie kolejny sezon, żeby się rozwijać. Chce być po prostu coraz lepsza i cieszyć się tym co robię.
Powracający problem Rajdy
Wspomniany Kupczak, który jako trener grupy beskidzkiej odpowiada za szkolenie Nicole Konderli oraz Kingi Rajdy, wyraźnie pochwalił jedną ze swoich podopiecznych. – Nicole skakała solidnie, choć ten drugi skok w niedzielę był już o wiele lepszy niż z pierwszej serii. Należy jej się uznanie – zaznaczył.
Słabiej w czasie weekendu radziła sobie Rajda. W sobotę zajęła 23. miejsce, natomiast w niedzielę, mimo tego że w zawodach sklasyfikowano zaledwie 31 skoczkiń, 21-latka po sporym błędzie popełnionym na progu lądowała awaryjnie na 70. metrze i zajęła ostatnie miejsce. To wiązało się z brakiem awansu do serii finałowej i zaprzepaszczeniem szans na powiększenie punktowego dorobku w klasyfikacji generalnej. Polka była wyraźnie zawiedziona swoją postawą i jak potwierdził trener Kupczak, było to powodem niewłaściwego wybicia z progu.
– Stary błąd u Kingi wziął górę, nie udało się. Czasami emocje biorą górę, nie da się wszystkiego opanować i wtedy podczas zawodów ten błąd u Kingi się pojawia. Pracujemy nad błędami, ale wiadomo, że w momentach próby czasami wychodzą one na wierzch. Nie ma co jednak roztrząsać tematu. Kinga to dziewczyna, która sporo od siebie wymaga i mogła być niezadowolona z tej próby. Wszystko przeanalizowaliśmy i trzeba pracować dalej – komentował.
Jak wiemy, współpraca 29-latka z kadrą polskich skoczkiń trwa dopiero niespełna ponad trzy miesiące i jak się wydaje, na większe efekty faktycznie przyjdzie nam jednak trochę poczekać. – Przyjechaliśmy na zawody do Wisły, żeby zobaczyć jak wygląda światowy poziom, zaznać smaku rywalizacji, ale też się tym pobawić, bo to jest lato. Wyniki są na ten moment jakie są, ale czy wróżą jak będzie wyglądała zima? Myślę, że niekoniecznie – skwitował. Zapytany o kolejne plany startowej Biało-Czerwonych, odparł: – Na kolejne zawody LGP do Courchevel [5-6 sierpnia] nie pojedziemy ze względu na to, że jest tam tylko jeden konkurs, a odległość do Francji jest duża. Mamy na horyzoncie Memoriał Olimpijczyków i zawody FIS Cup w Szczyrku [20-21 sierpnia].
Bartosz Leja, Karol Cześnik,
informacja własna