You are currently viewing Maciej Maciusiak o współpracy kadr: „Teraz jest dużo łatwiej. Możemy poświęcić skoczkom więcej czasu”
Maciej Maciusiak (fot. Julia Piątkowska)

Maciej Maciusiak o współpracy kadr: „Teraz jest dużo łatwiej. Możemy poświęcić skoczkom więcej czasu”

Maciej Maciusiak po pierwszym weekendzie sezonu letniego może mieć spore powody do zadowolenia. Polscy skoczkowie zaprezentowali się z bardzo dobrej strony, a podopieczni trenera kadry „B”, z wyjątkiem Andrzeja Stękały, zapunktowali i potrafili zająć wysokie lokaty. Szkoleniowiec opowiedział nam o zmianach, jakie zaszły w treningach, a także o korzyściach podziału kadr.

 

Zawodnicy z kadry „B” prowadzonej przez Macieja Maciusiaka zanotowali udane występu podczas inauguracji sezonu letniego na skoczni im. Adama Małysza. W pierwszym konkursie Maciej Kot zawitał do czołowej piątki zawodów, a zaledwie cztery miejsca za nim niespodziewanie pojawił się Aleksander Zniszczoł. Punkty zdobyli także Kacper Juroszek, Jan Habdas i Tomasz Pilch. Drugiego dnia z zaplecza skakał tylko Maciej Kot, ale także osiągnął niezły wynik, zajmując 16. miejsce.

Jak na te rezultaty zapatruje się szkoleniowiec?  – Ważne jest budowanie atmosfery, ale żeby ją podtrzymać i żeby zacieśniała się współpraca, to istotne są osiągane wyniki. Pokazały, że idziemy w dobrą stronę, nie ma żadnej paniki i kontynuujemy robotę, którą sobie założyliśmy. Życzmy sobie jeszcze, żeby żadnej kontuzji po drodze nie było i myślę, że zimę powinniśmy zacząć z przytupem, z dobrym nastawieniem i wynikami – mówi trener Maciusiak i dodaje: – Mieliśmy przegląd, bo byliśmy na wspólnym zgrupowaniu w Ramsau, Bischofshofen i Wiśle. Wyróżniał się na pewno Dawid Kubacki z Olkiem Zniszczołem. Kuba Wolny i Paweł Wąsek też oddawali dobre próby. Jak popatrzymy na całość, to każdego można wyróżnić i powiedzieć pozytywne słowo.

Obsada w rywalizacji panów niezbyt imponowała, zabrakło wielu zawodników czołówki, a najmocniejsze kadry wystawili tylko Polacy, Niemcy i Finowie. Tym samym o dobre wyniki podopiecznym Thurnbichlera i Maciusiaka było nieco łatwiej, niż w przypadku konkursów zimowego Pucharu Świata, gdzie zwykle wystawiane są najsilniejsze składy. Czy wysokie miejsca w Wiśle mogą zbyt prędko wprowadzić w stan rozluźnienia? – Myślę, że na te skoki trzeba spojrzeć od strony technicznej. Wynikami nie możemy się sugerować, bo większości światowej czołówki nie było, także porównujemy się do siebie i patrzymy na technikę wykonania skoków. Budowanie formy to ciągła praca w każdy dzień. Cały kalendarz jest ustalony, po drodze mogą pojawić się pewne zmiany, ale mamy główny zarys – wyjaśnia trener kadry „B”.

Słaba miniona zima w wykonaniu polskich skoczków zmusiła do zmiany sztabu szkoleniowego, a także korekt w przygotowaniach do sezonu. Przemodelowano także trening fizyczny, a dr Harald Pernitsch przestał być najważniejszą postacią, decydującą o przygotowaniu motorycznym i obciążeniach treningowych. – Harald wykonał u nas świetną pracę, to specjalista najwyższego poziomu. Zawodnicy moim zdaniem odczuli jednak monotonię w tym treningu. Kadra „B” całkowicie od tego odeszła. Mamy świetnego specjalistę w postaci Michała Wilka, który się tym zajmuje i analizuje każdą jednostkę treningową, także dużo zmieniliśmy. Oczywiście wciąż przeprowadzamy testy na platformach dynamometrycznych, bo kontrola musi być, ale już sama zmiana treningu wyzwala nowe bodźce i obecne przygotowania więcej dają – wyjaśnia Maciej Maciusiak.

Aby uniknąć kłopotliwych urazów, szczególnie w przypadku młodych zawodników, jednostki treningowe i obciążenia mają być lepiej dostosowane do potrzeb i warunków konkretnego skoczka. – Trening jest teraz bardziej dostosowany do zawodnika. Ćwiczenie mobilności wdrożyliśmy na samym początku i będzie to kontynuowane na każdej rozgrzewce. Wysiłek, który zawodnik wykona dostosujemy do danego dnia i danej jednostki treningowej. Na tym poziomie musi być indywidualizacja treningu, żeby wszystko było cały czas kontrolowane – tłumaczy nam trener.

Ponowny podział kadry z założenia miał przynieść lepsze rozłożenie obowiązków i większą efektywność pracy trenerów w mniejszych grupach treningowych niż było to wcześniej w przypadku jednego, kilkunastoosobowego zespołu. Wyniki osiągnięte w Wiśle są argumentem potwierdzającym słuszność tego rozwiązania. – Organizacyjnie jest dużo łatwiej, bo teraz wiadomo kto jest za co odpowiedzialny i jaką grupę ma. Wcześniej było nas w sztabie szkoleniowym trzynastu w sztabie i wychodziło to kiepsko. Wiadomo, że trzymają nas przepisy ministerialne i to wszystko trzeba było zgłaszać, a było z tym zamieszanie. Covidowe przepisy to też kolejna kwestia. Teraz jest łatwej, mamy mniejsza grupę, na treningach też są podgrupy i trener może każdemu poświęcić więcej czasu, co jest bardzo ważne – opowiada nam Maciej Maciusiak.

Podział kadr oczywiście nie wyklucza współpracy i wymiany informacji między trenerami. Aby ten model był sprawny, sztaby nie mogą traktować siebie jako rywali. – Nowy system to temat rzeka i bardziej patrzymy na stronę techniczną, bo nie jesteśmy uzależnieni od kadry „A”, a oni od nas. Wiadomo, są wspólne obozy lecz trenujemy osobno i innym planem, ale ściśle współpracujemy i przekazujemy sobie informacje o skokach. Każdy każdego podgląda i to jest fajne. Pracujemy nad kombinezonami, Mathias Hafele dużo wniósł w tym temacie. Mamy jedna firmę, która nam je szyje. Cały czas trzeba czekać na rozwój – mówi trener pochodzący z Chochołowa.

 

Karol Cześnik
Korespondencja z Wisły

Dodaj komentarz