Dawid Kubacki zrobił wczoraj to, co przed laty było udziałem Adama Małysza i Kamila Stocha. 32-letni reprezentant Polski oddał znakomite skoki, dzięki którym znokautował rywali w zawodach Pucharu Świata w Titisee-Neustadt. Na dużej Hochfirstschanze (HS-142) podopieczny trenera Thomasa Thurnbichlera zanotował ósme zwycięstwo w karierze z przewagą ponad 25 punktów nad drugim Anže Laniškiem. – Sam fakt tak dużej przewagi trochę mnie zaskoczył – nie ukrywał.
Niedziela w Titisee-Neustadt należała do Dawida Kubackiego. Polak skacząc 141 metrów bardzo pewnie wygrał już kwalifikacje i postawił się w roli głównego faworyta zmagań. W konkursie rolę tę odegrał oscarowo. Szybując 139,5 oraz 143 metry dwukrotnie nie pozostawił swoim rywalom złudzeń. 32-latek sięgnął tym samym po swój ósmy pucharowy triumf, w tym trzeci odniesiony na Hochfirstchanze. Jednocześnie to trzecia wygrana zdobyta w tym sezonie – wcześniej Kubacki dwukrotnie był najlepszy podczas listopadowej inauguracji w Wiśle. – Czułem się dzisiaj dobrze i miałem naprawdę dobre czucie w nogach. A sam fakt tak dużej przewagi… trochę mnie zaskoczył. W takich warunkach jakie panowały na skoczni, szczególnie w pierwszej serii [mocniejszy wiatr w plecy – przyp.red.], błędy są zwykle karane podwójnie. Przy jednym małym błędzie, traci się bezpośrednio kilka metrów, zatem w pierwszej kolejce nie było łatwo – komentował, stając po raz 27. na pucharowym podium.
Warto jednak podkreślić, że w obu rundach Polak skakał we własnej lidze, niedostępnej dla innych zawodników. Już po pierwszej próbie Kubacki miał aż 12,6 punktu przewagi nad drugim w stawce, Norwegiem Halvorem Egnerem Granerudem. W finale na drugie miejsce wskoczył Słoweniec Anže Lanišek (132,5 / 138,5 m), który po swoich próbach stracił do naszego reprezentanta łącznie aż 25,7 punktu. Czy oznacza to, że występ zawodnika z Szaflar był bezbłędny? – Znajdą się błędy. Oczywiście to są drobnostki, detale, ale myślę, że byłoby w czym szukać. Te skoki były na fajnym poziomie technicznym, do tego noga działała. Jak było to poparte siłą, to chciało lecieć, czy był wiatr z przodu czy z tyłu. Ja się oddaje takie skoki, to człowiek czuje już po wyjściu z progu, że to będzie leciało – mówił Kubacki w rozmowie z Kacprem Merkiem z Eurosportu. Co ciekawe, w drugim skoku na odległość 143 metrów, dominator liczył… na jeszcze lepszą odległość. – Musiałem tam popełnić drobny błąd, bo na moje czucie wydawało się, że będzie dalej. Widocznie to podejście do lądowania za wcześniej wypuściłem – zastanawiał się.
Tej zimy rozegrano już sześć indywidualnych konkursów Pucharu Świata (po dwa w Wiśle, Ruce i Titisee-Neustadt). Dawid Kubacki trzykrotnie zwyciężał, raz był drugi, raz czwarty i szósty. Tak równe skakanie na znakomitym poziomie daje Polakowi prowadzenie w klasyfikacji generalnej cyklu, w której zgromadził już 470 punktów. Drugi Anže Lanišek traci do Polaka 54 punkty, a trzeci Stefan Kraft już 93 „oczka”. Wydaje się jednocześnie, że mentalny spokój naszego reprezentanta pozwala mu na oddawanie najlepszych skoków nawet przy sporej presji. – Jak człowiek wie co ma zrobić, to czeka na swoją próbę. Czym się mam stresować? Wiedziałem co chcę robić, dlatego przyjechałem na skocznię z jasnym planem. I to działało od pierwszego skoku i nie było co w tym grzebać, tylko robić swoje. Jestem super zadowolony z tego dnia – skwitował.
Kubacki podkreślił jednocześnie, że dużą rolę w utrzymaniu dobrej dyspozycji z pucharowej inauguracji w Wiśle, odegrały treningi w trakcie miesięcznej przerwy od rywalizacji. – Dobrze wykorzystaliśmy ten czas i teraz mamy naprawdę mocną drużynę. A ten dzień był dla nas rewelacyjny. Zrobiliśmy tutaj parę kroków naprzód – ocenił. Słowa swojego podopiecznego potwierdził trener kadry A, Thomas Thurnbichler. – Skoki Dawida były imponujące, te odległości, przewaga nad kolejnymi zawodnikami… to robi wrażenie. Piotrek Żyła ponownie był w czołówce i udało mu się zrealizować to, co próbowaliśmy na treningach. Wyszło mu to nawet lepiej niż w piątkowym konkursie. Kamil Stoch? Jego skoki to odpowiedź mistrza. Pokazał dużą pewność siebie i zaufanie, stąd zasłużona pozycja w czołowej dziesiątce. Coraz bardziej pewny siebie jest też Paweł Wąsek – wymienia Austriak. Co powiedział o zawodnikach, którzy w niedzielę niestety nie zdołali sięgnąć po pucharowe punkty? – Czasami wszystko co złe zdarza się w jednym momencie. Złe warunki wietrzne, niewystraczająca pewność siebie i nie najwyższa forma. Jestem jednak przekonany, że jeśli będziemy kontynuować pracę, będą radzić sobie coraz lepiej i zbliżą się do czołówki.
Przypomnijmy, że w niedzielę obok Kubackiego, w czołowej dziesiątce zameldowali się czwarty Piotr Żyła oraz ósmy Kamil Stoch. Najlepszy wynik sezonu wykręcił także jedenasty Paweł Wąsek. Poza finałową trzydziestką wylądowali z kolei 43. Jakub Wolny, 45. Aleksander Zniszczoł, a także 50. Tomasz Pilch. Kolejne zawody PŚ odbędą się w dniach 16-18 grudnia na Gross-Titlis-Schanze (K-125 / HS-140) w szwajcarskim Engelbergu. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, nasz kraj będzie tam reprezentować ta sama siódemka, co w Titisee-Neustadt.
Bartosz Leja,
źródło: FIS / PZN / Eurosport