Janne Ahonena nie trzeba nikomu przedstawiać. Fin jest żywą legendą skoków narciarskich, a jego rywalizacją z Adamem Małyszem przed laty emocjonowała się cała Polska. Po długiej i pełnej sukcesów karierze zdecydował się opowiedzieć o swojej fascynującej historii w oficjalnej biografii. Miło nam, że po raz kolejny portal SkokiPolska.pl stał się patronem medialnym książki Wydawnictwa SQN.
KSIĄŻKĘ ZNAJDZIECIE TUTAJ >>>
– Szczęśliwi ci, którzy widzieli, jak Człowiek Maska buduje swoją legendę. Ta książka to wspaniała podróż w towarzystwie jednego z najlepszych skoczków w historii. Ciekawostka goni tu ciekawostkę, jedna niesamowita historia przechodzi w drugą. To sposób, by poznać nie tylko Ahonena, ale także najnowszą historię skoków i tajemnice tej dyscypliny – przyznaje Sebastian Szczęsny.
Człowiek o kamiennej twarzy rozlicza się ze światem skoków narciarskich i wprost opowiada o kulisach słynnego lotu na 240 metrów w Planicy, wielkiej rywalizacji z Adamem Małyszem, podczas której grożono mu śmiercią, treningach w mroźnej Finlandii czy zakrapianych podróżach na wielkie turnieje, które często przypominały wieczory kawalerskie.
– Maska, Niemowa, Milczący Fin – to najbardziej popularne w Polsce określenia Janne Ahonena. Ta biografia nie zmienia tego stereotypu, bo sam Janne mówi w niej niewiele. Losy i życiowe wybory skoczka poznajemy głównie z opowiadań jego bliskich i znajomych z lat sportowej kariery. Ale dzięki temu dowiadujemy się o Janne naprawdę wiele – dodaje Stanisław Snopek.
Poznaj historię wybitnego skoczka, który wygrywając pięciokrotnie turniej Czterech Skoczni, ustanowił rekord, który do dziś nie został pobity. To Janne Ahonen, jakiego jeszcze nie znaliście.
Fragment książki:
W połowie sierpnia 1984 roku Maarit Ahonen zaprowadziła swojego siedmioletniego pierworodnego do odległego o dobre pół kilometra betonowego kolosa, w którym mieściła się szkoła podstawowa na Mukkuli. Po sześciu latach nadszedł czas, żeby przenieść się na drugą stronę ogrodzenia – do tej części budynku, gdzie uczyły się klasy 7–9. Czas w szkolnej ławie mijał Jannemu dość monotonnie. Ważnych przeżyć doświadczał za to w sporcie. Maarit została w szkole przez kilka pierwszych godzin. Potem było śpiewanie i zabawy.
„Od razu wszystko zaczęło iść nie tak, jak trzeba”.
„To jest szko-ła pod-sta-wo-wa na Muk-ku-li. My cho-dzi–my do tej szko-ły! Lu-bi-my przy-cho-dzić do szko-ły co–dzien-nie ra-no”, powtarzał stojący przy tablicy entuzjastycznie nastawiony nauczyciel. Ze stolika w rogu śledził go pucołowaty chłopiec z Timonkatu, już od samego początku tym wszystkim znudzony. Janne Ahonen wpadł w tę samą pułapkę co wiele innych dzieci, które uczą się czytać i pisać jeszcze na dobre przed rozpoczęciem obowiązkowej nauki w szkole. Bo przecież niekoniecznie trzeba to robić.
Janne czytywał w domu książeczki dla dzieci i komiksy, ale mało kto uczy się samemu sylabizowania. Jego motywacja została więc z miejsca wystawiona na próbę. Chłopcy z Mukkuli przywykli, żeby codziennie podczas zabaw mierzyć się ze sobą pod względem różnych umiejętności. Czasem się komuś przyłożyło, czasem od kogoś dostało, kolejnego dnia wszystko zaczynało się od nowa. Cofnięcie się do powolnego sylabizowania wydawało mu się głupie.
„Dziwiłem się, po co trzeba wsadzać te kreski w środek słowa? Jeśli umiem napisać i przeczytać słowo »zieleniak«, dlaczego powinienem wstawiać tam jakieś dziwne znaczki?”.
Właśnie nad tym zastanawiał się Janne, siedząc w ławce – na pewno zresztą nie on pierwszy. Nauczył się alfabetu w ten sam sposób co inne dzieci – mama czytała chłopcu ulubione bajki tak często, że w końcu opanował tekst i dalej poszło samo.
Nagle po prostu zauważył, że wie, co jest napisane na stronie.Janne szczególnie lubił zajęcia praktyczno-techniczne. Odziedziczył po rodzicach zdolności manualne. Interesowały go zwłaszcza prace z drewnem.
„Gdybym miał powiedzieć, co jeszcze fajnego było w szkole, to fakt, że gdy zbudowali płot, chłopcy ze starszych klas nam już nie dokuczali. Na początku szło mi dobrze i dostawałem same pozytywne oceny, ale potem skończył się czas na zabawę i śpiewanie”.
W zasadzie w klasach 1–6 Jannemu szło nawet świetnie. Ostatnia średnia ocen, która znajduje się w jego dokumentach, to 8,6 z wiosny 1990 roku. Jeśli w klasach 7–9 miałby takie samo podejście do nauki, to mógłby ją kontynuować w słynnym liceum sportowym na Salpausselce. Jego ukończeniem mogą pochwalić się między innymi piłkarze Jari Litmanen, Joonas Kolkka i Petri Pasanen oraz królowa nart Aino-Kaisa Saarinen.
Jeśli wszystko poszłoby zgodnie z planem, to w ostatni piątek maja 1996 roku Ahonen śpiewałby Gaudeamus igitur i odbierał świadectwo ukończenia szkoły w auli liceum.
„Ale klasy 7–9 to ciężki czas dla chłopców”, mówi Janne i uśmiecha się krzywo.”
materiały prasowe Wydawnictwa SQN