You are currently viewing Jenny Rautionaho: „Po tym jak trafisz pod nóż trzy razy, twoje kolano już nigdy nie będzie takie samo”
Jenny Rautionaho (fot. Joanna Malinowska)

Jenny Rautionaho: „Po tym jak trafisz pod nóż trzy razy, twoje kolano już nigdy nie będzie takie samo”

Jenny Rautionaho ma za sobą świetny początek sezonu w Wiśle. 26-letnia skoczkini z Rovaniemi zajęła na obiekcie im. Adama Małysza odpowiednio 9. i 18. miejsce. W rozmowie ze SkokiPolska Finka zdradza m.in. jak radzi sobie z trudną przeszłością i jakie dziecięce marzenie być może uda jej się spełnić tej zimy. 

 

Jenny Rautionaho   SGP Wis a 2022 300x200 - Jenny Rautionaho: "Po tym jak trafisz pod nóż trzy razy, twoje kolano już nigdy nie będzie takie samo"
Jenny Rautionaho podczas konkursów PŚ w Wiśle zajęła odpowiednio 9. i 18. pozycję (fot. Joanna Malinowska)

Weronika Brodowska: Po konkursach w Wiśle masz teraz w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata tylko jeden punkt mniej niż zgromadziłaś przez cały ubiegły sezon. Czy to daje ci to komfort przed kolejnymi zawodami i ściąga z ciebie swego rodzaju presję? Jak ogólnie oceniłabyś swoje skoki w Polsce?

Jenny Rautionaho: Tak naprawdę na Puchar Świata do Wisły przyjechałam bez większych oczekiwań. Za bardzo nie wiedziałam na jakim poziomie będę skakać. Jeśli spojrzymy jednak na okres przygotowawczy to zdecydowanie mój występ podczas Letniego Grand Prix w Klinghental dał mi bardzo dużo. Pokazał mi przede wszystkim, że wykonałam dobrą robotę, przez co spodziewałam się, że w późniejszych etapach sezonu mogę skakać lepiej niż zeszłej zimy. W Wiśle już od pierwszego czy drugiego treningu wszystko zaczęło się układać i iść w dobrym kierunku. To dało mi pewność siebie, że bez większych problemów mogę znaleźć się w czołowej piętnastce zawodów. Oczywiście Puchar Świata w Wiśle był też trochę inny niż zwykle, bo wszystko odbywało się bez śniegu, ale było to świetne doświadczenie! Jestem bardzo zadowolona z tego jak prezentowałam się w tamten weekend. Dało mi to też więcej motywacji do dalszego działania, zwłaszcza jeśli chodzi o treningi. Miejmy nadzieję, że od tego momentu moja forma w sezonie zimowym będzie szła już tylko do przodu.

 

Skoki na igelicie zamiast na śniegu w Pucharze Świata wywołały wiele kontrowersji. Część zawodników poparła ten pomysł, a część go skrytykowała. Czy według ciebie nie lepiej byłoby rozpocząć sezon w twoim rodzinnym Rovaniemi gdzie śniegu macie pod dostatkiem? Czy skoki na igelicie są czymś nieuniknionym w dobie globalnego ocieplenia? 

Jeśli chodzi o Wisłę, to oglądałam zawody na śniegu, które odbywały się tam w ubiegłych latach i wiem, że zeskok nie był zbyt bezpieczny dla skoczków. Puchar Świata wyjątkowo zaczął się w tym roku też zdecydowanie wcześniej niż ma to zazwyczaj miejsce, zwłaszcza jeśli popatrzymy sobie na kalendarz kobiet. Oczywiście idealnym scenariuszem byłoby to, żeby zimowe zawody, zwłaszcza te rangi Pucharu Świata, odbywały się na śniegu, ale niestety hybrydowe konkursy to jest to co nas czeka w przyszłości. Globalne ocieplenie najpewniej wymusi na organizatorach w niektórych miejscach przeprowadzanie zawodów na torach lodowych i igelitowym zeskoku.

 

Jeszcze kilka lat temu nie byłaś w stanie przejść przez kwalifikacje w Pucharze Świata, a teraz prezentujesz się na naprawdę fajnym poziomie. Jak w tak stosunkowo krótkim czasie udało ci się poczynić tak duży progres w twoich skokach? 

Po trzeciej operacji więzadeł krzyżowych nie było łatwo, żeby wrócić do skoków. Jeszcze przed moimi kontuzjami byłam w dobrej formie, ale przez te urazy musiałam się nieco cofnąć i odzyskać pewność siebie, żeby znów móc daleko skakać. Starałam się zaufać programowi szkoleniowemu, trenerom i ich planom na dalszy rozwój. Dzięki temu z każdym kolejnym rokiem uzyskiwane przeze mnie wyniki tylko się poprawiały. Wtedy zdałam sobie sprawę, że jesteśmy na dobrej drodze. Szczerze mówiąc to lato nie należało do najłatwiejszych. W czerwcu miałam znowu trochę problemów z moim kolanem, przez co musiałam zrobić około dwóch tygodni przerwy od treningów. Skupiłam się wtedy tylko i wyłącznie na zabiegach fizjoterapeutycznych. W lato zmagałam się z koronawirusem co również nieco wybiło mnie z rytmu. Potrzebowałam całkiem dużo czasu, żeby powrócić do normalnych aktywności i do mojej optymalnej formy. Po zeszłym sezonie także mój program treningowy znacząco się zmienił. Muszę przyznać, że na początku byłam do niego nieco sceptycznie nastawiona. Wisła pokazała mi jednak, że wszystko funkcjonuje tak jak należy. Patrząc na to z perspektywy czasu cieszę się, że zmieniliśmy te treningi. Teraz widzę też, że może lepiej, że te wszystkie problemy i wątpliwości przyszły do mnie w lecie niż w zimie. Mam też nadzieję, że teraz pozostanę już w pełni zdrowa przez cały sezon.

 

Jenny Rautionaho   WsCoC Oslo 2021 2  300x200 - Jenny Rautionaho: "Po tym jak trafisz pod nóż trzy razy, twoje kolano już nigdy nie będzie takie samo"
Jenny Rautionaho ostatnią z trzech operacji więzadeł krzyżowych przeszła w 2017 roku (fot. Joanna Malinowska)

Wiem, że w przeszłości zmagałaś się z wieloma urazami, kilkukrotnie zaliczałaś poważne upadki i przeszłaś kilka operacji. Jak tamte problemy wpływają obecnie na to jaką jesteś zawodniczką ale także na to jak wygląda twoje codzienne funkcjonowanie? Czy podczas skoków masz z tyłu głowy myśl, że gdzieś musisz uważać na siebie i na to, żeby zbytnio nie nadwyrężać swoich kolan? 

Tak, w przeszłości przeszłam aż trzy operacje więzadeł krzyżowych w dość krótkim odstępie czasu. Po tym jak trafisz pod nóż trzy razy to twoje kolano już nigdy nie będzie takie samo. Skutkiem tych zabiegów jest to, że nadal często muszę chodzić na zabiegi z fizjoterapeutami, aby w ogóle móc kontynuować uprawianie skoków narciarskich. Czasem odczuwam też zmęczenie w mięśniach, które oddziałują na moje kolano. Tak naprawdę to pracuję z fizjoterapeutami tydzień w tydzień. Operacje wymusiły na mnie także kolejne zmiany w moich treningach, a jeśli chodzi o lądowania to kiedyś po tych wszystkich operacjach po prostu bałam się skakać na bardzo dalekie odległości. Ale jeśli lądujesz telemarkiem po naprawdę odległych próbach to istnieje mniejsze prawdopodobieństwo, że coś w twoim kolanie ponownie się zepsuje czy nadwyręży. Jeśli podczas lądowań robiłabym głęboki przysiad na dwie nogi, nie byłoby to zbytnio dobre dla kondycji moich kolan. Podczas sezonu przygotowawczego, a dokładniej mówiąc podczas jednego ze zgrupowań w Planicy niestety wiele z moich skoków kończyło się takimi głębokimi przysiadami i lądowaniami na dwie nogi. Później przez to ponownie bolało mnie kolano co mocno odczułam również podczas Letniego Grand Prix w Wiśle. Po tym musiałam ponownie zrobić sobie dwa tygodnie przerwy, znów intensywniej popracować z fizjoterapeutami i powrócić do formy. Na szczęście później już do końca sezonu letniego mogłam trenować na 100% moich możliwości.

 

Nie tylko to lato, ale również lato 2021 roku było dla ciebie dosyć udane. Mimo tego nie zdołałaś przenieść tych skoków z okresu przygotowawczego na sezon olimpijski. Czy znaleźliście jakieś rozwiązanie lub macie jakiś pomysł na to jak utrzymać dobrą formę z lata również w zimie? Jak na razie twój występ w inauguracji Pucharu Świata w Wiśle może napawać optymizmem, w końcu ustanowiłaś tam swoją „życiówkę” i zdobyłaś naprawdę sporo punktów. 

Lato 2021 było dla mnie zaskakująco dobre. Skakałam wtedy we wszystkich zawodach Letniego Grand Prix i w prawie we wszystkich udało mi się zapunktować. Jako drużyna mieliśmy też sporo długich zgrupowań. Nie bywałam zbyt często w domu i to znacząco różniło się od tego co robiliśmy w to lato. Latem 2021 roku skakaliśmy naprawdę dużo, ale kiedy przyszła kolej na tory lodowe i kiedy przyszła zima po prostu się w tym wszystkim pogubiłam. Wydaje mi się, że pokazało mi to, że dla mnie lepszą opcją jest oddanie większej ilości skoków na torach lodowych jeszcze przed tym jak rozpocznie się sezon zimowy. W tym roku rozpoczęliśmy skakanie na lodzie w październiku przez co łatwiej było mi dostosować się do warunków jakie panowały w Wiśle. Przed inauguracją sezonu odbyłam kilka sesji treningowych na torach lodowych, które stały na naprawdę wysokim poziomie.

 

Ta zima zapowiada się naprawdę dosyć ekscytująco jeśli popatrzymy na kalendarz Pucharu Świata kobiet. Zaczęłyście sezon rekordowo wcześnie w Wiśle razem z mężczyznami, za chwilę czekają was kolejne zawody w Lillehammer, później Turniej Sylwestrowy w Austrii i w Słowenii, mistrzostwa świata w Planicy i oczywiście premierowy konkurs lotów narciarskich w Vikersund. Na którą z tych imprez najbardziej czekasz?

Moim głównym celem na ten sezon jest to aby oddawać dobre skoki w mistrzostwach świata w Planicy. Bonusem, swego rodzaju dodatkiem i największym wydarzeniem będą jednak loty w Vikersund. To z pewnością dodatkowa motywacja, ale jednocześnie oznacza to, że muszę zaprezentować się jak najlepiej podczas Raw Air. Żeby zakwalifikować się na loty, muszę się tam znaleźć w czołowej piętnastce. Ważne jest, aby skupiać się weekend w weekend, konkurs w konkurs i próbować utrzymać dobry poziom. Zdaje sobie sprawę z tego, że poziom moich skoków jest wystarczający, aby znaleźć się w czołówce, mówimy tutaj o najlepszej dziesiątce-piętnastce zawodów. Muszę po prostu spróbować nie przedobrzyć. Pamiętam, że kiedy miałam 7 lat ktoś zapytał się mnie jakie mam cele. Ja odpowiedziałam mu na to, że chciałabym skakać w Planicy na Letalnicy. A miałam wtedy tylko 7 lat! Dlatego teraz mam nadzieję, że uda mi się wystartować w konkursie lotów w Vikersund i ustanowić swój nowy rekord życiowy.

 

Po zeszłym sezonie fińscy skoczkowie stracili sponsora jakim było Modeo. Wiele mówi się o tym, że łatwiej pozyskać wsparcie finansowe dla męskich drużyn, więc jak ta sytuacja wpłynęła na kobiecą część waszej reprezentacji? Czy obawiałyście się może tego, że to właśnie tylko mężczyźni pozyskają nowego sponsora, a wy pozostaniecie bez dodatkowych funduszy w zimie? 

Zbytnio nie stresowałam się faktem, że nie znajdziemy nowego wsparcia finansowego. Wiedziałam, że federacja odbywa wiele rozmów i negocjacji z potencjalnymi sponsorami. Wiedziałam też wcześniej, że Modeo nie zamierzało kontynuować z nami współpracy. Nie obawiałam się też tego, że my jako kobieca drużyna nie dostaniemy wsparcia głównego sponsora kadry, bo praktycznie wszystko, w tym wyjazdy i obozy treningowe, robimy razem z męską reprezentacją. Jesteśmy jednym teamem. Natomiast nowy sponsor podpisał kontrakt na cztery lata. Oczywiście niektórzy zawodnicy są trochę smutni i zniesmaczeni faktem, że miejsce reklamowe na nartach już nie jest do ich prywatnego użytku, tylko do użytku głównego sponsora kadry jakim jest austriacka firma IDM Energysystems.

 

Skoro mówimy o spotach reklamowych na nartach, wiem, że pomiędzy niektórymi zawodnikami a związkiem wynikł z tego powodu lekki konflikt. Jak ta sytuacja wpłynęła na ciebie, czy masz jakichś prywatnych sponsorów? Czy może tak jak Antti Aalto do końca nie byłaś pewna jak to się potoczy?

Jeśli chodzi o mnie to podpisałam kontrakty już w czerwcu, jeszcze wtedy kiedy miejsca na spoty reklamowe na nartach należały do nas, do zawodników. Miesiąc później powiedziano nam o tym, że te spoty nie należą już do sportowców, tylko do głównego sponsora kadry. Musiałam skontaktować się więc z moim prywatnym sponsorem, który na szczęście zgodził się kontynuować współpracę na ten sezon. Zgodzili się na taki układ, ponieważ byli zadowoleni z tego jak ich logo było eksponowane zarówno w konkursach jak i w moich social mediach. Miałam wystarczająco dużo szczęścia, że nie powiedzieli mi „dziękujemy, do widzenia”. Przynajmniej na razie, mamy podpisany kontrakt do końca sezonu 2022/2023. W lato udało mi się także pozyskać kolejnego, trochę mniejszego, sponsora, co jest dla mnie bardzo satysfakcjonujące. Negocjuję też potencjalne, nowe umowy, ale na razie wszystkie rozmowy są nadal w toku, więc prawdopodobnie nie wcześniej niż przed Nowym Rokiem nie uda się tych deali sfinalizować. Mam nadzieję, że uda się pozyskać jeszcze trochę wsparcia finansowego od nowych firm, bo podróżując z Rovaniemi do Helsinek, muszę sama płacić za wszystkie loty. Nie ukrywam, że są to całkiem duże sumy pieniędzy, które wydaję w trakcie trwania sezonu.

 

Jenny Rautionaho   sCoC Lillehammer 2022 300x200 - Jenny Rautionaho: "Po tym jak trafisz pod nóż trzy razy, twoje kolano już nigdy nie będzie takie samo"
W kobiecej reprezentacji Finlandii na sezon 2022/2023 poza Jenny Rautionaho znalazły się także Julia Kykkänen i Sofia Mattila (fot. Joanna Malinowska)

Kobieca reprezentacja Finlandii w skokach narciarskich jest dosyć mała, a w drużynie poza tobą znalazło się miejsce dla tylko dwóch innych zawodniczek. Jak pracuje ci się w takiej grupie, czy uważasz, że może wpływa to na jakość waszych przygotowań? Czy może lepszym rozwiązaniem byłoby gdyby zespół była nieco większy, przez co napędzałoby to rywalizację wewnątrz team’u? 

Super byłoby gdyby w naszej grupie rzeczywiście znajdowałoby się więcej zawodniczek, ale jest nas tylko trzy. Dodatkowo Julia Kykkänen działa trochę na własną rękę, jeśli chodzi ogólnie o treningi i przygotowania do sezonu. Natomiast ja i Sofia Mattila jesteśmy zazwyczaj razem w tych samych miejscach podczas zgrupowań. Sofia jest nadal bardzo młoda, więc nie porównuje siebie do niej, ale mam nadzieję, że jestem dla niej może swego rodzaju wzorem do naśladowania? Podczas obozów treningowych staram się pokonać chłopaków z drużyny. Oczywiście oni mają trochę inne warunki fizyczne niż my jako zawodniczki, ale czasem fajnie jest sprawdzić się i skakać z tych samych belek co oni i nawet próbować ich przeskoczyć. Daje mi to więcej motywacji kiedy porównuje swój poziom do nich.

 

W tym roku jedna z twoich koleżanek zakończyła karierę skoczkini narciarskiej. Susanna Forsström, bo o niej tutaj mowa, jest od ciebie tylko o rok starsza. Kiedy ogłaszała swoją decyzję powiedziała, że sytuacja skoków kobiet w Finlandii znacząco się poprawiła. Jak patrzysz na to ze swojej perspektywy i jak porównałabyś to jak to wszystko prezentuje się teraz do tego jak wyglądało to wtedy kiedy zaczynałaś skakać? 

Kiedy zaczynałam skakać tak naprawdę nie było kobiecej drużyny i wszystkie aktywności, w tym obozy treningowe odbywały się w zespole juniorskim. W ciągu trwania sezonów przygotowawczych, przy dobrych wiatrach miałyśmy może jedno, dwa zgrupowania i to by było na tyle. Później startowałyśmy w zawodach tylko i wyłącznie na terenie Finlandii. Kilka lat później udało mi się znaleźć w drużynie narodowej, ale nie było to zbytnio profesjonalne, bo nie miałyśmy zbytnio treningów czy obozów. Teraz kiedy jadę na zgrupowanie to wiem, że na miejscu będzie czekać na mnie dużo różnych rzeczy, będą serwismeni, fizjoterapeuci, trenerzy. Będzie dużo ogólnie pojętej pomocy. Jadąc na obóz mam komfort tego, że nie będę musiała robić wszystkiego sama. Nie muszę przygotowywać nart, a kiedy dostaję nowe buty nie muszę sama ich pod siebie dopasowywać. Skoki kobiet w Finlandii przeszły długą drogę i jestem bardzo szczęśliwa kiedy widzę, że fiński związek bierze na poważnie również naszą dyscyplinę i nas jako zawodniczki. 10 lat temu tak nie było, więc zdecydowanie idziemy w dobrym kierunku, ale nadal jest jeszcze wiele rzeczy do zrobienia. Mam nadzieję, że w przyszłości do naszego teamu dołączy więcej młodszych zawodniczek.

 

Jak udaje ci się połączyć studiowanie z wyjazdami na zawody i zgrupowania? Jak to wygląda w Finlandii? 

W październiku zmieniłam szkołę, a w zeszłym roku musiałam zrezygnować z tej poprzedniej, bo nie byłam w stanie połączyć tego kierunku studiów ze skokami. Zwłaszcza kiedy praktycznie cały czas byłam poza domem. Ponownie zaczęłam więc właśnie w październiku, a moje studia są teraz mocno powiązane ze sportem. Ta uczelnia jest bardzo elastyczna, a te dwa miesiące tylko mi to udowodniły. Poza tym władze tej uczelni są zadowolone z tego, że w swoich strukturach mają profesjonalną skoczkinię. Za każdym razem kiedy wyjeżdżam to oczywiście jestem z dala od szkoły, ale na szczęście większość mojego studiowania mogę odbywać online, a duża część mojej pracy opiera się właśnie na komputerze. Kiedy wracam i jestem na miejscu to idę na uczelnię, a kiedy sezon się skończy to pewnie spędzę tam większość mojego czasu.

 

Twój tata w przeszłości dwukrotnie wyjeżdzał na igrzyska olimpijskie, sam uprawiał też skoki narciarskie. Czy to właśnie on zachęcił cię do spróbowania swoich sił w tej dyscyplinie?

Właściwie to nie… Mój brat też skakał na nartach, więc moja rodzina i tak dużą część czasu spędzała na skoczniach. Kiedy miałam gdzieś tak dwa i pół roku trochę mi się nudziło, więc moja mama zdecydowała się zapisać mnie na biegi narciarskie. Ale oczywiście nie odjeżdżałam na nartach za daleko od moich rodziców, bo musieli oni jednocześnie patrzeć na skoki mojego brata. W Rovaniemi obok skoczni mamy takie górki, więc ja zawsze wbiegałam na sam ich szczyt, a później zjeżdżając krzyczałam do nich: „Hej, patrzcie na mnie!”. W tamtym momencie moi rodzice stwierdzili okej, bezpieczniej dla nas będzie jak Jenny pójdzie na treningi na skoczni narciarskiej. Jak miałam cztery lata zaczęłam skakać i w sumie nigdy nie uprawiałam żadnych innych sportów poza biegami narciarskimi i skokami. Do czternastego roku życia startowałam w kombinacji norweskiej, więc łączyłam te dwie dyscypliny w jedno, ale w Finlandii w tym sporcie nie czekała mnie niestety zbytnio dobra przyszłość. Zgaduję, że można powiedzieć, że sport to w moim przypadku trochę taki „rodzinny biznes”.

 

LGP Wisla 2021 treningi kwalifikacje kobiet JennyRautionaho 300x200 - Jenny Rautionaho: "Po tym jak trafisz pod nóż trzy razy, twoje kolano już nigdy nie będzie takie samo"
Finki sezon olimpijski zakończyły na 10. pozycji w Pucharze Narodów gromadząc łącznie 278 punktów. Rautionaho do dorobku reprezentacji dorzuciła 43 „oczka” (fot. Julia Piątkowska)

Janne Väätäinen jakiś czas temu powiedział, że najlepszym wyznacznikiem progresu jaki można dostrzec w fińskich skokach narciarskich jest Puchar Narodów w kobiecych skokach narciarskich. Trener męskiej reprezentacji powiedział, że dobrze byłoby gdybyście wy, jako zawodniczki awansowały gdzieś o jedno, może dwa miejsca w końcowej klasyfikacji drużynowej. Czy myślisz, że dla was, jako dla kobiecej reprezentacji Finlandii jest to możliwe do osiągnięcia na koniec tego sezonu zimowego? 

Teraz głównie ja i Julia startujemy w zawodach Pucharu Świata, więc przeskoczenie w klasyfikacji Pucharu Narodów, kiedy konkurujemy z dużymi nacjami, które mają regularnie od czterech do sześciu skoczkiń w każdym z konkursów, może być ciężkie. Mimo tego jestem pewna tego, że tej zimy jesteśmy w stanie radzić sobie zdecydowanie lepiej niż w zeszłym sezonie. Julia umie skakać na wysokim poziomie, więc razem możemy rzeczywiście próbować awansować o jedno, może dwa miejsca w Pucharze Narodów w stosunku do ostatniej zimy. Zobaczymy jak to będzie już po marcowych zawodach w Lahti.

 

Pomiędzy Wisłą a Lillehammer w Pucharze Świata kobiet powstała dość długa, miesięczna przerwa. Zmagania w Norwegii odbędą się za nieco ponad tydzień, a jakie plany wy jako zawodniczki macie na ten czas? Zostaniecie w Rovaniemi, aby oddać jak najwięcej skoków na śniegu? 

Moim planem jest właśnie pozostanie w Rovaniemi i wykonanie ostatnich testów i poprawek jeśli chodzi o moje narty. Dostałam nowy komplet w Wiśle, więc będę chciała jeszcze na nich trochę poskakać przed zawodami w Lillehammer. Kolejną parę nart dostanę jeszcze w tym tygodniu. Mam też nadzieję, że może po Pucharze Świata w Ruce będziemy miały okazję do wolnych treningów na śniegu, przez dzień albo dwa. Na pewno na razie zostanę jednak w Rovaniemi, bo skocznia jest naprawdę dobrze przygotowana i inne nacje również tutaj trenują, więc nie jestem tu sama. W podróż do Lillehammer ruszamy już w czwartek, pierwszego grudnia, więc po konkursach na Rukatunturi nie pozostaje mi dużo czasu, aby w spokoju sobie potrenować i poskakać.

 

rozmawiała Weronika Brodowska

 

Dodaj komentarz