Simon Ammann był jednym z nieobecnych podczas inauguracji Pucharu Świata w Wiśle. Już od kilku sezonów utytułowany szwajcarski zawodnik dość długo trzyma swoich fanów w niepewności i przyznaje, że zastanawia się nad swoimi dalszymi sportowymi losami. Także i tym razem wszystko wskazuje na to, że zimę 2022/2023 czterokrotny mistrz olimpijski spędzi w roli aktywnego zawodnika. – Moim celem jest zakwalifikowanie się do drużyny na Mistrzostwa Świata w Planicy – przyznał.
Od kilku lat po zakończeniu zimowego sezonu, a także przed jego rozpoczęciem, pojawiają się spekulacje dotyczące losów kariery Simona Ammanna. Szwajcar wielokrotnie podkreślał, że nie jest już w stanie trenować przy tak dużych obciążeniach jak kiedyś, mimo wciąż wielkiego zapału do koronnej dyscypliny sportu. Ostatnio 41-letni zawodnik w rozmowie ze szwajcarską telewizją RTS przyznał, że chce dać sobie kolejną szansę. – W moim wieku nie mam już czasu na wypróbowanie wielu nowych rozwiązań. Wiem jednak, co należy poprawić. Muszę ustalić plan, który pozwoli mi odzyskać dynamikę w nogach. Wydaje mi się to wyzwaniem możliwym do zrealizowania – ocenił, podkreślając spore problemy z osiągnięciem dobrych prędkości na progu.
Przypomnijmy, że jeszcze podczas październikowych mistrzostw Szwajcarii rozgrywanych w Kanderstegu, powracający do rywalizacji po długiej przerwie Ammann był dopiero siódmy. Wówczas wygrał zgodnie z oczekiwaniami Gregor Deschwanden, jednak przed „Simim” uplasowali się także jego znacznie mniej doświadczeni rodacy – Dominik Peter, Lean Niederberger, Remo Imhof, Lars Kindlimann i Sandro Hauswirth. Nie może więc dziwić fakt, że Ammanna zabrakło w składzie na pucharową inaugurację w Wiśle. Zresztą sam nie ukrywał, że skocznia im. Adama Małysza (HS-134) jest obiektem mocno przez niego nielubianym.
Czy 23-krotny zwycięzca zawodów Pucharu Świata pojawi się w międzynarodowej stawce już w czasie kolejnych zmagań (25-27 listopada) w fińskiej Ruce? To nie jest jeszcze pewne, jednak Szwajcar zaznacza, że jego głównym celem na sezon 2022/2023 jest udział w Mistrzostwach Świata w narciarstwie klasycznym w Planicy. W najważniejszej imprezie dwulecia, która odbędzie się na przełomie lutego i marca 2023 roku, Ammann wystartowałby już po raz dwunasty. Zaczynał już w 1999 roku w austriackim Ramsau, a ostatnio na czempionacie pojawił się niespełna dwa lata temu w niemieckim Oberstdorfie. W międzyczasie zdobył cztery indywidualne medale. Złoto i srebro wywalczył w japońskim Sapporo (2007), a dwa brązowe medale zapisał na swoim koncie w dwóch kolejnych edycjach MŚ, w czeskim Libercu i norweskim Oslo. Dodajmy, że w swoim dorobku ma oczywiście także tytuł mistrza olimpijskiego, a także dużą i małą Kryształową Kulę za Puchar Świata i PŚ w lotach. Jedyne, czego brakuje mu do narciarskiego „wielkiego szlema”, to wygrana w Turnieju Czterech Skoczni. Wydaje się jednak, że ten sukces pozostanie już wyłącznie w sferze marzeń Szwajcara.
– Moim celem jest zakwalifikowanie się do składu na Mistrzostwa Świata w Planicy. Jeśli mi się to nie uda, chciałbym mieć chociaż możliwość wzięcia udziału w konkursach lotów narciarskich na koniec sezonu. Chcę spróbować jeszcze raz latać, dlatego kontynuuję karierę. Myślę, że ludzie zrozumieli, że kocham skoki narciarskie i że pasja jest tym, co mnie napędza – zaznaczył. Czy słowa Simona Ammanna to zatem zapowiedź zakończenia kariery właśnie w Słowenii? Przypomnijmy, że finałowe loty na „mamuciej” Letalnicy (HS-240) odbędą się w dniach 30 marca – 2 kwietnia przyszłego roku.
Bartosz Leja,
źródło: rts.ch