To nie był wymarzony początek sezonu dla reprezentantek Słowenii. Podopieczne Zorana Zupančiča ani razu nie zameldowały się na konkursowym podium, a dotychczasowa dominatorka skoczni im. Adama Małysza, Urša Bogataj, zajmowała lokaty w drugiej dziesiątce. Najlepszym wynikiem było 4. miejsce wywalczone przez Nikę Križnar na zakończenie weekendu.

Słowenki poza podium w Wiśle – taki scenariusz po tym, co oglądaliśmy latem, był nie do pomyślenia przed rozpoczynającym się sezonem Pucharu Świata. Jednakże stało się to faktem i żadna z podopiecznych Zorana Zupančiča nie stanęła na „pudle” podczas weekendu w Polsce. Po piątkowych kwalifikacjach wiele wskazywało na to, że w grze o najwyższe lokaty będzie głównie ich triumfatorka, Ema Klinec (128,5 m). Bardzo dobry skok oddała także trzecia Nika Križnar (127 m), która, jak się wydawało, rozgryzła tajniki skoczni im. Adama Małysza. – Potrzebowałam nieco większej koncentracji i tego dnia udało mi się ją wypracować. Zanotowałam niezły progres podczas treningów i kwalifikacji. Źle zaczęłam, potem oddałam dwa naprawdę dobre skoki. Jednakże ten z kwalifikacji był zdecydowanie najlepszy, wręcz fantastyczny – mówiła w piątek w rozmowie z nami 22-latka. Urša Bogataj natomiast zajęła 8. miejsce, jednakże w ciągu ostatnich dwóch lat wygrała w tym miejscu trzy z czterech konkursów Letniego Grand Prix i jako specjalistka od beskidzkiego obiektu miała walczyć o miejsca na podium.
Sobota i niedziela przyniosły jednak przede wszystkim zmartwienia medalistkom olimpijskim i najlepszej drużynie ubiegłej zimy. W deszczowym, pierwszym konkursie najlepiej wypadła Nika Križnar, która zajęła 7. miejsce. Pozycję niżej znalazła się triumfatorka kwalifikacji, Ema Klinec, a Urša Bogataj uplasowała się dopiero pod koniec drugiej dziesiątki. Nabierająca doświadczenia na dużych obiektach Nika Prevc była dwudziesta piąta. – Jestem trochę zła z powodu pierwszego skoku, ponieważ nie był zbliżony do tego z kwalifikacji. 7. miejsce nie jest takie złe. Jeśli mam zacząć od tego i nigdy już nie zająć gorszego miejsca, to teraz to odhaczę – komentowała sobotni występ Križnar. – Skoki były gorsze niż wczoraj. Ale prawda jest taka, że nie aż tak bardzo. Był to przeciętny wynik, jeśli można to tak nazwać – wyjaśniała Klinec.
W drugim konkursie Słowenki pokazały się z nieco lepszej strony, choć nadal nie z tak dobrej, jaką potrafią zaprezentować. Nika Križnar zajęła 4. miejsce po skoku na 129 metrów i do podium zabrakło jej niewiele, bowiem 2,2 pkt. – Oczywiście, że jestem szczęśliwa. Do podium trochę zabrakło, ale reszta była lepsza ode mnie. Są postępy względem wczorajszych skoków i z dzisiejszego występu mogę być bardzo zadowolona – komentowała indywidualna brązowa medalistka z Pekinu. Ema Klinec otworzyła drugą dziesiątkę zawodów, a za jej plecami znalazła się Urša Bogataj. – Kiedy nie wiesz dokładnie, jaki jest problem, bardzo trudno jest wyciągnąć wnioski. Jednak ostatni skok był bliski właściwemu i chcę częściej takie oddawać – tłumaczyła po niedzielnej rywalizacji mistrzyni olimpijska. Wyniki Słowenek dały dużo do myślenia Zoranowi Zupančičowi. Szkoleniowiec kadry będzie w najbliższym czasie szukał przyczyny niepowodzenia. W głowie autora dotychczasowych sukcesów zawodniczek pojawił drobny niepokój. – Dziewczyny z pewnością są zdolne do czegoś więcej. Podsumowując cały weekend, tak naprawdę możemy być zadowoleni tylko z kwalifikacji. Coś się stało w naszych głowach, mieliśmy jakieś problemy z nartami, może z materiałami. W przeszłości dziewczyny zajmowały takie lokaty i byliśmy niezwykle zadowoleni. Dzisiaj jesteśmy może trochę zaniepokojeni, ale to tylko ostrzeżenie dla nas, że jest praca do wykonania. Raz już podnieśliśmy się w takiej sytuacji i wierzę, że znów to zrobimy – podsumował Zoran Zupančič.
Na okazję do wywalczenia lepszych wyników reprezentantki Słowenii muszą poczekać… blisko miesiąc. Kolejne konkursy Pucharu Świata Pań rozegrane zostaną w pierwszy weekend grudnia w Lillehammer. Pierwszego dnia panie będą rywalizować na skoczni normalnej, a dzień później zmagania przeniosą się na duży obiekt.
Wyświetl ten post na Instagramie
Karol Cześnik
Źródło: Sloski.si / korespondencja z Wisły